Są pierwszą polską parą deblową, która dotarła do finału turnieju wielkoszlemowego. To ich życiowy sukces, ale nie czują się spełnieni. – Nie patrzymy wstecz. Wierzymy, że zdobędziemy ten puchar – mówi Matkowski. Fyrstenberg przyznaje, że przełomowy był ćwierćfinał: – Kiedy pokonaliśmy Leandera Paesa i Mahesha Bhupathiego, poczuliśmy, że stajemy przed wielką szansą.
Finałową porażkę z Juergenem Melzerem i Philippem Petzschnerem 2:6, 2:6 porównują do walki Adamek – Kliczko, którą obejrzeli przed swoim meczem. – Skończyliśmy tak jak Tomek – żartuje Matkowski. – To był fatalny dzień, bo przegrała też Legia – przypomina Fyrstenberg.
Finału singla mężczyzn Nadal – Djoković nie oglądali. – O 21.30 byłem już w łóżku. Sprawdziłem tylko wynik – mówi Matkowski, a Fyrstenberg dodaje: – Serb nie ma słabych punktów, jest silny psychicznie, ale nie sądzę, by powtórzył jeszcze taki sezon.
Priorytetem dla polskiej pary, którą wspierać będzie spółka Tauron Sprzedaż, są teraz turnieje wielkoszlemowe i igrzyska. – Dojrzeliśmy już do wygrywania Wielkich Szlemów. Najważniejsze to ustabilizować formę, bo ostatnio wyglądała jak sinusoida – zauważa Fyrstenberg.
Wcześniej czeka ich walka o piąty w ostatnich sześciu latach finał Masters. Po sukcesie w Nowym Jorku awansowali w rankingu z 12. na 8. miejsce, ostatnie gwarantujące udział w turnieju w Londynie.