Siedem lat minęło jak jeden rok

Agnieszka Radwańska po zwycięstwie nad Andżeliką Kerber

Aktualizacja: 06.07.2012 09:40 Publikacja: 06.07.2012 00:40

Siedem lat minęło jak jeden rok

Foto: ROL

To był dobry półfinał?

Agnieszka Radwańska

: Pierwsze, co czuję, to radość z awansu do finału Wielkiego Szlema, pierwszego w życiu. Mecz na początku był trochę nerwowy. Myślę, że dla nas obu. Ale po kilku gemach poczułam się naprawdę dobrze i sądzę, że to była na końcu niezła robota.

Była tu pani mistrzynią juniorek, myśli pani o tym, jak może czuć się mistrzyni seniorek?

Byłoby pięknie, na pewno. Oczywiście, że pamiętam tamten 2005 rok. Minęło szybko, siedem lat, a jakby tylko rok. Na pewno będę robić wszystko, co w mojej mocy, by trzymać nowe trofeum w dłoniach.

Skąd u pani taka odwaga i spokój w meczach z tenisistkami silniejszymi fizycznie?

Każda tenisistka jest trochę inna, ale większość to dziewczyny silniejsze ode mnie. Ja mam po prostu swój sposób – zmieniam rodzaje uderzeń i rotacje, to podstawa.

Zdobyła pani przez minione lata sporo doświadczenia w grze na trawie. Widzi pani różnice w porównaniu z debiutem?

Sądzę, że kiedy startowałam w Wimbledonie po raz pierwszy, korty były znacznie szybsze niż teraz. Zresztą to doskonale widać, wymiany są dłuższe. To podstawowa różnica. Odbicie piłki też wydaje się wyższe niż kiedyś.

Sądzi pani, że awans do finału Wimbledonu będzie kluczowy w pani karierze?

Jestem pierwszą polską tenisistką, która w epoce zawodowego tenisa grała w półfinale Wielkiego Szlema, jestem pierwszą, która zagra w finale.

Myślę, że to jest znaczący sukces. Wimbledon jest już obecny w historii polskiego tenisa, tej najlepszej historii, ja dołożyłam swój udział, więc to jest powód do radości.

Jak ważna jest dla pani szansa zostania nr 1 na świecie?

Bardzo chcę być liderką rankingu. Ale teraz przepraszam, naprawdę już nie mogę dalej mówić.

Andżelika Kerber, pokonana w finale

Był to dobry mecz. Próbowałam wszystkiego, by wygrać, ale Agnieszka była lepsza. Dobrze poruszała się po korcie, błędów niemal nie robiła. Myślę, że ma spore szanse, żeby wygrać turniej. Umie grać na trawie. Jeśli zagra w finale tak jak ze mną, to spowoduje, że Serena zacznie robić błędy. Cieszę się, że miałam za sobą kibiców w Polsce, zapewne najwięcej w Puszczykowie. Często tam bywam. W ćwierćfinale były za mną chyba całe tenisowe Niemcy, może i Polska też. Sądzę, że teraz kibice niemieccy będą wspierać Agnieszkę w finale.

Tomasz Wiktorowski, trener Radwańskiej

Zadecydował spokój Agnieszki. Wytrzymała początkową przewagę Andżeliki, nie przestraszyła się jej prowadzenia 3:1. Czy ten finał to największy sukces polskiego tenisa? Dla kibiców naszego sportu zapewne tak, ale dla mnie większym osiągnięciem byłby finał olimpijski, bo pamiętam, jak w kraju odbiera się medale igrzysk. Chorobę Isi leczymy na razie domowymi sposobami, bardziej radykalnych nie możemy stosować. Efedryna jest wykluczona z powodów antydopingowych. —k.r.

Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?