Ojcem chrzestnym wrocławskiego challengera został Józef Michalski, naczelny miesięcznika „Tenis”, który skrzyknął wiele wpływowych osób z Dolnego Śląska, by założyły Stowarzyszenie Promocji Tenisa Advantage 2100 i zorganizowały turniej. Najwięcej obaw budziło wylewanie w Hali Ludowej tenisowego podłoża Decotourf, ale po trzech dniach zmagań operacja zakończyła się sukcesem. Historyczna edycja miała długą nazwę (KGHM Polska Miedź SA Polish Indoors Wrocław 2000), ale skromne nagrody (75 tys. dol. i motocykl Honda). W turnieju biło się o nie pięciu Polaków, jednak żaden z nich nie wszedł nawet do drugiej rundy. Podobnie jak Władymir Wołczkow z Białorusi, któremu jednak nie przeszkodziło to pięć miesięcy później stać się sensacyjnym półfinalistą Wimbledonu – przegrał tam z samym Pete’em Samprasem. We Wrocławiu wygrał Czech Martin Damm, o dziwo bardziej znany jako deblista.
Miedź na światowych rynkach drożała, więc ranga imprezy rosła. W 2001 roku triumfował nieznany bliżej Axel Pretzsch z Niemiec – tym razem dodatkiem do pieniędzy była pluszowa wiewiórka, bo mercedesy z bordową tapicerką ustawione wokół kortu tylko reklamowały sponsora. Z czterech naszych tylko Łukasz Kubot – swój chłopak z Lubina, zresztą siedziby KGHM – wygrał jeden mecz w turnieju głównym. Publiczność pocieszał Mansour Bahrami z Iranu, który od lat pokazuje sztuczki z rakietą i piłeczką. Jego obecność przydałaby się też rok później, bo w 2002 roku Polacy polegli z kretesem: tym razem żaden nie awansował do drugiej rundy. Powiało za to wielkim światem: supervisorem był słynny sędzia Garry Armstrong, bywalec Wielkich Szlemów i imprez z cyklu ATP, a wygrał równie bywały w tenisowym świecie Włoch Davide Sanguinetti.
Największy challenger na świecie pod względem puli nagród (150 tys. dol.) i obiektu (sklepienie Hali Ludowej ma wysokość 42 metrów), stał się marką, która w 2003 roku do Wrocławia przyciągnęła dziewięciu tenisistów z pierwszej setki rankingu ATP. Znów przyjechał Sanguinetti (wtedy 48. ATP), a także Bohdan Ulihrach z Czech, Wayne Arthurs z Australii i Sargis Sargisjan z Armenii. Wszystkich pogodził Słowak Karol Kucera. Wreszcie dało się też dobrze opisać grę Polaków: Adam Chadaj przebił się przez eliminacje, chociaż na dalsze boje nie starczyło już sił; znów jeden mecz wygrał Kubot, podobnie jak para Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg w grze podwójnej, co miało zwiastować ich dalsze sukcesy. Wszyscy dostali oklaski od dzieci ze szkół z Dolnego Śląska, którym organizatorzy – dla podniesienia frekwencji – przyznali darmowy wstęp na kort, a potem do kina.
Listę startową piątego challengera tradycyjnie zdominowali nasi południowi sąsiedzi. Gwiazdą miał być Słowak Dominik Hrbaty (44. ATP), ale odpadł w ćwierćfinale. Z czterech zawodników w turnieju głównym najlepiej spisał się, o dziwo, Fyrstenberg, który jako pierwszy Polak w historii KGHM Polish Indoors dotarł do ćwierćfinału. W deblu razem z Matkowskim znów polegli w drugiej rundzie, ale godnie zastąpiła ich para Łukasz Kubot i Bartłomiej Dąbrowski, czyli mariaż młodości z doświadczeniem, którzy przegrali dopiero w finale. W singlu zwyciężył Karol Beck – Słowak oczywiście. Dla chętnych była wycieczka do kopalni w Polkowicach-Sieroszowicach, kilometr pod ziemię, gdzie dobrze było widać, ile się trzeba napocić, aby najpierw wydobyć rudę, a potem odsiać z niej 2 procent miedzi. Selekcja zupełnie jak na korcie.
W 2005 roku miedź spadła w rankingu, więc pula nagród również: do 75 tys. euro. Zwycięzca Robin Vik z Czech (wówczas 366. na liście ATP) odnotował – jak sam mówił – największy triumf i zarobek w karierze. Po drodze odprawił ośmiu rywali, bo grał w eliminacjach – w tym szwajcarską gwiazdę Marka Rosseta (weterana, mistrza igrzysk olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku), Duńczyka Kristiana Plessa oraz najwyżej rozstawionego Czecha Michala Tabarę w finale. We Wrocławiu Vik grał piąty raz, zawsze zaczynał od wygrania eliminacji – jak widać, cierpliwość popłaca. Polacy nie wykorzystali szansy, jaką dała słabsza obsada, i znowu zagrali marnie. Tylko Kubot prezentował się jak oczekiwano – wygrał trzy mecze w turnieju, w ćwierćfinale przegrał z Tabarą. Debel także wygrali Czesi: Lukas Dlouhy i Martin Stepanek.