W najważniejszym meczu turnieju widać było, że grają dwie najlepsze (wśród zdrowych) tenisistki świata. Spotkanie nie zawiodło także tych, którzy lubią być zaskakiwani przez panie z rakietami. Wygrała ta, która o tenisie wie więcej i tę wiedzę potrafiła wykorzystać we właściwych momentach. Kim Clijsters to w tym roku mistrzyni najważniejszych meczów: grała rzadko, ale dotała do pięciu finałów i gdy już dotarła, to nie przegrała żadnego.
Belgijka, zdaniem wielu fachowców, z odrobiną premedytacji wybrała Samanthę Stosur jako rywalkę w półfinale. Na siłę Australijki umiała odpowiedzieć siłą, a gdy wygrała tie-break pierwszego seta, w drugim już miała finał na wyciągnięcie rakiety. Woźniacka zagrała w półfinale z Wierą Zwonariową i awansowała w podobny sposób: najpierw jeden set walki, potem zbieranie owoców przewagi.
Mimo tego, że obie finalistki nie wygrały wszystkich spotkań grupowych, nikt nie miał wątpliwości, że finał ma właściwą obsadę. Zaczął się jednak od sporej przewagi tenisistki z Belgii. Świetny forhend, pewny bekhend, spokój podczas wymian, wszystko to złożyło się na wygraną w pierwszym secie i prowadzenie w drugim 4:1.
To były najciekawsze fragmenty meczu. Część publiczności już widziała Belgijkę z pucharem w dłoniach, ale Dunka ma, daną wielkim sportowcom, wolę przetrwania najtrudniejszych chwili. Karolina zacisnęła zęby i sporo ryzykując, ruszyła do kontrataku. Z kilku następnych gemów może być dumna. Dobrze kontrolowana agresja dała jej zwycięstwo w drugim secie 7:5 i udany początek drugiego: kolejne przełamanie serwisu rywalki.
Kim Clijsters wygrała wcześniej Masters dwa razy, w 2002 i 2003 roku. Niełatwo ją przestraszyć takimi zrywami. Wytrzymała, spokojnie zmieniła rytm swoich zagrań i znów zaczęła rządzić na korcie. Przy stanie 5:2 już trudno było uwierzyć w kolejną nagłą odmianę rezultatu, i rzeczywiście, dwa gemy później tenisistki dziękowały sobie za grę. – Poczułam najpierw wielką ulgę, że wszystko się wreszcie skończyło. Przez chwilę myślałam, że końca nigdy nie będzie. To była twarda walka. Pokazywałyśmy chwilami wielki tenis, ale chwilami najważniejsze okazywało się nasze świetne przygotowanie fizyczne. W sumie – na korcie było sporo dobrych zagrań. Wynik może nieco martwi Karolinę, lecz przecież ona ma wielką przyszłość, a ja nie wiem, czy dam radę grać tak dobrze jeszcze parę lat – mówiła Kim Clijsters.