Reklama
Rozwiń

Gra lepsza niż wynik

Puchar Davisa. Nad Jeziorem Bodeńskim nie zdarzył się cud i mimo zaskakująco dobrej gry Polacy występujący bez swoich dwóch najlepszych tenisistów przegrywają 0:2 ze Szwajcarią - pisze nasz korespondent z Kreuzlingen.

Aktualizacja: 08.02.2008 21:27 Publikacja: 08.02.2008 21:10

Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski główny atut w tym meczu

Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski główny atut w tym meczu

Foto: Fotorzepa

Red

Przed meczem z Polską szwajcarska prasa nie miała wątpliwości. W tym pojedynku dla Helwetów nie ma wiele do wygrania, a za to sporo do stracenia. I mówiąc o tym, bynajmniej nie mieli na myśli około 100 tys. franków (ponad 210 tys. zł), które związek musiał dołożyć do organizacji pojedynku z Polską. To było wiadomo już dawno. Zresztą o takich sumach w Szwajcarii się nie rozmawia. Jak już, to raczej z żalem przypomina się, że w mieszczącej 2650 miejsc Bodensee-Arena pozostało około 600 wolnych miejsc, które przecież można było sprzedać (bilety po 51 i 61 franków).

To sytuacja wręcz odwrotna niż w Polsce, gdzie 100 tysięcy to w tenisie wielka suma, szczególnie we frankach, a każdy organizator imprezy tenisowej byłby zachwycony mając w kasie pieniądze za ponad dwa tysiące biletów. Tym jednak na pierwszy rzut oka różni się tenisowa Szwajcaria od tenisowej Polski.

Już same tytuły prasowe w stylu „Karne zajęcia w Kreuzlingen” („Tagesanzeiger"), czy „Role jasno rozdane” („Mittelland Zeitung”) wyraźnie wskazywały, że nad Jeziorem Bodeńskim trzeba odbębnić mecz z mało atrakcyjnym rywalem i ruszyć dalej w stronę Grupy Światowej.

Jednak Brytyjczyk Nick Brown, oficjalnie doradca polskiej ekipy a w rzeczywistości kapitan reprezentacji zrobił wszystko, by Dawid Olejniczak i Błażej Koniusz uwierzyli w swoją szansę i nawiązali walkę z Helwetami, mimo braku Łukasza Kubota i Michała Przysiężnego.

Pierwszy mecz pokazał już jak wiele i niewiele zarazem dzieli nas od Szwajcarów. - Rywal chyba zbyt łatwo oddał mi kilka punktów w decydujących momentach setów – analizował Stephane Bohli, który w pierwszym pojedynku niemal 2,5 godziny walczył z Dawidem Olejniczakiem. Przez większą część meczu nie było widać różnicy 150 miejsc w rankingu (Bohli – 143, Olejniczak 306), pokazywała się dopiero w końcówkach setów. Olejniczak chciał, ale nie trafiał. A raczej trafiał w aut i siatkę, a Bohli po prostu przebijał i cierpliwie czekał na błąd Polaka. Pomyłki zdarzały się zbyt często, jak choćby w tie breaku drugiej partii, gdy zawodnik Mery Warszawa popełnił cztery niewymuszone błędy, sam grzebiąc swoje szanse.

- Błędy w kluczowych momentach – to był powód porażki. Jestem wyjątkowo zły na siebie! – komentował swój występ Olejniczak, ale po chwili jednak dodawał, że nie ma się czego wstydzić po takim meczu.

Jeszcze mniej musiał się wstydzić Błażej Koniusz, któremu przyszło zmierzyć się ze Stanislasem Wawrinką, 34 tenisistą świata. Polak to obecnie 524 zawodnik rankingu ATP. Mimo tak kolosalnej różnicy Koniusz był chwilami równorzędnym rywalem dla Szwajcara. Niestety, znów w końcówkach zabrakło rutyny. Polak miał w drugiej partii trzy piłki setowe. Nie wykorzystał ich i przegrał tie break oraz trzeciego seta.

W sobotę gra podwójna (Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski to nasz główny atut w tym meczu) a w niedzielę dwa pozostałe single. Szwajcarom do zwycięstwa brakuje już tylko jednego punktu.

Stephane Bohli - Dawid Olejniczak 6:4, 7:6 (3), 6:4.

Stanislas Wawrinka – Błażej Koniusz 6:3, 7:6 (5), 6:3

Tenis
Mistrz Wimbledonu zawieszony. Kolejny taki przypadek w tenisie
Tenis
Iga Świątek wzięła na siebie zbyt wielki ciężar. Nie miała jeszcze tak trudnego sezonu
Tenis
Joao Fonseca jak Jannik Sinner. Nowa siła w męskim tenisie
Tenis
Iga Świątek z dwoma zwycięstwami. Czas na Australię
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Tenis
Podcięte skrzydła Orłów. Iga Świątek daleko od finału
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku