Na odwrocie portretu wykaligrafowana piórem dedykacja i data – 1901. Znaczy to, że tenis, skoro stanowił dekorację w zakładzie fotograficznym, był już w mieście popularny. Potwierdzają to stare encyklopedie: najstarsze place do gry powstały we Wrocławiu około 1900 roku na obrzeżach parku Południowego przy obecnej Pułtuskiej, czyli tam, gdzie dziś mieści się siedziba klubu KKT Wrocław.
Wysyp kortów nastąpił w latach 20. Za wzorcowy uznano piękny obiekt zaprojektowany w 1926 przez niemieckiego architekta Richarda Konwiarza w kompleksie Stadionu Olimpijskiego: składa się z trzech kortów turniejowych i sześciu treningowych, na które błogi cień rzuca szpaler grabów. Nad kortami góruje też pawilon klubowy z ceramicznym dachem i wieżą zegarową. Do 1945 roku korty tenisowe powstały również przy innych projektach Konwiarza, widać zapalonego tenisisty: w parku Wschodnim, na Stadionie Pilczyckim i przy ulicy Sztabowej.
Po wojnie, gdy Breslau na powrót stał się Wrocławiem, część kortów uległa likwidacji. Imprez tenisowych było jak na lekarstwo, dopiero w 1953 roku zorganizowano mistrzostwa Polski, które odbyły się zresztą przy Stadionie Olimpijskim. W tamtych czasach w podobnych imprezach startowała cała krajowa czołówka, poza Władysławem Skoneckim, który akurat bawił za granicą, co wykorzystał Andrzej Licis. Wśród pań Jadwiga Jędrzejowska bez problemów zdobyła tytuły w singlu i mikście – dwa z 65 (!), jakie w sumie wywalczyła w karierze.
Na kolejnych mistrzostwach Polski we Wrocławiu – w latach 1960 i 1966 – lepsze były już inne zawodniczki: Krystyna Filipówna i Danuta Wieczorkówna, choć w 1966 roku Jędrzejowska zdobyła jeszcze tytuł w grze podwójnej. Obydwa turnieje panów wygrał Władysław Gąsiorek. W 1966 roku w finale – w trzecim secie było 8:6 – pokonał Piotra Jamroza, czyli zawodnika, co warto odnotować, miejscowej Gwardii. Jamroz wygrał wtedy jeszcze w mikście z Danutą Calińską, w finale pokonując silną parę Jędrzejowska i Gąsiorek.
Jamroz to najlepszy wrocławski tenisista minionego stulecia. Jego dobra postawa na wspomnianych mistrzostwach kraju sprawiła, że w 1966 roku powołano go do reprezentacji Polski na Puchar Davisa. Wystąpił w meczach ze Szwecją (3:2) i Zjednoczoną Republiką Arabską (4:1). W tym pierwszym pojedynku wsławił się tym, że grał z ręką w gipsie rozciętym tuż przed meczem, aby móc w miarę swobodnie podrzucać piłkę przy serwisie. Wystarczyło do wygrania jednego singla, ale więcej powołań do kadry już nie dostał.