Federer w ćwierćfinale zakończył niewiarygodną podróż Mischy Zvereva, gracza z innego świata. Napisać, że Niemiec lubi chodzić do siatki, to nic nie napisać. Mischę końcowa linia kortu po prostu odpycha, dlatego atakuje nawet po drugim serwisie.
Kiedyś taki tenis popłacał, był skuteczny i bywał piękny. Stefan Edberg skradający się drobnymi kroczkami do siatki, by zagrać woleja z bekhendu, to jedno z najpiękniejszych wspomnień ze starego kortu centralnego w Wimbledonie. Ale dziś, i w starciu z kimś takim jak Federer, szalony atak to taktyka samobójcza i Mischa się o tym przekonał, choć kilka pięknych piłek zagrał i chwała mu za to, bo już wkrótce tacy jak on odejdą bezpotomnie.