Kubot między Australian Open a rekordem świata

Łukasz Kubot, najlepszy polski tenisista, o krótkim Australian Open, planach na ten sezon i o biciu rekordu Guinnesa w grze pod ziemią

Publikacja: 21.01.2012 01:17

Kubot między Australian Open a rekordem świata

Foto: AFP

„Rz": Zmienia pan w tym sezonie marszrutę. Zazwyczaj z Melbourne leciał pan do Santiago i poczynając od Chile zaczynał tournee po Ameryce Południowej. A teraz będzie powrót do Europy. Zmiana wynika z troski o zdrowie?

Łukasz Kubot:

Wyciągnęliśmy wnioski z poprzednich eskapad. W Ameryce Południowej musiałem często się przemieszczać samolotami. Częste podróże odbiły się negatywnie na moim organizmie, dlatego próbujemy z trenerem czegoś innego. Druga część sezonu była dla mnie makabrą, bo odczuwałem ogromne zmęczenie. Ponadto pomiędzy turnieje w Ameryce Południowej włożony jest w tym roku Puchar Davisa (Polska zagra z Madagaskarem w Arenie Ursynów). Nie wiem czy przemieszczanie się pomiędzy kontynentami byłoby sensowne. Nie mam pojęcia czy gra w 3 turniejach w Ameryce Płd byłaby opłacalna. Ponadto w tym roku nie muszę przebijać się przez eliminacje w dużych turniejach. Mam tu na myśli singla w Indian Wells i Miami. Mam poważne zamiary w singlu. Wracam do Europy. Będę chciał się jak najlepiej przygotować do turnieju w Zagrzebiu. Następnie zagram w głównym turnieju w Rotterdamie i w Memphis. Rozważam jeszcze występ w turnieju w Delray Beach lub w Acapulco. Co prawda oznaczałoby to konieczność zmiany nawierzchni z hard court na ziemię, ale w Meksyku zawsze dobrze mi się grało. A turniej w Acapulco zawsze jest bardzo dobrze obsadzony, więc warto powalczyć tam o najwyższe laury. Co prawda rozczarowałem w Australii, bo odpadłem już po 3 dniach turnieju (w singlu Kubot przegrał w I rundzie z Nicolasem Almagro – red.). Dawno nie kończyłem gry w Melbourne w pierwszym tygodniu, ale takie jest życie. Trzeba się ciągle uczyć, a prawda jest taka, że szczęście sprzyja przygotowanym. Najwyraźniej muszę jeszcze pilniej trenować, bardziej się starać, poprawić kilka elementów.

Gra z Hiszpanem Marcelem Granollersem to zupełnie nowy rozdział w pana deblowym życiorysie?

Marcel to bardzo dobry zawodnik. Ma duże doświadczenie, które nie ogranicza się tylko do gry singlowej. Rozegraliśmy razem dwa dobre mecze, jeden w Sydney, drugi w Melbourne. Nie chcę się tłumaczyć, że zabrakło nam w Australian Open szczęścia czy zgrania, nasi przeciwnicy, Santiago Gonzalez i Christopher Kas zagrali bardzo dobrze. Najważniejsze, że daliśmy z siebie wszystko, nie można nam zarzucić braku ambicji. Na razie byliśmy umówieni tylko na Australię. Nie wiem czy nasze drogi jeszcze w przyszłości się zejdą. Na razie chcę spokojnie wrócić do Europy i przygotować się do turniejów w hali.

Skoro sam kapitan hiszpańskiej reprezentacji w Pucharze Davisa, Albert Costa, dał szansę Granollersowi w deblu, to znaczy, że Marcel potrafi grać.

Jest wszechstronnym tenisistą, który potrafi zagrać i z tyłu kortu i przy siatce. Hiszpanie to niezwykła ekipa, jeden wspiera drugiego. Gdy jeden z nich gra, na trybunach siadają koledzy. David Ferrer nie szczędzi gardła rodakom, wszyscy Hiszpanie pomagają sobie na każdym kroku. Przed finałem Pucharu Davisa w Barcelonie w 2009 roku była taka scena kiedy hiszpańscy tenisiści jechali na sesję zdjęciową przed finałem. Utknęli w wąskiej uliczce w Barcelonie, na której rozkraczył się samochód. W środku siedzieli dwaj starsi panowie. Rafa spontanicznie rzucił pomysł, żeby pomóc starszym panom. Choć byli ubrani w garnitury, wszyscy jak jeden mąż wyskoczyli z auta i pomogli usunąć auto na pobocze, wezwali pomoc i zaczekali aż przyjadą fachowcy.

A co pan sądzi o parze, która w tym roku zaczęła ze sobą grać: Radek Stepanek i Leander Paes. Hindus wspaniale gra przy siatce, a Stepanek i pod siatką i przy linii.

Na pewno będzie to jeden z najlepszych debli na świecie. Wiem, że Radek i Leander są umówieni ze sobą na kilkanaście turniejów. Na pewno będę trzymał za nich kciuki, bo może nie są to zawodnicy lubiani w szatni, ale mają niewiarygodne czucie piłki. Uwielbiam ich styl gry. Radek Stepanek to kwintesencja oldschoolowego tenisa. Z kolei Leander Paes ma w swoim repertuarze bodaj najbardziej wysublimowanego woleja przy siatce.

Dlaczego nie są lubiani?

Takie już mają charaktery. Nie oglądają się na innych. Leander znany jest z tego, że lubi ostrzeliwać rywali na siatce. Idą va banque. Moim zdaniem to jedni z nielicznych zawodników, którzy pokazują charakter. Są głodni zwycięstwa, nie uznają półśrodków. Paes to gość, który może nie rzucać się w oczy przez trzy czwarte meczu, po czym nadchodzi jeden punkt, Leander budzi się jak nieczynny wulkan i zaczyna grać kosmiczne piłki. W szatni zwykło się mawiać, że Paesa trzeba wprowadzić w turniej. On nie gra za często, bardzo racjonalnie buduje swój kalendarz startów. Należy dać mu jeden, dwa mecze, a potem jak Leander wejdzie w rytm, to para błyszczy na korcie. Jest taka popularna sentencja w szatni: przebrnij z Paesem pierwszą i drugą rundę, a potem Leander weźmie cię na grzbiet i wygra z tobą turniej.

Swego czasu czescy tenisiści podjęli Argentyńczyków na uroczystej kolacji w kopalni w Ostrawie. Przed meczem w Pucharze Davisa Stepanek, Dlouhy zjechali pod ziemię z del Potro i spółką. Pan teraz podobno zamierzasz pobić rekord Guinnessa grając głęboko pod ziemią?

Pomysł zrodził się w głowie mojego strategicznego sponsora. Firma KGHM chce, abym zagrał z Michałem Przysiężnym mecz w kopalni. Mamy zamiar pobić rekord Guinnessa, bo ponoć nikt nie grał tak nisko pod ziemią. Szczegółów tej niezwykłej operacji nie znam, bo były one ustalane podczas mojego pobytu w Australii. Wiem, że mamy rozegrać ten niecodzienny mecz 6 lutego. Mam nadzieję, że warunki atmosferyczne na to pozwolą, bo może być bardzo gorąco, a przecież trzeba czymś oddychać. Wierzę, że przezwyciężymy problemy. Nie wiem do ilu wygranych setów mamy grać, być może wystarczy rozegrać jednego seta, aby wpisać się do księgi. Nie konsultowałem detali, ale myślę, że będzie bosko.

Rozmawiał w Melbourne Park Tomasz Lorek

„Rz": Zmienia pan w tym sezonie marszrutę. Zazwyczaj z Melbourne leciał pan do Santiago i poczynając od Chile zaczynał tournee po Ameryce Południowej. A teraz będzie powrót do Europy. Zmiana wynika z troski o zdrowie?

Łukasz Kubot:

Pozostało 96% artykułu
Tenis
Finał marzeń w Madrycie. Iga Świątek zagra z Aryną Sabalenką
Tenis
Magiczny tenis Igi Świątek. Jest drugi kolejny finał w WTA w Madrycie
Tenis
Rywalka Igi Świątek: „Jestem starsza i mądrzejsza”
Tenis
Madryt we łzach. Wzruszające pożegnanie Rafaela Nadala
Tenis
Hubert Hurkacz żegna się z Madrytem. Serwis tym razem nie pomógł
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił