Najlepsza polska tenisistka zagrała dobry mecz. Przegrała 6:4, 1:6, 4:6 i nie awansowała do ćwierćfinału turnieju w Miami, lecz były chwile, gdy można było uwierzyć, że wygra.
W pierwszym secie od stanu 1:3 doszła do 5:3, a zwycięska piłka setowa była chyba najładniejszą w meczu: po wymianie skrót, następnie lob za plecy Venus Williams i kolejny skrót, do którego Amerykanka już nie była w stanie zdążyć, choć próbowała.
Moc amerykańskiej tenisistki w końcu przeważyła, lecz w grze Polki było znacznie więcej spokoju i konsekwencji niż w poprzednich spotkaniach. Nawet szybko przegrany drugi set nie zmienił tego wrażenia. Gdy Radwańska przegrywała 1:5 w trzecim secie, rezultat też nie oddawał tego, co działo się na korcie.
Trzy kolejne gemy wyrównały brak ścisłego związku gry z wynikiem. Polka wygrała je walcząc o każdą piłkę, nawet trochę przestraszyła Williams. Trzeba tylko żałować, że przy stanie 4:5 Radwańska nie wykorzystała prowadzenia 40-0 w gemie i nie wyrównała, ale jej rywalka w odpowiednich momentach wyciągała najlepszą broń: serwisy nie do obrony. Mecz też skończyła najłatwiej jak można – dwoma asami.
Menedżer sióstr Radwańskich Victor Archutowski jest zdania, że Agnieszce gra się dziś łatwiej, gdy nie czuje przymusu wygrywania z teoretycznie słabszymi rywalkami. – Z mocnymi, jak Venus, może być swobodniejsza, rodzice i media nie mają wtedy tak dużych oczekiwań – mówił „Rz”. – Powiedziałbym także, że po moich doświadczeniach z Anną Kurnikową, Nataszą Zwieriewą czy Olgą Barabańszczykową, zmienne nastroje i kaprysy Isi na razie nic nie znaczą – dodał.