Nowożytne igrzyska połączą się z tradycją gry na trawnikach już za miesiąc. Perspektywa gry o medale olimpijskie w miejscu, gdzie przestanie obowiązywać nakaz białych ubiorów, a na zielonych ścianach kortów pojawią się kolorowe nazwy sponsorów budzi duże emocje, ale na razie wszystko jest jak było: zielono-purpurowa flaga klubu, biało-fioletowe kwiaty, nienagannie przycięta trawa, szampan i truskawki z Kentu.
Choć wpływ igrzysk na turniej jest duży, na razie wygrywa Wielki Szlem. Najczęściej zadawanym pytaniem wciąż jest to, czy ktoś spoza męskiej wielkiej trójki (Andy Murray jakby tracił do niej dystans) może wygraćw Londynie. Łatwej odpowiedzi nie ma. Czasu na odpoczynek i treningi po Paryżu było mało, niektórzy, jak broniący tytułu Novak Djoković, wcale nie pokazali się w turniejach, inni, jak Rafael Nadal, grali oszczędnie. Piątkowe losowanie pokazało tylko, że wielcy od początku muszą brać się do pracy. Murray zagra z Nikołajem Dawydienką, Djoković z Juanem Carlosem Ferrero – to trudny start. Turniej kobiecy, z którym łączymy spore nadzieje, może przynieść chwile nostalgii – na pewno po raz ostatni zagra Kim Clijsters (początek z Jeleną Janković – to najciekawsza para otwarcia), zapewne po raz ostatni Venus Williams. Faworytki są inne: Serena Williams, Maria Szarapowa, Wiktoria Azarenka. Chciałoby się napisać, że także nr 3 na świecie – Agnieszka Radwańska.
Los był raczej przychylny dla Polki, ale nie do końca. Dobra wiadomość: liderka polskiej drużyny wreszcie znalazła się w tej połówce drabinki, w której nie ma Azarenki. Zamiana na Szarapową nie wydaje się bardzo korzystna, ale może będzie ciekawiej. Aby doszło do pierwszego wielkoszlemowego półfinału Polki musi się spełnić wiele warunków – pierwszy to zwycięstwo na otwarcie turnieju ze Słowaczką Magdaleną Rybarikową (121. WTA).
W drugiej rundzie, jak w Paryżu, Radwańska zagra zapewne z Venus Williams. Jeśli powtórzy wynik z kortów Rolanda Garrosa, to wtedy będzie teoretycznie łatwiej: Daniela Hantuchova, Flavia Pennetta, następnie Na Li lub Samantha Stosur w ewentualnym ćwierćfinale, gdyby turniej toczył się wedle rozstawienia.
W drabinkach singlowych po raz pierwszy jest aż pięcioro tenisistek i tenisistów z Polski. Urszula Radwańska i Łukasz Kubot, tak jak Agnieszka Radwańska, grają dzięki odpowiednio wysokiemu rankingowi. Druga z krakowskich sióstr zmierzy się z Mariną Erakovic (45. WTA) z Nowej Zelandii. Jeśli wygra, to prawdopodobnie trafi na Włoszkę Robertę Vinci, rundę dalej widać Francuzkę Marion Bartoli (nr 9). Najlepszy z Polaków zagra pierwszy mecz z Japończykiem Tatsumą Ito (70. ATP). Następny może być znacznie trudniejszy: rozstawienie wskazuje z dużym prawdopodobieństwem na nr 16, Chorwata Marina Cilicia.