Bilet w jedną stronę

Wpadł mi w ręce stenogram z ostatniej konferencji prasowej Amelie Mauresmo. Francuzka biadoli nad swym losem, wylicza kontuzje, z jakimi ostatnio się borykała. Była numer jeden kobiecego tenisa z dwóch ostatnich turniejów WTA Tour odpadała po pierwszym meczu.

Publikacja: 30.09.2008 02:52

„Muszę o tym wszystkim szybko zapomnieć, ale przede wszystkim zaakceptować realia. Tylko wtedy mam szansę powrotu” – tłumaczyła mediom zawodniczka, która spadła do trzeciej dziesiątki rankingu, nie jest już dziś rozstawiana i wyraźnie przestała zagrażać największym postaciom cyklu.

Równo dwa lata temu Mauresmo triumfowała w Australian Open i w Wimbledonie, a w madryckim turnieju mistrzyń oglądaliśmy jej genialne pojedynki z Belgijką Justine Henin.

Banalna operacja wycięcia wyrostka plus nieznośnie uciekający czas sprawiły, że Francuzka nagle wylądowała na bocznym torze. Sytuacja jest o tyle poważna, że za kilka miesięcy Mauresmo będzie obchodzić 30. urodziny. To wiek, w którym myśli się o sportowej emeryturze, a nie o powrocie na szczyt.

Wyparowali już z kortów ostatni bohaterowie Roland Garros sprzed epoki Nadala. Cztery lata temu argentyński finał w Paryżu rozpalił widzów do białości: Guillermo Coria prowadził z Gastonem Gaudio 6:0 5:1, potem miał dwa meczbole, ale przegrał. Puchar Muszkieterów wziął człowiek uważany za słabego psychicznie, ponoć niesprawdzający się w ważnych pojedynkach.

Gastona Gaudio tamten wielki tytuł usatysfakcjonował i wypalił zarazem. Przed dwoma laty stracił ochotę na turniejową młóckę. Teraz czasem jeszcze śni, że wraca, ale jak się budzi, to nie ma w sobie dość sił, by od nowa przeżywać stresy. Gaston, jako że skończył 30 lat, zawsze może wszystko wytłumaczyć wiekiem.

– Musiałbym znów znaleźć się tam, gdzie kiedyś już w tych rozgrywkach byłem, a to jest teraz po prostu nierealne. Każdy inny powrót nie ma dziś sensu – mówi Gaudio. Jego finałowy rywal sprzed czterech lat, Coria, wciąż olśniewa techniką, ale już w drugim z kolei sezonie nie potrafi pokonać nikogo znanego. W I rundzie tegorocznego Roland Garros chwilami przypominał dawnego Corię. Tylko chwilami. Mecz swobodnie wygrał Hiszpan Tommy Robredo.

Profesjonalny tenis jest okrutny. Kariery przypominają podróż pociągiem. Jeśli ktoś wysiądzie na peron choć na chwilę, a pociąg ruszy w dalszą drogę bez niego, na dogonienie nie ma większych szans. Ci bardzo młodzi czasem jeszcze ambitnie próbują gonić. Niektórym nawet udaje się wskoczyć z powrotem, za co zresztą dostają od ATP i WTA specjalne nagrody. Ale to są tylko wyjątki. Większość ma bilet w jedną stronę. Muszą zrobić miejsce następnym.

„Muszę o tym wszystkim szybko zapomnieć, ale przede wszystkim zaakceptować realia. Tylko wtedy mam szansę powrotu” – tłumaczyła mediom zawodniczka, która spadła do trzeciej dziesiątki rankingu, nie jest już dziś rozstawiana i wyraźnie przestała zagrażać największym postaciom cyklu.

Równo dwa lata temu Mauresmo triumfowała w Australian Open i w Wimbledonie, a w madryckim turnieju mistrzyń oglądaliśmy jej genialne pojedynki z Belgijką Justine Henin.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Tenis
Z piekła do nieba. Carlos Alcaraz wygrywa Roland Garros
Tenis
Coco Gauff wygrała Roland Garros. Nowe porządki w Paryżu
Tenis
Roland Garros. Iga Świątek sprowadzona na ziemię. Będzie nowa królowa Paryża
Tenis
Roland Garros. Paryż w ekstazie, rewelacyjna Francuzka znów sprawiła sensację
Tenis
Iga Świątek w półfinale Roland Garros. Złapała wiatr w żagle