Świątek jako najwyżej rozstawiona zaczyna czeski turniej w środę od meczu drugiej rundy z Ajlą Tomljanovic (34. WTA), reprezentującą Australię Chorwatką, która ostatnio zdobyła rozgłos w US Open, zakończywszy karierę Sereny Williams.
Czytaj więcej
Polska liderka rankingu światowego zdecydowała ze sztabem, że zaraz po WTA Finals w Forth Worth nie wystartuje w finałach Billie Jean King Cup w Glasgow. Decyzja była spodziewana, może skłoni WTA i ITF do lepszej współpracy.
– Czuję się tu jak w domu, większość ludzi na trybunach to Polacy. Podoba mi się, że w Ostrawie jest tak spokojnie. Po Nowym Jorku dobrze przyjechać w miejsce, w którym można naprawdę odpocząć – mówi Świątek, która tym razem zagra bez trenera Tomasza Wiktorowskiego i większości ekipy, aby grupa wsparcia też złapała oddech przed wylotem do San Diego i na Finały WTA w Forth Worth. W tym sezonie dwa razy zdecydowała się na taki manewr – w Dubaju oraz Stuttgarcie – i wyszło nieźle.
– Będziemy z trenerem współpracować zdalnie. Mamy w takich przypadkach odpowiednie procedury – podkreśla liderka rankingu, dodając, że po wygraniu turnieju wielkoszlemowego powrót do cyklu może być trudny, ale jest gotowa, tym bardziej że sukces w Nowym Jorku dał jej poczucie, że może wygrywać w każdych warunkach.
Małym sukcesem Świątek z początku tego tygodnia była też szybka reakcja władz Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF) na oświadczenie, że Polka nie zagra w finałach Billie Jean King Cup. Krytyka zbitki terminów tego turnieju z WTA Finals spowodowała, że głos zabrał szef ITF David Haggerty.