Wychowała się w rodzinie lubiącej sport (ojciec Josef był piłkarzem, brat Filip wciąż nim jest - gra na bramce), mogła wybierać dyscyplinę, padło na tenis, bo był blisko dziewczynki z Ołomuńca. Miała sześć lat, gdy w pierwszy raz wzięła rakietę do ręki i tak zostało, tym bardziej, że wychowywała się w czasach gwiazdorskiej gry Rogera Federera. W Ołomuńcu trenowała całą młodość, solidni czescy trenerzy zrobili z niej tenisistkę wszechstronną, silną i sprawną, od siebie dodała kreatywność na korcie, która przyszła jednak z pewną dojrzałością. Dopiero w 2019 roku przeniosła się z treningami do Pragi.
Grając dzięki wsparciu rodziny i pożyczkom od tenisowych inwestorów, z początku z trudnem wiązała koniec z końcem. Za młodu nie wygrywała bowiem zbyt wiele – dwa turnieje singlowe i jeden deblowy w cyklu ITF, w 2016 roku była jeszcze poza pierwszą pięćsetką rankingu WTA. Przełom przyszedł w 2018 roku, gdy przeszła w końcu wielkoszlemowe kwalifikacje w Nowym Jorku. Rok później ruszyła już szybko w górę rankingów, m. in. dzięki pokonaniu Magdy Linette w finale turnieju WTA w Seulu i dotarciu do pierwszego ćwierćfinału Wimbledonu. Długi i kredyty spłaciła.
Czytaj więcej
Iga Świątek w półfinale, który zamienił się w nieplanową sesję wieczorną, zwyciężyła Brazylijkę Beatriz Haddad Maię 6:2, 7:6 (9-7). Wielki paryski finał z Karoliną Muchovą w sobotę
Tamten Wimbledon pokazał światu, że świetnie czuję grę na trawie (wygrała w 1/8 finału z ówczesnym nr 3 na świecie, Karoliną Pliskovą), ma twardy charakter i pełnię umiejętności tenisowych, jeśli czegoś jej brakuje, to żelaznego zdrowia do tenisa.
Tak zostało (w Paryżu też zaczęła cierpieć w półfinale) , choć w ekipie zawsze ma fizjoterapeutę i z biegiem lat wypracowała sposoby unikania urazów. Przede wszystkim ogranicza starty, mniej więcej do połowy tego, co zwykle grają koleżanki z WTA Tour. W czasie przerw nie gra w tenisa na punkty, dba o to, aby odpocząć, mieć czas na powrót do Czech i pobyt z rodziną.