Bilans otwarcia niestety nie jest idealny, szkoda Kubota, który przegrał z Hiszpanem Danielem Gimeno-Traverem 7:6 (7-4), 4:6, 0:6, 6:4, 4:6. Radwańskiej (7:5, 6:0 z Bojaną Bobusic z Australii) oraz Janowiczowi (7:5, 6:4, 6:3 z Włochem Simone Bolellim) poszło lżej, co nie znaczy gładko.
O Bobusic, dziewczynie urodzonej 25 lat temu w Belgradzie, trudno było przed meczem wiele powiedzieć, poza tym, że budowała swą skromną karierę na dalekiej emigracji.
Najpierw w rozgrywkach uniwersyteckich w Kalifornii (ma dyplom socjologa z University of California w Berkeley), potem w Perth, w Australii, gdzie pracę dostali jej rodzice, inżynierowie.
Mieszał wiatr
W Australian Open zagrała po raz pierwszy rok temu, dzięki dzikiej karcie. Kolejną dziką kartę wywalczyła w turnieju kwalifikacyjnym australijskich tenisistek. W decydującym meczu pokonała trochę naszą Monique Adamczak. Gdy wyszła na Margaret Court Arena i zaczęła odbijać piłki z Radwańską, miała chyba jeszcze w sobie dobrą energię z tamtego turnieju, bo początek meczu rakiety nr 4 na świecie z rakietą nr 307 okazał się zaskakująco wyrównany.
W grze mieszał wiatr, obie musiały do niego przywyknąć, ale dopiero gdy Agnieszka stanęła przed przykrą możliwością przegrania pierwszego seta w tym roku (było 4:5 i serwis rywalki), przywróciła rządy swej nie tyle silnej, ile skutecznej ręki.