Krzysztof Rawa z Londynu
Stary turniej ma nowych mistrzów. Czeszka pokonała w sobotę Rosjankę Marię Szarapową 6: 3, 6: 4. Serb do prowadzenia w rankingu światowym dodał w niedzielę zwycięstwo nad obrońcą tytułu Hiszpanem Rafaelem Nadalem 6: 4, 6: 1, 1: 6, 6: 3.
Mistrzyni urodziła się kilka miesięcy przed tym, jak w 1990 roku ostatni tytuł zdobyła inna leworęczna tenisistka, dziś legenda tenisa. Martina Navratilova siedziała w loży królewskiej i z wyraźnym wzruszeniem patrzyła na Petrę, która w godzinę i 25 minut wybiła z głowy Szarapowej myśl o drugim tytule.
Młoda Czeszka znalazła perfekcyjny sposób na rywalkę. Jej siłę zwalczyła siłą, pewność uderzeń wzmocniła mocną rotacją, zadziwiający spokój w pierwszym wielkoszlemowym finale dopełniał obrazu wydarzeń. Patrzyliśmy na rozedrganą Szarapową, która sześć razy traciła punkty po nieudanych serwisach, popełniała proste błędy przy wymianach. Rosjanka walczyła, starała się wykonać swój plan: serwować mocno, dokończyć pracę przy siatce lub wygrywającym uderzeniem. Ale zwycięski okazał się bardziej wszechstronny, zrównoważony i efektywny tenis Czeszki. Można było się spierać, czy Kvitova po korcie porusza się elegancko, czy też prezentuje „muskularny artyzm", ale tablica wyników szybko dawała odpowiedź.
Petra umiała wykorzystać wszelkie braki zwinności rywalki, szybko dostrzegała miejsca, których Szarapowa nie broniła, a gdy przychodziło do dłuższych wymian, oddawała piłkę mocniej. Gdy wydawało się, że powrót mistrzyni z 2004 roku jest możliwy, Czeszka szybko pokazywała, że takie nadzieje są fałszywe. Nie serwowała wybitnie, miała inne argumenty w ręku, ale przy piłce meczowej posłała pierwszego (i ostatniego) asa. Gdy już przeszła ceremonię wręczenia nagród, podziękowania, wywiady na gorąco i na spokojnie, poszła jeszcze do sali gimnastycznej. Tak wygląda młody czeski profesjonalizm.