Reklama
Rozwiń

Wimbledon: Serena na defiladzie

W sobotnim finale zobaczymy Serenę Williams i Andżelikę Kerber – jak w Australian Open. Dziś półfinały mężczyzn.

Aktualizacja: 07.07.2016 22:50 Publikacja: 07.07.2016 19:04

Wimbledon: Serena na defiladzie

Foto: AFP

Relacja z Londynu

Co do Sereny wątpliwości nie było żadnych. Tylko niepoprawni ryzykanci mogli stawiać na Jelenę Wiesninę, której wizyty w wielkoszlemowych finałach ograniczały się dotychczas do debla.

Minęło 48 minut od uderzenia pierwszej piłki i już było po meczu: 6:2, 6:0 dla broniącej tytułu Sereny.

Trudno było coś radzić Rosjance. Próbowała nieśmiało wszystkiego. Może więcej ataków przy siatce dałoby jej minimalną szansę na wyrównane gemy, ale jak atakować, gdy każdy strzał Amerykanki, serwisowy czy forhendowy, od razu spychał do obrony. Punkty uciekały błyskawicznie, brakowało czasu pomyśleć.

Serena przechodziła w przerwach spokojnie ze strony na stronę, niemal nie okazując wzruszenia. Tylko raz czy dwa krzyknęła sobie coś pod nosem, gdy popsuła łatwą piłkę. Można napisać, że przedefilowała z godnością do 28. finału Wielkiego Szlema (dziewiątego w Londynie) i znów jest o krok od wyrównania osiągnięcia Steffi Graf (22 tytuły wielkoszlemowe).

– Trzy finały w jednym roku to dla każdej innej osoby na tej planecie byłoby cudowne osiągnięcie. Dla mnie jedynie trofeum w ręku i zwycięstwo oznacza sukces. Finały nie wystarczą. Sądzę, że to czyni mnie wyjątkową. To czyni ze mnie Serenę. I wolę, żeby nie mówić o mnie „jedna z najlepszych kobiet w sporcie wszech czasów", tylko „jeden z najlepszych sportowców wszech czasów" – mówiła skromnie Amerykanka.

Wynik pierwszego półfinału oznacza też, że niezależnie od tego, która z pań w sobotę podniesie w górę puchar, Serena Williams pozostanie nr 1 rankingu WTA. Prowadzi w nim od lutego 2013 roku, w przeliczeniu na tygodnie – 176.

Przy siatce amerykańska mistrzyni powiedziała Jelenie: „Do zobaczenia wkrótce". Panie miały wyznaczony na czwartek ćwierćfinał deblowy, Serena z Venus kontra Rosjanki: Wiesnina i Jekaterina Makarowa.

To, że Serena będzie walczyć w finale singla z Andżeliką Kerber, też stało się jasne zaskakująco szybko, już w połowie pierwszego seta. Wtedy właśnie Niemka z Puszczykowa odrobiła stratę gema serwisowego i zaczęła wyraźnie panować na korcie.

Nadzwyczajny zryw najstarszej uczestniczki turnieju nie wydawał się możliwy. Publiczność oczywiście sprzyjała Venus, rzadka choroba (zespół Sjögrena) przeszkadza jej od lat w uprawianiu sportu, lecz 36-letnia Amerykanka wykazuje hart ducha, i słusznie, bo nawet jeśli siostrzanego finału nie będzie, Venus awansuje na 7. miejsce w rankingu WTA.

Kerber wygrała po godzinie i niecałym kwadransie 6:4, 6;4, okrzyk radości w niemieckiej strefie dziennikarskiej nie był bardzo głośny.

Piątek, dzień półfinałów męskich, oznacza znów emocje dla gospodarzy, bo zagra Andy Murray. Jego mecz z Tomasem Berdychem (drugi na korcie centralnym po spotkaniu Rogera Federera z Milosem Raonicem, początek o godz. 14) ma interesujące podteksty.

Pomijając potrzebę odrodzenia nadwerężonej przez politykę imperialnej dumy, wiadomo w tenisowym świecie, że panowie za sobą nie przepadają. Trenerskie roszady też dodają pieprzu rywalizacji. Ivan Lendl odmówił ostatnio przejścia do obozu Czecha, by zaraz podpisać ponowny kontrakt ze Szkotem. U Berdycha pracuje Dani Valverdu, kiedyś bliski kumpel Murraya, ale potem doradca wyrzucony z pracy. Iskry będą, ale Wimbledon lubi ten ogień.

Transmisje na sportowych antenach Polsatu.

Tenis
Mistrz Wimbledonu zawieszony. Kolejny taki przypadek w tenisie
Tenis
Iga Świątek wzięła na siebie zbyt wielki ciężar. Nie miała jeszcze tak trudnego sezonu
Tenis
Joao Fonseca jak Jannik Sinner. Nowa siła w męskim tenisie
Tenis
Iga Świątek z dwoma zwycięstwami. Czas na Australię
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Tenis
Podcięte skrzydła Orłów. Iga Świątek daleko od finału
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku