Gwiazda polskiego tenisa pokonała Andreę Petkovic 7:5, 0:6, 6:4. Finał w stolicy Chin był lepszy niż ten w Japonii, bo znakomicie grały obie zawodniczki. Nagroda też była znacznie większa, nie tylko ta finansowa (775,5 tys. dol.): mistrzyni China Open wraca do pierwszej dziesiątki rankingu WTA i wychodzi na prowadzenie w wyścigu o ostatnie miejsce w turnieju Masters.
Finał był znakomitym widowiskiem i przesłonił fakt, że w Pekinie słabo zagrały największe sławy kobiecego tenisa, a więc na tle zmęczonych rywalek Polka z Niemką mogły lśnić pełnym blaskiem.
Plaster na kolanie
Nie można było chcieć od nich więcej – dały widzom dramat w trzech setach z kilkoma zmianami tempa i kierunku akcji. Bezkompromisowy i silny tenis Petkovic oraz wzbogacony o nadzwyczajny spokój inteligentny tenis Radwańskiej to było połączenie bez zarzutu.
Półfinały dobrze zapowiedziały ostatni mecz. Polka przekonała Włoszkę Flavię Pennettę, że sety takie jak z Karoliną Woźniacką zdarzają się rzadko. Petkovic rozniosła Monikę Niculescu, bo Rumunce zabrakło zarówno sił (grała, licząc z eliminacjami, siódme spotkanie), jak i pomysłu na rywalkę.
Niedzielny finał lepiej zaczęła Polka. Prowadzenie 4:1 zawdzięczała ciężkiej pracy na korcie i niemal bezbłędnej grze, a nie słabości rywalki. Wydawało się, że mecz skończy się nagle w połowie pierwszego seta, gdy przy wyniku 4:2 dla Radwańskiej i jej serwisie Petkovic odbiła piłkę, ale nagle skrzywiła się i upadła na kort. Zabolało prawe kolano, polały się łzy Andrei, niemieccy trenerzy bili głową w oparcia foteli. Interwencja lekarza była na szczęście skuteczna. Rywalka Agnieszki tylko chwilę obawiała się o chronioną plastrami nogę.