Korespondencja z Londynu
Trzeba było poczekać niemal do wieczora, ale warto było. Agnieszka Radwańska wygrała z Kateriną Siniakovą 6:3, 6:1 prezentując wszystkie uroki technicznego tenisa. Widowisko nie było długie, trwało niewiele ponad godzinę, ale ładne: doszło zachodzące słońce, długie cienie, życzliwi widzowie i rywalka, której młodość i niewątpliwy zapał nie mogły wystarczyć na talenty Polki.
W takich meczach Agnieszka Radwańska zwykle pokazuje wiele, tak było i tym razem. Serie wolejów przy siatce, loby, minięcia, skróty, było wszystko – dla koneserów i zwykłych oglądaczy tenisa. Już w połowie pierwszego seta Siniakova rozkładała bezradnie ręce i patrzyła z wyrzutem na trybuny.
Mowa ciała była jasna: robię co mogę, a piłki i tak wracają. Rzeczywiście wracały, a po ostatniej kort nr 3 wstał i zrobił Polce małą owację – było za co. Godzina zabawy, jakiej na innych kortach się nie uświadczy.
Następną rywalką Radwańskiej będzie dobra znajoma, Dominika Cibulkova, z którą tak łatwo nie pójdzie. Kibice pamiętają ich boje, ostatni przegrany w Eastbourne także. Słowaczka wygrała w sobotę z Eugenie Bouchard, prezentując znaną bojowość.