Po latach będzie się wspominać, że to był rok, który przewrócił hierarchię kobiecego tenisa.
Godną następczynią Ashleigh Barty została 21-letnia dziewczyna z Polski, która z turnieju na turniej dojrzewała do coraz większych sukcesów, by w teksańskiej hali zakończyć na półfinale rewelacyjny sezon.
Czytaj więcej
Turniej w Paryżu wyłonił ósemkę na Finał ATP. Nie zagra kontuzjowany Carlos Alcaraz. Iga Świątek bez porażki w grupowych rozgrywkach Finału WTA.
Nie chce kłamać
Każde podsumowanie jej tegorocznej gry wygląda imponująco. 67 wygranych meczów, tylko 9 porażek; 8 zwycięstw turniejowych (wśród nich dwa wielkoszlemowe w Roland Garros i US Open oraz „Sunshine Double”, czyli tydzień po tygodniu w Indian Wells i Miami), 10 finałów w 17 startach, 37 wygranych spotkań z rzędu (ta seria trwała 135 dni), gigantyczna przewaga nad rywalkami w rankingu WTA (dla dokładnych: Iga zakończy rok z dorobkiem 11 085 punktów), 22 sety wygrane do zera i prawie 10 mln dolarów podniesione ze światowych kortów – to są osiągnięcia, które zasadnie porównuje się z dawnymi wyczynami Sereny Williams, Martiny Navratilovej lub Steffi Graf.
Przegrany 2:6, 6:2, 1:6 półfinał z Aryną Sabalenką w Fort Worth pokazał jedynie, że Iga nie jest maszyną do gry i bywa zmęczona (w drugim półfinale Caroline Garcia pokonała Marię Sakkari 6:3, 6:2).