Nie dał rywalowi wielu szans na zmianę wyniku. Jeśli nawet dał, to na krótko. Szkot stracił pierwszego seta, gdy przegrał znakomitą serię obustronnych strzałów (39 odbić) przy stanie 4:5. Wyraźnie rozbity, zaczął bronić drugiego seta dopiero od stanu 0:5. W trzecim też zerwał się tylko raz, gdy przegrywał 1:3 i wyrównał.
Sceny po zwycięstwie zwykle są podobne, ale oddawanie z radości widzom rakiety, koszulki, opasek, ręczników i nawet obu butów nie zdarza się tak często. Przy okazji zobaczyliśmy, że Serb nie przeszedł przez turniej bez problemów. Poklejone kolano, jeszcze bardziej połatany bark. W finale do ostatniej piłki wyglądał na niezniszczalnego, ale za tę intensywną pracę pewnie sporo zapłaci.
Nagroda też jest duża. Do 2,2 mln dol. australijskich i srebrzystego pucharu o oficjalnej nazwie Norman Brookes Challenge Cup dochodzi zgodna opinia, że Djoković zagrał w Melbourne lepiej niż trzy lata temu, że zwycięski półfinał z Rogerem Federerem i pokaz mocy w finale wskazują potencjalnego następcę coraz starszego Szwajcara i coraz bardziej poszkodowanego przez tenis Rafaela Nadala.
Djoković dojrzał do wielkich zwycięstw, był uprzejmy dla pokonanego rywala. – Wygrać z przyjacielem nie jest łatwo – mówił, ale czyny zaprzeczały słowom. Potem jeszcze udowodnił, że jak się ma formę z rakietą, to i z mikrofonem. Odbierając puchar, przypomniał widzom, że tenis to tylko gra, znacznie ważniejszą sprawą styczniowych dni w Australii była powódź i jej ofiarom dedykował swój sukces.
Murray po raz trzeci grał w wielkoszlemowym finale, po raz trzeci nie zdobył nawet seta i od niedzieli nie może już nawet mówić, że jego zmorą są jedynie magiczne odbicia Federera. Brytyjczycy wciąż muszą odliczać lata, które dzielą ich od ostatniego sukcesu tenisisty w Wielkim Szlemie. Minęło ich już 75 lub, jak piszą niektórzy, było to 270 turniejów wielkoszlemowych temu. – Będę dalej trenował, będę się starał pracować najmocniej, jak potrafię – mówił załamany Szkot, choć mina przeczyła obietnicy.
Może małą pociechą dla Murraya będzie fakt, że przed laty nawet Kim Clijsters przegrała cztery wielkoszlemowe finały, zanim wręczono jej puchar za pierwsze zwycięstwo w US Open. W Melbourne spełniła się po wielekroć. Zdobyła czwarty tytuł wielkoszlemowy, trzeci jako młoda matka, pierwszy w Australii.