Jeszcze nie teraz

Agnieszka Radwańska przegrała pierwszy finał Wielkiego Szlema. Andy Murray czwarty. Mistrzami Wimbledonu zostali Serena Williams i Roger Federer

Aktualizacja: 09.07.2012 03:48 Publikacja: 09.07.2012 03:47

Serena Williams i Agnieszka Radwańska z nagrodami po finale, który Amerykanka wygrała 6:1, 5:7, 6:2,

Serena Williams i Agnieszka Radwańska z nagrodami po finale, który Amerykanka wygrała 6:1, 5:7, 6:2, fot. Kirsty Wigglesworth

Foto: AP

Korespondencja z Londynu

Na największe święto jeszcze nie czas, choć awans Polki na drugie miejsce na świecie plus srebrne trofeum i premia 575 tys. funtów to nie są małe nagrody pocieszenia.

Kto widział mecz, ten wie, że było na co patrzeć. Wejście tenisistek z bukietami w barwach klubowych, prezentacja, losowanie kolejności serwisu (to od kilku lat nowa tradycja, z udziałem gościa – dziecka ze szkoły specjalnej), wszystkie sceny składają się na budowanie napięcia.

Deszcz pomógł

Początek nie zapowiadał wielkich emocji. Rządziła Serena, jej serwis wspierany zaskakująco delikatnymi skrótami robił swoje. Polka przez wielu była skazywana na rolę drugoplanową i choć starała się, jak mogła, przy stanie 0:5 słychać było głosy komentatorów, że może powtórzyć się historia Nataszy Zwieriewej z 1988 roku, która swój pierwszy wielkoszlemowy finał przegrała ze Steffi Graf w Paryżu 0:6, 0:6.

Po pierwszym secie John McEnroe i inni wysławiali bez umiaru umiejętności Sereny, padały nawet zwroty, że to najlepsza tenisistka wszech czasów, z czym obecne w Londynie Martina Navratilova i Graf nie muszą się godzić. Agnieszka Radwańska na pewno się nie zgodziła. Po krótkiej przerwie, gdy kort centralny przesłoniono zielonym brezentem przed paroma kroplami deszczu (dachu nie ruszono), wyszła bardziej zdecydowana, nieustępliwa i wciąż waleczna.

Publiczność też jej pomogła. W Wimbledonie widzowie w większości świetnie znają subtelności tenisa, więc doceniano zagrania Agnieszki, im dalej w mecz, tym głośniej i cieplej. Polka przegrywała 1:3, 2:4, a potem, trochę po cichu, zaczęła kraść wygraną. Większość długich wymian wygrywała – tak jak zapowiadał trener Tomasz Wiktorowski. Odbijała podania niemal nie do odbicia. Zahamowała rozpędzoną Serenę kilkoma dobrymi serwisami. Trochę kasłała, trochę wycierała nos, ale na korcie się nie cofnęła. Jedna szansa na przełamanie, druga i za chwilę, trudno było nie zerwać się z krzesełka, było 7: 5.

Pod koniec drugiego seta i na początku trzeciego Agnieszka grała tak, że można było zacząć wierzyć, iż wygra ten finał. Przełom, już ostatni, przyszedł, gdy Serena pokazała wszystkim, jak serwuje się kolejno cztery asy. Tak wyrównała w decydującym secie na 2:2, odzyskała wiarę i zwyciężyła.

My cieszyliśmy się, że Jadwiga Jędrzejowska nie jest jedyną polską tenisistką, która pokazała, że gdzieś daleko nad Wisłą też pięknie umieją grać w tenisa. Amerykanie przypominali, że Serena dwa lata temu omal nie straciła życia przez zator w płucach, a dziś ma 14. tytuł wielkoszlemowy, piąty w Wimbledonie, jest czwartą tenisistką rankingu WTA (jej tata Richard powtarzał, że pierwszą – jest, była i będzie). Amerykanka zapowiedziała kolejne zwycięstwa: igrzyska, US Open, Masters, Australian Open, Wimbledon 2013...

– Jakby mi ktoś powiedział 15 lat temu, że będę stała tutaj po raz piąty jako mistrzyni, tobym uwierzyła. Taka jestem. Powiedziałabym wtedy: i bardzo dobrze. Mam 30 lat, lecz nigdy nie czułam się lepiej. Finał był dla mnie trudny wtedy, gdy w drugim secie zaczęłam się niepokoić. Ten niepokój wywołała coraz lepsza gra Agnieszki. Wszystkie piłki wracały na moją stronę. Trochę spanikowałam. Niepotrzebnie – mówiła.

Murray przegrał i płakał

Męski finał Roger Federer – Andy Murray nie przyniósł satysfakcji gospodarzom, Szwajcar wygrał  4: 6, 7: 5, 6: 3, 6: 4.

Bohaterem mediów przed finałem nie był rzecz jasna Federer, który miał wygrać po raz siódmy jak Pete Sampras, tylko pierwszy lokalny finalista od 1938 roku Andy Murray. Był on we wszystkich gazetach i programach telewizyjnych, a jak już rozebrano Andy'ego na cząstki, to dołączono analizę rodziny, przyjaciół i znajomych. Matkę Judy Murray ogłoszono matką brytyjskiego tenisa. Arcybiskup Yorku dr John Sentamu napisał specjalną modlitwę w intencji tenisisty.

Do loży królewskiej przyszły księżna Cambridge, czyli Kate Middleton, i jej siostra Pippa, bohaterki czasopism kolorowych i portali plotkarskich. Naród mókł i czekał, Murray przegrał. Zapłakał nad swą porażką na korcie centralnym, nic innego nie mógł zrobić.

Federer to geniusz, który nie chce się zestarzeć. Wygrał 17. turniej Wielkiego Szlema, jest wciąż władcą Wimbledonu (siódmy tytuł w Londynie – jak Pete Sampras). Brytyjczycy muszą uwierzyć w Szkota jeszcze raz,  wyjątkowo nie za rok, tylko już za trzy tygodnie, podczas igrzysk.

FINAŁY

Kobiety:

S. Williams (USA, 6) – A. Radwańska (Polska, 3) 6:1, 5:7, 6:2.



Mężczyźni:

R. Federer (Szwajcaria, 3) – A. Murray (W. Brytania, 4) 4:6, 7:5, 6:3, 6:4.

Debel kobiet:

S. Williams, V. Williams (USA) – A. Hlavackova, L. Hradecka (Czechy, 6) 7:5, 6:4.

Debel mężczyzn:

J. Marray, F. Nielsen (W. Brytania, Dania) – R. Lindstedt, H. Tecau (Szwecja, Rumunia, 5) 4:6, 6:4, 7:6 (7-5), 6:7 (5-7), 6:3.

Mikst:

L. Raymond, M. Bryan (USA, 2) - J. Wiesnina, L. Paes (Rosja, Indie, 4) 6:3, 5:7, 6:4.

Juniorki:

E. Bouchard (Kanada, 5) – E. Switolina (Ukraina, 3) 6:2, 6:2.

Juniorzy:

F. Peliwo (Kanada, 4) – L. Saville (Australia, 1) 7:5, 6:4.

Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?