Takiej Igi Świątek nie widzieliśmy od czasu, gdy została liderką światowego rankingu. Zdarzały się jej porażki, ale nigdy nie była tak zdominowana, tak bezradna.
Ani na chwilę nie udało się jej odzyskać inicjatywy. A straciła ją bardzo szybko, bo przegrała już swego pierwszego gema serwisowego i po chwili było 0:3. Mogła odrobić stratę przy stanie 1:4, miała break pointy, ale szansy tej nie wykorzystała. W ostatnim gemie Rybakina znów przełamała podanie Polki, która zakończyła seta podwójnym błędem serwisowym.
Czytaj więcej
Polka przegrała mecz półfinałowy 2:6, 2:6 z Jeleną Rybakiną. Równej walki nie było, także dlatego, że Iga miała kłopot z kontuzją
W secie drugim było jeszcze gorzej. Liderka światowego rankingu popełniała seryjnie błędy (przede wszystkim z forhendu), groziło jej to, co tak często sama fundowała ostatnio rywalkom – wstydliwa porażka 0:6. Na szczęście Rybakina prowadząc 5:0, pierwszy raz w meczu przegrała swój serwis. Była to jednak chwilowa słabość, Polka przy stanie 1:5 obroniła wprawdzie dwie piłki meczowe, ale to pozwoliło jedynie na uniknięcie upokorzenia.
Usprawiedliwieniem słabej gry może być ból żeber, o którym Świątek wspomniała po porażce. – Nie grałam często z kontuzjami. To dla mnie nowa sytuacja. Ostatnim razem grałam z urazem w Roland Garros 2019 i to jedyny turniej, jaki od tej strony pamiętam. Byłam więc dość młoda. Teraz jestem na zupełnie innym poziomie. Na mecze takie jak z Jeleną trzeba być w stu procentach sprawną – mówiła Polka po półfinale.