Hindus Rohan Bopanna i Pakistańczyk Asaim-ul-Haq-Qureshi są wśród ośmiu najlepszych par deblowych świata – grają w Finale ATP Tour w Londynie. Ale ważniejsze, pozasportowe zwycięstwo odnieśli kilka tygodni temu.
Pakistan uzyskał właśnie tymczasowe członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, w której zasiadają także Indie – zwaśnione mocarstwa nuklearne znalazły się w jednej drużynie. Przedstawiciel Indii przy ONZ zadzwonił z gratulacjami do swego pakistańskiego odpowiednika, a ten powiedział mediom: – Skoro Rohan Bopanna i Asaim Qureshi mogą grać po tej samej stronie siatki, my możemy zająć podobne pozycje w polityce.
Niemożliwe jest możliwe
Latem zeszłego roku obaj dyplomaci usiedli razem na trybunie, by obejrzeć finał US Open, w którym „indyjsko-pakistański ekspres" zmagał się z amerykańskimi braćmi Bobem i Mikem Bryanami. Azjaci przegrali 6: 7, 6: 7, ale udało im się niemożliwe – transmisję oglądały miliony widzów w Indiach i Pakistanie, od lat siadających przed telewizorami niemal wyłącznie podczas meczów krykieta. W tym sporcie rywalizacja obu krajów jest sprawą wagi państwowej, widowiskiem utrwalającym wzajemną niechęć.
Tymczasem Bopanna i Qureshi wyszli na kort w bluzach z napisem „Skończcie wojnę, zacznijcie tenis". Są laureatami kilku nagród pokojowych, a dochód ze sprzedaży pacyfistycznych koszulek i gadżetów przekazują fundacjom wspierającym ubogich i młodych sportowców. Zostali ambasadorami bezprecedensowej pokojowej kampanii.
Krykietowa wojna
Indie i Pakistan stoczyły cztery wojny, a niespełna dekadę temu groziły sobie użyciem broni atomowej. Napięcie dotyczy nie tylko spornej granicy w Kaszmirze, ale także wielu zamkniętych dróg i przejść granicznych. Wznowienie każdego połączenia autobusowego to wynik dyplomatycznych zabiegów, anonsowany z wielką pompą. Tuż po podziale Indii w 1947 r., gdy wybuchły krwawe zamieszki, Hindusi i Pakistańczycy wysyłali sobie upiorne ostrzeżenia – pociągi śmierci pełne pomordowanych. Teraz „indyjsko-pakistański ekspres" Bopanny i Qureshiego ma być symbolem nowych czasów.