Serb, który wie, kiedy skończyć bal

Mistrz Australian Open jest częścią serbskiego cudu tenisowego, który tak naprawdę trudno zrozumieć

Aktualizacja: 01.02.2011 03:30 Publikacja: 01.02.2011 00:15

Novak Djoković wygrał w Melbourne po raz drugi, teraz czas na wielkoszlemowe triumfy bliżej domu (fo

Novak Djoković wygrał w Melbourne po raz drugi, teraz czas na wielkoszlemowe triumfy bliżej domu (fot. Nicolas ASFOURI)

Foto: AFP

Może cudu w ogóle nie ma. Może po prostu kraj doskonałych koszykarzy i niezłych futbolistów dał przypadkiem światu w tym samym czasie talenty Jeleny Janković, Any Ivanović i Novaka Djokovicia.

Jeszcze niedawno Djoković był dla wielu tylko tym wysokim chłopakiem, który podczas US Open 2007 zabawnie parodiował Marię Szarapową, Andy’ego Roddicka i Rafaela Nadala – co w setkach powieleń pokazywał YouTube. Oczywiście grał też dobrze w tenisa, szybko awansował, czasem wygrywał z najlepszymi, ale nawet sukces w Australian Open 2008 nie przekonał, że w Belgradzie wyrósł mistrz nad mistrze.

Mówiono: grzeczny, pracowity, naturalny. Młodzieniec z mandatem na stałe miejsce w pierwszej dziesiątce świata. Dostał etykietę zdolnego, lecz z małym dopiskiem, że na szczyt raczej nie wejdzie, bo brakuje mu instynktu zwyciężania.

Lojalny wobec ojczyzny, lojalny wobec rodziny i współpracowników. Zajął uwagę mediów na dłużej, gdy w kwietniu 2008 roku pojechał do Kosowa, by w Mitrovicy, niedaleko miejsca urodzenia ojca Srdjana, wujów i ciotek, powiedzieć tamtejszym Serbom, że dedykuje im zwycięstwa. – Kosowo jest serbskie – powtarzał już wcześniej, zaraz po albańskiej deklaracji niepodległości republiki.

Dla rodaków bohater, także dlatego, że jako dziecko przeżywał bombardowanie Belgradu w 1999 roku i, jak twierdzi matka Dijana, ani razu nie zrezygnował z treningu. Ojciec chciał, by jak on został narciarzem albo piłkarzem, lecz kiedy była trenerka Moniki Seles powiedziała, że pięcioletni chłopak ma dryg do rakiety, uwierzyli. Jako właściciele pizzerii mogli ponieść koszty nauki. Mały Novak na pierwszy trening przyszedł z torbą, rakietą, piłkami, opaską na dłoń, czapką, termosem, bananem i kanapkami.

– Kto ci to tak ładnie spakował? – spytała trenerka. – Ja sam – odpowiedział. – A skąd wiedziałeś, co trzeba wziąć? – Z telewizji. Bliscy mówią, że taki pozostał: w pracy zaskakująco poważny od początku do końca, po tenisie rozrywkowy, choć bez przesady, wie, kiedy skończyć bal.

Wyrósł na tenisistę, którego wartości do końca jeszcze nie znamy. Nie zmienia trenerów, o Słowaku Marianie Vajdzie mówi, że to drugi ojciec. Nie zmienia też dziewczyn, jest od lat z piękną Jeleną Ristić, choć media plotkarskie czasem twierdzą inaczej.

Odkrywanie Novaka odbywa się powoli. Dziennikarze zachodni się dziwią: ma 23 lata, a lubi operę i tańce ludowe, czyta sporo, włada czterema językami, gra w golfa i kibicuje Crvenej Zvezdzie, wie, kto to jest Nikola Tesla. Przyjaźni się z Andym Murrayem i potrafi o nim powiedzieć: – No proszę, książek nie czyta, a jedną napisał, nawet dobrą. To o autobiografii Szkota.

Ma z czego żyć bez tenisa, bo miliony podniesione z kortów szybko poszły w inwestycje. W 2008 roku otworzył z rodziną w Belgradzie pierwszą restaurację Novak. Po roku przybyły trzy następne: w Belgradzie-Dorcolu, Kragujevacu i Kraljevie. Do tego ośrodek tenisowy, spa, centrum konferencyjne, sklep. Może nic oryginalnego, ale dochód pewny. Marka „Novak” oznacza w Serbii tyle, że na otwarcie obiektu przyjeżdża 400 gości, wśród sław biznesu, palestry, sportu i kultury znajdzie się i minister.

Rodzina Djokoviciów umie wykorzystać swój czas. Ojciec jest od 2009 roku organizatorem i właścicielem turnieju ATP Serbia Open w Belgradzie. Co roku jest więc okazja, by rodacy zobaczyli z bliska „Nole” (to jego serbski przydomek). Srdjan Djoković wydał już wojnę władzom serbskiej federacji tenisowej, której szefowi Slobodanowi Zivojinoviciowi zarzuca nie tylko brak wsparcia drużyny, która z jego synem zdobyła Puchar Davisa, ale także wieloletni brak pomysłu na rozwój tenisa. Na razie bitwę o zmianę prezesa przegrał, ale wojnę może wygrać.

Novak Djoković po drugim zwycięstwie w Melbourne mówił: – Jeszcze jestem tym trzecim. To Roger Federer i Rafael Nadal wciąż tworzą historię, ale dobrze, że już czasem się wtrącam.

Może cudu w ogóle nie ma. Może po prostu kraj doskonałych koszykarzy i niezłych futbolistów dał przypadkiem światu w tym samym czasie talenty Jeleny Janković, Any Ivanović i Novaka Djokovicia.

Jeszcze niedawno Djoković był dla wielu tylko tym wysokim chłopakiem, który podczas US Open 2007 zabawnie parodiował Marię Szarapową, Andy’ego Roddicka i Rafaela Nadala – co w setkach powieleń pokazywał YouTube. Oczywiście grał też dobrze w tenisa, szybko awansował, czasem wygrywał z najlepszymi, ale nawet sukces w Australian Open 2008 nie przekonał, że w Belgradzie wyrósł mistrz nad mistrze.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Tenis
17-letnia Rosjanka znów za silna dla Igi Świątek. Polka nie obroni tytułu w Indian Wells
Tenis
Brąz cenniejszy niż złoto. Iga Świątek bierze rewanż za igrzyska
Tenis
Indian Wells. Rozpędzona Iga Świątek
Tenis
Raj zamienił się w piekło. Hubert Hurkacz przegrywa w Indian Wells
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
WTA w Indian Wells. Iga Świątek w najlepszym wydaniu. Jest jedno ale
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń