Surowa kara bez zbrodni. Kamil Majchrzak wraca do tenisa

Kamil Majchrzak opowiada „Rz” o koszmarze, jaki przeżył po oskarżeniu o stosowanie środków dopingujących. Tenisista został zawieszony na 13 miesięcy, choć udowodnił, że zakazana substancja znalazła się w organizmie bez jego wiedzy.

Aktualizacja: 04.07.2023 06:40 Publikacja: 04.07.2023 03:00

Kamil Majchrzak

Kamil Majchrzak

Foto: AFP

W jaki sposób dowiedział się pan o pozytywnym wyniku badań antydopingowych?

Zawodowi tenisiści mają konta na portalu ITIA (Międzynarodowa Agencja ds. Uczciwości w Tenisie – przyp. red.). Za pośrednictwem tego kanału odbywa się nasza komunikacja z organami antydopingowymi. Pierwszą wiadomość dostałem 30 listopada. Wracałem wtedy z podróży poślubnej, byłem na walizkach. Nie przejrzałem tego maila. Potem chciałem odczytać wiadomość, ale zapomniałem hasła. Zanim dostałem nowe, minęło kilka dni. 5 grudnia odczytałem wiadomość. Miałem dwa tygodnie na reakcję od momentu powiadomienia mnie przez ITIA, a ja na samym początku straciłem pięć dni.

Jak pan zareagował?

Byłem zdruzgotany, w rozsypce, czułem się jak w żałobie. Do tego wiadomość szybko przedostała się do opinii publicznej i w tym stanie musiałem się do tego odnieść, nie mając zupełnie nic. To było dla mnie bardzo trudne. Na początku nie wiedziałem, co mi grozi. Mój trener Marcel Du Coudray wszystko mi wyjaśnił. Byłem zagrożony karą czteroletniej dyskwalifikacji.

Czytaj więcej

Kamil Majchrzak z końcem roku wraca do gry

Jak zamierzał się pan bronić?

Trener pomógł mi zorganizować zespół prawników z Włoch, który miał doświadczenia w podobnych sprawach, a w Polsce zwróciłem się o pomoc do mecenasa Ludwika Żukowskiego i mecenas Katarzyny Wita. Wiedziałem, że najpierw muszę mieć dobre wsparcie prawnicze. Potem musiałem zlokalizować źródło zanieczyszczenia i odpowiedzieć na pytanie, skąd w moim organizmie znalazły się niedozwolone substancje. Nigdy, nawet przez chwilę nie myślałem, aby oszukiwać i stosować środki dopingujące. To wbrew moim przekonaniom. Trop padł na suplementy, które wtedy stosowałem.

Dlaczego pomyślał pan właśnie o suplementach?

Na turniejach w Winston-Salem i US Open miałem problemy ze skurczami. Po przeanalizowaniu sytuacji wiedziałem, że nie były to skurcze mięśniowe na tle nerwowym, tylko mięśniowym. Miałem za sobą rok, w którym grałem już prawie wyłącznie w cyklu ATP, z coraz lepszymi zawodnikami. Wymagania wzrastały. Przygotowania wymagały większego niż wcześniej wydatku energetycznego. Wraz ze sztabem zdecydowaliśmy, że zatrudnimy renomowanego w świecie sportu dietetyka. Został poinformowany, że jestem profesjonalnym sportowcem, podlegam kodeksowi dopingowemu i wszystko, co mi zleci, musi być czyste. Dietetyk wprowadził kilka zmian w suplementacji. Od razu padło podejrzenie na nowe środki. Testy antydopingowe przeprowadzone w czasie turniejów w Winston-Salem, US Open i przed wrześniowym meczem w Pucharze Davisa dały wynik negatywny. Dopiero testy zrobione dwa tygodnie później w Sofii, a potem w Tokio i Seulu, dały wynik pozytywny. Wtedy stosowałem nowe środki. Sprawa była jasna.

Czytaj więcej

Kamil Majchrzak na dopingu. Jego sytuacja jest praktycznie beznadziejna

Co to za środek i jak go pan nabył?

Zanim cokolwiek wezmę, dokładnie sprawdzam jego zawartość. Ani na etykiecie, ani w żadnym dostępnym źródle informacji nie było wymienionych substancji zabronionych w sporcie. Poza mną sprawdzał to mój sztab oraz dietetyk, który mi go polecił. Nie było żadnych przesłanek, że włączenie tego produktu do mojej suplementacji może nieść ze sobą jakiekolwiek ryzyko naruszenia kodeksu antydopingowego. Został sprowadzony przez internet.

Wiadomo panu, czy inni sportowcy też go stosowali?

Tak, również ci, którzy byli poddawani kontrolom antydopingowym. Aż do mojej sprawy nie było jednak z nim żadnych problemów.

Kiedy pan już wiedział, że to może być ten środek, co pan zrobił?

Wysłałem je do akredytowanego laboratorium antydopingowego w Turynie. To były saszetki. Zostało mi jeszcze kilka sztuk z tego samego pudełka. Wysłałem je też do ITIA. Potwierdzono obecność niedozwolonych substancji. Wartości znalezione w moim moczu pokrywały się z tymi, jakie były zawarte w tym produkcie. Miałem konkretne dowody, na których mogłem bazować i przedstawić całą historię – udowodniłem, że wszystko co się stało, było nieświadome. Najważniejsze dla mnie było także to, że substancje, które u mnie znaleziono w tych ilościach, nie mogły wpłynąć na poprawę moich parametrów fizycznych – siły, wydolności, szybkości. Żeby tak było, musiałyby być to wartości od kilkuset do kilku tysięcy razy wyższe.

Wciąż groziły panu jednak cztery lata dyskwalifikacji?

Tak – po analizie próbek B, które potwierdziły wyniki próbek A, dostałem list – niczym akt oskarżenia – w którym podano, że grożą mi cztery lata dyskwalifikacji. Wtedy miałem jednak już wszystkie dowody na swoją obronę w ręku. Wszystko: co się stało, kiedy i jak. Przesłałem dokumenty do ITIA. Do tego zaoferowałem saszetki, które mi pozostały. Na zlecenie ITIA wysłałem je do laboratorium Międzynarodowej Agencji Antydopingowej (WADA) w Kanadzie, aby oni niezależnie potwierdzili wyniki z Turynu. To trwało kolejne dwa miesiące. Rezultaty były podobne. ITIA sama się przekonała, że wartości w moim moczu pokrywają się z tymi wykrytymi w produkcie. Dzięki temu udowodniłem, że substancje dostały się do mojego organizmu w sposób nieświadomy i nie zamierzałem oszukiwać.

Czytaj więcej

Kamil Majchrzak ma dopingowy problem

Dyskwalifikacja potrwa do 29 grudnia 2023 roku. To dla zawodowego sportowca sroga kara, choć nie było zbrodni ani przestępstwa dopingowego?

Liczyłem na niższy wymiar kary, ale najważniejsze, że mam określoną datę powrotu do gry. Zaniechałem dalszej walki. Gdybyśmy z prawnikami zdecydowali się na przekierowanie sprawy do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS), sprawa mogłaby się ciągnąć dłużej niż te 13 miesięcy. Nie było warto.

W swoim wpisie wspomniał pan, że w tych ciężkich chwilach pomogła panu rodzina, przyjaciele, a świat tenisa jak się odniósł do tej sprawy?

Stanął za mną murem. Wszyscy mnie wsparli. Nikt nie wierzył, że mógłbym cokolwiek świadomie zrobić, by oszukiwać. Wszyscy mnie znają, moją etykę, moje podejście do pracy i sportu. Dostałem mnóstwo wsparcia i ciepła.

A przeżył pan jakieś rozczarowanie – kimś bądź czymś?

Zdziwiło mnie kilka reakcji. Dotyczyło ogółu, wśród znajomych nie miałem takiego przypadku. Współczesny świat – niestety – żyje sensacją.

Śledził pan to, co się dzieje w tenisie?

Do finału Janka Zielińskiego w Australian Open nic nie oglądałem. Nie sprawdzałem nawet rezultatów. Czasami tylko sprawdzałem suche wyniki moich przyjaciół. Ten finał był moim pierwszym obejrzanym od zawieszenia.

A trenuje pan?

Przez pierwszy miesiąc nie za bardzo wychodziłem z domu, przybrałem na wadze, cały czas jestem na etapie zrzucania zbędnych kilogramów. Znając datę powrotu mogę teraz konkretniej zaplanować działania pod kątem powrotu na zawodowy kort.

Czy współczesny sportowiec może uchronić się przed taką „wpadką”, skoro każdy suplement diety, każdy lek może być zanieczyszczony?

Rekomendacja ITIA jest taka, żeby nie przyjmować żadnego suplementu, a jeśli już, to na własne ryzyko. Biorąc cokolwiek, akceptuję ryzyko. Mogę wysłać suplement, który zamierzam wziąć, do laboratorium i zapłacić, żeby go przebadali pod kątem obecności niedozwolonych substancji. Na wynik poczekam dwa miesiące, wydam kilka tysięcy euro. Nie słyszałem, żeby ktokolwiek coś takiego zrobił.

W tenisie jest problem z dopingiem?

Tenis stał się sportem bardzo fizycznym, ale co tydzień mamy turniej i jesteśmy badani. Sam mam kilkanaście testów w sezonie. W tym roku, pomimo zawieszenia, zostałem przebadany już trzy razy.

Co dalej? W tej chwili zajmuje pan 218. miejsce w rankingu ATP…

Nawet na to nie patrzę. Będę spadał dalej. Do stycznia stracę wszystkie punkty. Zacznę karierę od zera, pewnie od turniejów ITF i to od eliminacji. Czeka mnie trudna walka o przebicie się z powrotem do czołówki. Na razie muszę uspokoić głowę, zamknąć sprawę i wtedy zacząć przygotowania.

Wyszedł pan z tego stanu otępienia, „żałoby”?

Kiedy dowody potwierdziły, że to wydarzyło się wskutek zanieczyszczonego produktu i nie miałem intencji przyjęcia niczego zabronionego, jest już dużo lepiej. Dla mnie to było oczywiste od samego początku. Teraz mogłem to udowodnić. Z dnia na dzień coraz bardziej oswajam się z rzeczywistością.

W jaki sposób dowiedział się pan o pozytywnym wyniku badań antydopingowych?

Zawodowi tenisiści mają konta na portalu ITIA (Międzynarodowa Agencja ds. Uczciwości w Tenisie – przyp. red.). Za pośrednictwem tego kanału odbywa się nasza komunikacja z organami antydopingowymi. Pierwszą wiadomość dostałem 30 listopada. Wracałem wtedy z podróży poślubnej, byłem na walizkach. Nie przejrzałem tego maila. Potem chciałem odczytać wiadomość, ale zapomniałem hasła. Zanim dostałem nowe, minęło kilka dni. 5 grudnia odczytałem wiadomość. Miałem dwa tygodnie na reakcję od momentu powiadomienia mnie przez ITIA, a ja na samym początku straciłem pięć dni.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Rafael Nadal w 1/8 finału ATP Madryt. Niezniszczalny Hiszpan znowu może marzyć
Tenis
Co za mecz w Madrycie! Iga Świątek dała popis tenisa i zagra w ćwierćfinale
Tenis
Iga Świątek – Sara Sorribes Tormo. Kim jest rywalka Polki?
Tenis
Hubert Hurkacz w czwartej rundzie w Madrycie. Polak poczuł się pewnie na ziemi
Tenis
Zendaya w „Challengers”. Być jak Iga Świątek i Coco Gauff
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?