Im bliżej decydującego meczu, tym Nadal gra lepiej. W półfinale rozbił Ferrera 6:2, 6:2, 6:1. Komentatorzy pytają: co może powstrzymać Hiszpana przed siódmym zwycięstwem w Paryżu? Jim Courier odpowiada w imieniu większości: – Tylko kontuzja. Niewielu stawia na Djokovica, choć Serb pokonał Rogera Federera 6:4, 7:5, 6:3.
Odliczając przerwę na deszcz, hiszpański półfinał nie trwał nawet dwóch godzin. Wyszli na kort, przez cztery gemy było trochę walki, a potem Ferrer już tylko ze smutkiem w oczach patrzył na swą klęskę.
Sam ją zapowiedział. – Nadal to najlepszy tenisista świata na kortach ziemnych, co roku poprawia uderzenia, wzmacnia i tak mocną grę – mówił dziennikarzom przed meczem. – Ja już jestem zadowolony. Dwa razy dochodziłem tu do ćwierćfinału, wreszcie jestem w półfinale, to też ulga – dodał i wszyscy usłyszeli w tych słowach usprawiedliwienie, a nie wolę walki o pierwszy w karierze finał Wielkiego Szlema.
W finale jest Nadal, siódmy raz w ciągu ośmiu lat, dla miłośników rekordów statystycznych to ważna chwila. Przeszedł tę drogę bez straty seta, za to z tenisowymi fajerwerkami, jakich dawno nie pokazywał. Nikt nie wierzy w ostrożne słowa trenera, wujka Toniego: – Nie jest w najwyższej formie, jeszcze robi sporo błędów.
– Grałem niemal perfekcyjnie? Nie, po prostu grałem dobrze. Nie ma w tym żadnej tajemnicy. Sukces to zawsze ciężka praca – powiedział Nadal chwilę po półfinale, tak mówi niemal zawsze.