Reklama
Rozwiń

Całkiem inne niż reszta

Venus i Serena Williams, dwie najbardziej rozpoznawalne tenisowe siostry na świecie. I najbogatsze

Publikacja: 19.08.2012 12:00

Venus, ojciec Richard i Serena w Los Angeles w czasach, gdy nikt jeszcze o dziewczynkach nie słyszał

Venus, ojciec Richard i Serena w Los Angeles w czasach, gdy nikt jeszcze o dziewczynkach nie słyszał. Ojciec twierdzi, że tenisowe kariery dla córek wymyślił dwa lata przed ich przyjściem na świat Venus w roku 1980

Foto: EAST NEWS

Uważa się, że postać kluczowa to Richard Williams, w którego głowie powstał zaczyn tej historii. Zawsze lubił opowiadać ludziom bajki. Dzieciom też. Skutki były różne. Kiedyś powiedział Sabrinie, najstarszej córce z pierwszego małżeństwa, że był koszykarzem Los Angeles Lakers. Przyjaciel ojca uświadomił dziecku, że to nieprawda. Sabrina zapamiętała tę historię i mówiła po latach: – Richard to manipulator. Lubi, by ludzie wierzyli w to, w co on chce, by wierzyli.

Richard Williams o pierwszej rodzinie po prostu nie mówił. Było, minęło. Osiem lat małżeństwa z Betty Johnson, piątka dzieci, dwóch synów, trzy córki. Rozwód w 1973. Obaj synowie w latach sukcesów Venus i Sereny siedzieli w więzieniu, jeden za rabunek, drugi za nieuprawnione użycie broni. Relacje pierwszej rodziny z drugą – nieznane. Najpewniej żadne.

Ojciec Williams imał się wielu zajęć. Dojście do tego, co jest prawdą, co nie, jeszcze potrwa. Reporterzy ustalili już, że po szkole średniej pracował w fabryce w Kalifornii. Potem założył w jednej z dzielnic Los Angeles małą agencję ochroniarską o nazwie Samson Security. Dostarczał do domów książki telefoniczne. Szukał zarobku na każdy sposób. Według jednego z biografów miał kiedyś twierdzić, że wykupił prawa do przestrzeni lotniczej nad Indiami i żądał opłat za przeloty.

Ktoś policzył, że w jednym roku podał 29 rodzajów swej działalności biznesowej, od reklamy przez butelkowanie wody do działalności wydawniczej. Lepiej było pytać, czego nie robił. Albo w ogóle nie pytać, bo odpowiedzi często były dziwne.

Kiedyś przyznał: – Zawsze głupio gadam. Wolę, jak ludzie myślą, że jestem głupi. Oracene Price spotkał w końcu lat 70. w Watts, dzielnicy Los Angeles. Chodzili do tego samego kościoła. Panna Price była pielęgniarką. Wykształconą – ukończyła Western Michigan University. Lubiła sport. Za młodu biegała, grała w koszykówkę, siatkówkę i baseball. Pracowała i samotnie wychowywała trójkę dziewczynek: Yetunde, Ishę i Lyndreę. Ich ojciec był znany z nazwiska, ale nieobecny. Yusef A.K. Rasheed zmarł, zanim Oracene poślubiła Richarda. Z tym ślubem też były niejasności. Jednym Richard mówił, że pobrali się w 1972 roku, innym, że znacznie później. Oracene Price stwierdziła, że było tak: pobrali się po narodzinach Venus w 1980 r.

Nie ma natomiast wątpliwości w kwestii rozwodu. Napisała o nim nawet agencja Associated Press. 30 października 2002 roku państwo Williamsowie podpisali papiery po 18-miesięcznej separacji. Nie było orzekania winy, finansowe aspekty rozdziału majątku pozostały tajemnicą rodzinną. Córki i rodzice pozostali mieszkańcami Palm Beach Gardens na Florydzie. Pani Williams powróciła do nazwiska panieńskiego.

– Dzieci zaakceptowały nasz rozwód, kochają nas tak samo, jak my kochamy je. Richard i ja będziemy kontynuować wspólną pracę dla dobra naszych dziewcząt i naprawdę życzę byłemu mężowi szczęścia – to słowa Oracene Price z depeszy AP.

Strzały przy korcie

Venus i Serena wzięły się z planu ojca, a plan powstał z oglądania telewizji. Wersja obowiązująca jest taka: był 5 czerwca 1978 roku, dzień finału Roland Garros. Grały Virginia Ruzici z Rumunii i Mima Jausovec z Jugosławii. Rumunka wygrała 6:2, 6:2. Odebrała czek na 40 tys. dolarów (pula nagród w Paryżu wynosiła wówczas 337 tys. dol.).

Widok takiego czeku za siedem meczów podziałał na Richarda tak mocno, że pobiegł do Oracene i zawołał: – Musimy mieć jeszcze dwójkę dzieci! Będą tenisistami, staną się milionerami. Zarobią w dwa tygodnie to co ja w rok.Yetunde, Isha i Lyndrea trochę odbijały piłki, ale sport nie interesował ich przesadnie. Richard, przy wszystkich zastrzeżeniach, nie zostawił nic przypadkowi. Trudne lata w Kalifornii nauczyły go, że ciężka praca plus planowanie daje efekty. Po latach powtarzał z dumą: – Wymyśliłem to wszystko dwa lata przed przyjściem Venus na świat. Venus Ebony Starr urodziła się 17 czerwca 1980 roku, Serena Jameka 28 września 1981 roku.

Richard nie miał żadnego pojęcia o tenisie zawodowym. Zaczął oglądać telewizję, kupił kasety wideo, podręczniki tenisowe. Żonę też zaangażował do współpracy. Przenieśli się do Compton na przedmieściach Los Angeles.

Pierwszy dzień Venus na popękanych asfaltowych kortach za wysoką drucianą siatką wyglądał wedle ojca tak: – Miałem rakietę dla niej i wózek sklepowy, w którym mieściło się 550 piłek. Była z nami jeszcze trójka dzieciaków. Im się nudziło, chcieli przerw. Czteroletnia Venus płakała, gdy próbowałem choć na chwilę zatrzymać zabawę. Dorosła Venus powiedziała kiedyś, że jednym z głównych powodów, dla których pokochała tenis, było to, że mogła spędzać czas z ojcem, że miała go wtedy tylko dla siebie.

Obie dziewczynki naprawdę miały talent. Venus w wieku ośmiu lat biegała milę poniżej 5,5 minuty. Serena zaczęła rywalizację tenisową, gdy nie miała jeszcze pięciu lat. Dumny ojciec twierdził, że wygrała 46 z 49 turniejów dziecięcych w południowej Kalifornii, zanim świętowała dziesiąte urodziny.

Ćwiczył je, jak potrafił. Zdarzało mu się podobno zaprosić za siatkę chłopaków z okolicy i kazać im strzelać z prawdziwej broni, by nauczyć córki koncentracji. Świat nie wierzył, choć Serena potwierdzała.

Venus wybiera tenis

Okres amatorskiego treningu ojcowskiego z książek i telewizora na ponurych kortach w Compton, dzielnicy gangów i rapu, skończył się, gdy Richardowi Williamsowi przyszło do głowy zadzwonić do Richarda Cohena, znanego kalifornijskiego trenera z Brentwood.

Cohen zobaczył siedmioletnią Venus, sześcioletnią Serenę i chciał pomóc. Rok później z dziewczynkami odbijali piłki dla zabawy John McEnroe i Pete Sampras. W lipcu 1990 roku o starszej napisał nawet „New York Times", bo była jedyną niepokonaną tenisistką w kronikach dziecięcej ligi tenisowej południowej Kalifornii. Kilka miesięcy później dziennikarz znów wspomniał o siostrach Williamsównach, choć szanse Sereny oceniał nisko.

Gdy Venus miała dziesięć lat, rodzice zapytali, jaki sport chce naprawdę uprawiać, bo miała jeszcze energię na softball, piłkę nożną i gimnastykę. Wybrała tenis, bo uwierzyła, że będzie najlepsza na świecie. Rok później Richard Williams podjął kolejną decyzję, która wydawała się sprzeczna z zasadami – wycofał córki z rozgrywek juniorskich.

– Gra z rówieśniczkami nic im nie daje. Po co im stres i te wszystkie napięcia. Mają wygrywać w turniejach zawodowych – powtarzał. Nie lubił turniejów juniorskich jeszcze z jednego powodu – większość rywalek to były białe dziewczynki. Ich rodzice niekiedy mieli uwagi co do obecności czarnych w ich sporcie.

Mały Michael Jordan

Ojciec Sereny i Venus nigdy nie ukrywał, że głównym motywem jego działania były pieniądze. – Zdecydowałem się na tenis tylko po to, by zarabiać miliony. Byłem jak wszyscy inni tenisowi rodzice – powiedział kiedyś dziennikarzowi. Przeprowadzka do Compton była potrzebna, by tanio ćwiczyć, ale i po to, by pokazać, jak się żyje bez edukacji i porządnej pracy. Córki odebrały lekcję, chociaż do szkoły regularnie nie chodziły. Uczyła je w domu Oracene Williams.

We wrześniu 1991 roku rodzina przeniosła się 3 tysiące kilometrów na wschód, do tenisowej akademii Ricka Macciego w luksusowym ośrodku w Haines City na Florydzie. Macci to był trener, który wcześniej prowadził karierę Jennifer Capriati, innego cudownego dziecka amerykańskiego tenisa. Gdy zobaczył dziewczynki pierwszy raz, nie był natychmiast poruszony. Dopiero w przerwie w zajęciach, gdy ujrzał, jak Venus chodzi dla zabawy na rękach i jeszcze wykonuje salta w tył, nagle go olśniło. – Ma pan małego Michaela Jordana kobiecego tenisa – powiedział do Richarda Williamsa. – Mam dwóch Jordanów – brzmiała odpowiedź.

Macci uwierzył w siostry tak bardzo, że dał im stypendium, darmowe utrzymanie całej rodzinie, kupił Richardowi wart 80 tys. dolarów samochodowy dom na kółkach, dodał meble, posadę w akademii i wykupił członkostwo w klubie golfowym. Za obietnicę udziału w przyszłych zyskach utrzymywał Williamsów trzy i pół roku. Ćwiczył z Venus i Sereną sześć godzin dziennie, sześć dni w tygodniu. Dodał do treningów balet, taekwondo, boks i gimnastykę. Kazał odbijać piłki ze starszymi chłopakami. Richard patrzył i się uczył. I czekał na debiut zawodowy.

Venus zagrała pierwszy raz w turnieju WTA, gdy miała 14 lat. Prasa pisała: „»Księżniczka z getta« wygrała w Oakland z Shaun Stafford (nr 58 na świecie) 6:3, 6:4". W następnej rundzie prowadziła z Arantxą Sanchez-Vicario 6:2, 3:1 zanim druga tenisistka świata znalazła sposób na bojową dziewczynkę. Dziennikarz pytający, jak porównuje tę porażkę z innymi, usłyszał: – Nie wiem, nigdy wcześniej nie przegrałam.

W maju 1995 roku 15-letnia Venus podpisała kontrakt z firmą Reebok, która zapłaciła jej 15 mln dolarów za pięć lat noszenia strojów sportowych. Kontrakt oznaczał koniec współpracy Richarda Williamsa z Rickiem Maccim.

Trener zażądał 1 miliona rekompensaty za dotychczasową pracę i inwestycję w rodzinę. Nie dostał. Richard Williams kupił 40 akrów działki nieopodal Palm Beach Gardens. Oprócz domu zbudował na niej także trzy korty. Plan treningów miał, pomocnika też. Zabrał Macciemu Dave'a Rineberga, z którym dziewczynki często ćwiczyły w akademii.

Kariera Venus potoczyła się tak, jak przewidział ojciec. Pierwszy raz pojawiła się w rankingu WTA w październiku 1995 z numerem 321. W kwietniu 1997 była pierwsza setka, niespełna rok później pierwsza dziesiątka. W 2000 roku pierwszy Wielki Szlem w Londynie. Jeszcze w tym samym sezonie złoty medal olimpijski w Sydney w deblu z siostrą i zwycięstwo w US Open. Numer 1 na świecie w kwietniu 2002. – Zdziwiona, że tak to poszło? – pytali dziennikarze. – Wiedziałam, że będę numerem 1, od kiedy skończyłam sześć lat. Słyszałam to od rodziców – powiedziała Venus.

Serena pierwszy mecz zawodowy przegrała. W wrześniu 1995 roku grała w Vanier (Kanada) z Anne Miller (nr 149 na świecie). 1:6, 1:6 i do domu. Wróciła na prawie dwa lata do pracy z ojcem i Rinebergiem.

Pomogło. W październiku 1998 roku w Chicago pokonała ówczesne gwiazdy Mary Pierce i Monikę Seles. Była wtedy w piątej setce rankingu WTA. Goniła starszą siostrę również przy kasie. Pierwszy kontrakt z firmą Puma miał wartość 12 mln dolarów, też termin pięcioletni. Rok później Serena wygrała US Open, jako pierwsza z sióstr została mistrzynią wielkoszlemową. Kronikarze tenisa mają problem, czy erę Williamsówien liczyć od tego momentu, czy od chwili, gdy Venus weszła na szczyt rankingu. Obie daty są dobre.

Kolor ma znaczenie

16 lat po tym, gdy Richard Williams zaczął odbijać z córkami piłki na ponurych kortach w Compton, zobaczył je w finałach wszystkich turniejów wielkoszlemowych.

To był dopiero początek historii, która trwa do dziś. Po drodze były rekordy, których długo nikt nie pobije, może nigdy. Wspólnie zdobyły 22 tytuły wielkoszlemowe w singlu i jeszcze 13 w deblu. Dołożyły cztery złote medale olimpijskie, trzy wspólne. Są ze sobą na dobre i na złe. – Zawsze tak było. Ja i Serena. Zawsze wolałyśmy swoje towarzystwo od każdego innego – mówiła nieraz Venus. Razem są dziś wyceniane na 250 milionów dolarów.

Świat najpierw ujrzał w nich dwie butne nastolatki, które z ekscentrycznym ojcem wywracają tenisowy porządek rzeczy. Nie spodobały się wielu. Przyszły nie z tego miejsca, z którego się spodziewano, grały całkiem inaczej, niż się grało, miały nastawienie do walki, jakiego nie miał nikt wcześniej. Jeśli już, to może były jak Jimmy Connors ze swą niepohamowaną wolą sukcesu, matką Glorią za plecami i zdaniem, że uroda tenisa ma się nijak do zwycięstwa.

Richard Williams wpoił im poczucie, że żyją w świecie, w którym silniejsi mają rację i kolor skóry wciąż ma znaczenie. Dlatego siostry obraziły się na turniej w Indian Wells, w którym wygwizdano Serenę, dlatego odmawiały gry w turniejach na południu USA, dlatego ojciec krzyczał, że są traktowane gorzej od innych, że potrącenie Venus przez białą tenisistkę (Irinę Spirleę podczas US Open) podczas zmiany stron to prowokacja na tle rasowym. To dlatego Venus mówiła: – Nie przyjeżdżamy na turnieje zawierać przyjaźnie, chodzić na party i konwersować. Przyjeżdżamy zwyciężać, bez znaczenia, czy w kurzu czy w bólu.

Odbiór sióstr zmieniał się, łagodniał przez lata. Venus zaczęła być głosem WTA, Serena w końcu przekonała publiczność do swej żywiołowości. Nagle odkryto, że są bystre, że podobnie do ojca chcą się uczyć i poznawać rzeczy w zasadzie niedostępne dla dziewczynek z czarnego getta w Los Angeles.

Jestem inna

Świat zaczął rozumieć je lepiej, gdy ich najstarsza siostra Yetunde została zastrzelona w Compton w 2003 roku. Media przestały patrzeć sceptycznie na ich mecze, gdy zobaczyły, jak Venus i Serena wracają po licznych kontuzjach i wciąż potrafią wygrywać.

Robią wszystko po swojemu, ale mają hierarchię wartości, której przestrzegają: jest w niej Bóg (są z matką świadkami Jehowy), rodzina, edukacja (internetowa, ale zawsze), biznes (firmy odzieżowe i projektowe) oraz sport, nie zawsze na pierwszym miejscu.

Dziś wiemy, jak są różne. Starsza spokojna, zamknięta, młodsza pospieszna i otwarta. Jedna ma mocniejszy forhend, druga bekhend. Venus mówi w zasadzie tylko o tenisie, Serena o wszystkim poza tenisem. Starsza angażuje się w wyrównanie szans kobiet w sporcie, młodsza chce występować w serialach telewizyjnych i pisać książki, ewentualnie ćwierkać na Twitterze. Venus umawiała się z golfistą Hankiem Kuehne, Serena z raperem. Jedna projektuje proste bawełniane stroje sportowe, druga wkładała na mecze kostiumy kota z lycry, dżinsowe koszulki łączone z długimi butami i błyszczące białe pikowane płaszczyki.

Przeszły długą drogę od US Open 1997, kiedy Venus wygłosiła zdanie, które przeszło do kronik: – Jestem wysoka. Jestem czarna. Jestem całkiem inna niż reszta. Po prostu musicie to zrozumieć.

Amerykańscy publicyści dostrzegli już, że Richard, Venus i Serena to historia, której nie potrafią jeszcze docenić i opisać. Wybitny tenisista Andy Roddick mówi, że nie napisze się dobrej opowieści o dziedzictwie Venus i Sereny wcześniej niż 20 lat po końcu ich kariery. Ten koniec znów się przesunął. Serena w Londynie wspomniała o olimpijskim starcie w Rio.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora, k.rawa@rp.pl

Największe sukcesy w turniejach wielkoszlemowych, Masters i igrzyskach olimpijskich

Venus

- Australian Open: 2003 (finał)

- Roland Garros: 2002 (finał)

- Wimbledon: zwycięstwa–2000, 2001, 2005, 2007, 2008; finały: 2002, 2003, 2009

- US Open: zwycięstwa–2000, 2001; finał: 1997

- Turniej Masters: 2008–zwycięstwo w singlu

- Igrzyska olimpijskie: 2000 (złoty medal), 2000, 2008, 2012 (złoty medal w deblu)

Serena

- Australian Open: zwycięstwa–2003, 2005, 2007, 2009, 2010

- Roland Garros: zwycięstwa–1999, 2002

- Wimbledon: zwycięstwa–2002, 2003, 2009, 2010, 2012; finały–2004, 2008

- US Open: zwycięstwa–1999, 2001, 2008; finały–2001, 2011

- Finały Masters: 2001, 2009 (zwycięstwa w grze pojedynczej)

- Igrzyska olimpijskie: 2012 (zwycięstwo w grze pojedynczej), 2000, 2008, 2012 (zwycięstwa w deblu)

Uważa się, że postać kluczowa to Richard Williams, w którego głowie powstał zaczyn tej historii. Zawsze lubił opowiadać ludziom bajki. Dzieciom też. Skutki były różne. Kiedyś powiedział Sabrinie, najstarszej córce z pierwszego małżeństwa, że był koszykarzem Los Angeles Lakers. Przyjaciel ojca uświadomił dziecku, że to nieprawda. Sabrina zapamiętała tę historię i mówiła po latach: – Richard to manipulator. Lubi, by ludzie wierzyli w to, w co on chce, by wierzyli.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Tenis
Mistrz Wimbledonu zawieszony. Kolejny taki przypadek w tenisie
Tenis
Iga Świątek wzięła na siebie zbyt wielki ciężar. Nie miała jeszcze tak trudnego sezonu
Tenis
Joao Fonseca jak Jannik Sinner. Nowa siła w męskim tenisie
Tenis
Iga Świątek z dwoma zwycięstwami. Czas na Australię
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Tenis
Podcięte skrzydła Orłów. Iga Świątek daleko od finału
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku