Tenisowy świat patrzy na Serenę Williams, która chce zdobyć 16. tytuł singlowy w Wielkim Szlemie, patrzy na Wiktorię Azarenkę i Marię Szarapową. Czy to wygodna pozycja psychologiczna dla Agnieszki, taki atak trochę z drugiej linii?
Nie zastanawiam się nad tym, Agnieszka też koncentruje się na swoim tenisie. Ona nawet nie wie, ile ma punktów straty do Sereny, nie patrzy, jakie dziewczyny znajdują się za jej plecami. Kompletnie nie zaprząta sobie tym głowy. Z pewnością punkty i pozycja w rankingu są istotne, bo odzwierciedlają prestiż, poziom, dają możliwość rozstawienia. Generalnie rzecz ujmując, Agnieszka ma swoje cele, także krótkoterminowe, które realizujemy z dnia na dzień. Wszystko to, co robi w Krakowie, ma sens. Są też oczywiście inne cele, bardziej długofalowe. Myślę, że Agnieszka jest na jak najlepszej drodze, aby spełnić swoje sportowe marzenia.
Ivan Lendl o komikach z loży Murraya
Lekki wiaterek, pochmurne niebo, na trybunach uwijali się jedynie technicy z Channel 7, stacji, która produkuje sygnał telewizyjny z Australian Open. Na korcie nr 6 Tomasz Wiktorowski i siostry Radwańskie. W samo południe. Agnieszka ćwiczyła dropszoty.
Na zakończenie zabawa w strącanie buteleczek. Precyzja serwisu, a przy tym mnóstwo humoru. Stawka niebagatelna: kawa w sieci Starbucks.
Przez chwilę na trening sióstr popatrzył znakomity francuski deblista Michael Llodra. Jerzy Janowicz też zatrzymał się na moment, po czym zniknął w tunelu, nie chcąc spóźnić się na spotkanie z fizjoterapeutą. Agnieszka nie rozmawia z dziennikarzami przed turniejem. Igrzyska w Londynie wspomina pod tym względem źle i postanowiła to zmienić. Najpierw mecz – potem rozmowa.
Porozmawiał natomiast Ivan Lendl, ośmiokrotny zwycięzca turniejów Wielkiego Szlema. Człowiek, który potrafi trzy godziny doradzać przez telefon swemu podopiecznemu Andy'emu Murrayowi, bo nie znosi podróży. Lendl twierdzi, że kluczem do sukcesu jest przyjemność z pracy i mądre wprowadzanie innowacji. Cieszy się, że jego rodacy pokonali Hiszpanów w finale Pucharu Davisa, ale martwi się, że za Radkiem Stepankiem i Tomasem Berdychem nie kroczy zdolna młodzież. Rozumie też głód sukcesu w Polsce, ale apeluje, aby nie wywierać zbyt dużej presji na zdolnym Jerzym Janowiczu.