Tymczasem na obiekt w pobliżu Porte d’Auteuil należałoby wysyłać w celach szkoleniowych – choćby i w drugim tygodniu imprezy – nie tylko naszych reprezentantów, trenerów, kibiców czy przedstawicieli mediów, ale przede wszystkim wiecznie niedowartościowanych polskich kortowych. Niech patrzą i niech się tam uczą.
Turniej paryski ma rangę nieoficjalnych mistrzostw świata na ziemi. Z pewnością oficjalnym mistrzostwem świata należy nazwać to, co gospodarze rokrocznie wyczarowują z drobno mielonej cegły.
Na potrzeby Roland Garros pracują od lat dwie cegielnie, jedna na północ, druga na południe od Paryża. Ich wyboru dokonano pod kątem zawartości gliny w cegłach wędrujących na żarna. Na turnieju produkuje się blisko 100 ton czerwonej mączki o średnicy od 1,5 do 2 mikronów, co oznacza raczej pył niż drobny żużel. Każdy kort posiada sześć starannie dobranych warstw, dzięki czemu pod spodem utrzymuje się wilgoć, ale na wierzchu jest zawsze sucho, twardo i nawet dość ślisko.
Bieganie po takim podłożu to przeżycie bajeczne. Na pewno niezapomniane dla kogoś, kto ma na co dzień do czynienia z rodzimymi kartofliskami. Przed laty wspólnie ze Zdzisławem Ambroziakiem poszliśmy w ślady Johna McEnroe i Andrei Jaeger bawiących się na jednym z bocznych kortów. Nim nas porządkowi przegonili, zdążyliśmy przeżyć euforię, jaką daje możliwość ślizgania się po tak przygotowanym podłożu. Dyskutowaliśmy potem chyba z godzinę, dlaczego u nas na najczęściej spotykanym rodzaju nawierzchni nie ma zwyczaju przesiewania wysypywanej mączki. Dlaczego nie sprząta się po zimie średnich i drobnych kamyków, dlaczego byle jak wywala na plac to, co w worku, polewa wodą i zaraz wystawia rękę w kierunku klienta z kasą.
Oczywiście obaj znaliśmy odpowiedź. Na naszych obiektach za długo pracowali byle jak opłacani pracownicy, na dodatek nieznający się na tym, czym się powinni zajmować. Nie było komu zmienić złych nawyków, bo w klubach poważniejsze rzeczy czekały, by je wreszcie ktoś naprawił. Anglicy wymyślili tenis na nawierzchni skrajnej, jeśli idzie o przygotowania. Nawet dziś, przy nowoczesnym sprzęcie, trudno wyobrazić sobie zajęcie bardziej pracochłonne i jałowe niż szykowanie kortu trawiastego.