Azarenka może śmiało mówić, że w tenisie zrobiła więcej od innych: była numerem 1 rankingu WTA, wygrała dwa turnieje Wielkiego Szlema, zdobyła złoty medal olimpijski (Londyn 2012, w mikście z Maksem Mirnym). Jest jedną z nielicznych Białorusinek znanych poza krajem, co właściwie od początku jej sukcesów wykorzystywał Aleksander Łukaszenko, dyktator z Mińska.
Kiedy wygrała Australian Open 2012, prezydent wysłał jej list gratulacyjny zaczynający się od słów: „Wiktorio, jesteście dumą Białorusi. Ojczyzna jest wam wdzięczna…”.
Niedługo później przypiął do klapy Azarenki Order Ojczyzny III stopnia – jedno z najwyższych odznaczeń, które do tej pory przyznawano bohaterom wojennym, nie sportowcom. Pięć lat później dodał drugie – Order Honoru.
Kolejne spotkania dały początek przyjaźni, z którą Azarenka może mieć kłopoty, ale na razie nie widać, by miała odwagę powiedzieć, że na nią się nie godzi. Białoruski prezydent uznał zaś, że warto nie pamiętać, iż zasługa ojczyzny w rozkwicie talentu Wiktorii jest żadna i trzeba było wyjazdu 14-latki do USA, by jej kariera mogła się zdarzyć.
Czytaj więcej
Skutki napadu Rosji na Ukrainę będą widoczne w Indian Wells, gdzie zaczyna się największy turniej tenisowej wiosny. Grają Iga Świątek i Hubert Hurkacz.