Reklama
Rozwiń

Ciesz się, że przeżyłeś

Od poniedziałku Wielki Szlem w Nowym Jorku. Turniej będzie jak zawsze głośny, gorący, drogi i nie da się wyspać

Aktualizacja: 26.08.2012 12:05 Publikacja: 26.08.2012 12:00

US Open ma wiele osobliwości, ale gdy przychodzi wymienić najważniejszą, większość mówi o hałasie. Nie o stękaniu tenisistek, tylko o tym wyjątkowym nowojorskim hałasie, na który składają się wyrażane gwizdami, buczeniem i krzykiem emocje tysięcy kibiców, rockowa muzyka wtłaczana na korty podczas przerw i odrzutowce podchodzące nad głowami do lądowania na lotnisku La Guardia. W 1990 roku burmistrz David Dinkins prosił o zmianę korytarza samolotów, ale wiele nie utargował.

Główny hałas robią jednak ludzie. W 1979 roku przed meczem Johna McEnroe z Ilie Nastase na trybunach pojawił się kibic z ostrzeżeniem wypisanym na kawałku papieru: „Osoby poniżej 17. roku życia nie mogą oglądać bez rodziców lub opiekunów".

Przewidział trafnie. Przez kilkanaście minut nikt nie panował nad wydarzeniami. Chaos spowodowany był przez tenisistów i sędziego, który, pogubiwszy się totalnie, raz dyskwalifikował (m.in. za udawanie snu na rakiecie jako poduszce), raz przywracał do gry Rumuna. Publiczność zaczęła ciskać na kort puszki, do akcji włączyła się policja i dopiero w takiej obstawie dało się skończyć spotkanie.

Tylko w Nowym Jorku podczas meczu zastrzelono widza. Było to latem 1977 roku, w trzeciej rundzie grali John McEnroe i Eddie Dibbs. Strzału nie słyszano, ale po kilku minutach na trybunach zaczęło się poruszenie, zauważono rannego mężczyznę.

Sędzia wezwał grających do siatki i powiedział o incydencie. Dibbs chciał początkowo zmykać, ale dał się przekonać do pozostania na korcie, głównie dlatego, że sędzia sugerował, iż to przypadek, może szok, a nie postrzał. Policja ustaliła, że widz zmarł z powodu rany uda, jaką zadał pocisk kaliber 38. Mecz wygrał McEnroe.

Rozbite nosy

Dwa lata temu podczas meczu Novaka Djokovicia na trybunach Arthur Ashe Stadium wybuchła awantura zakończona rozbiciem kilku nosów. Walki zaczęły się, gdy para widzów, ojciec z córką, poczuła się urażona przekleństwami sąsiada. – To była gorąca noc w Nowym Jorku – powiedział rzecznik turnieju i dodał uspokajająco: – Ale takie rzeczy się zdarzają.

Turniej US Open zawsze chciał prowadzić w Wielkim Szlemie, mieć najwyższą pulę nagród, najwięcej widzów i największą oglądalność telewizyjną. Zwykle w tych konkurencjach wygrywał.

Na pewno ma największy tenisowy stadion – czteropiętrowy Arthur Ashe Stadium, z 22 547 miejscami, 90 luksusowymi lożami, pięcioma restauracjami i dwoma piętrami tylko dla tenisistów. Gracze ten stadion lubią. – Szatnie są kilkanaście metrów od wyjścia na kort, sala konferencyjna obok, pokoje treningowe też, nowoczesność i wygoda – mówiła Tracy Austin, dwukrotna mistrzyni. Choć korty Flushing Meadows to oficjalnie Narodowe Centrum Tenisowe im. Billie-Jean King, to zwykły amator na Arthur Ashe nie zagra. Trzeba zostać zawodowcem.

Stadion wzniesiono w 1996 roku, oddano do użytku rok później. Na otwarciu, przed frontem wielu sław amerykańskiego tenisa śpiewała Whitney Houston. Oczywiście „One Moment in Time".

Arthur Robert Ashe Jr. już wtedy nie żył. Zmarł cztery lata wcześniej na AIDS. Był pierwszym czarnoskórym mistrzem US Open, pierwszym w Wielkim Szlemie. Potem aktywistą, walczącym o prawa mniejszości. Napisał książkę o historii afroamerykańskich sportowców. Jeszcze rok przed śmiercią aresztowano go przed Białym Domem, gdy protestował przeciw wydaleniu z USA haitańskich uchodźców.

Nocne granie

Można nie lubić hałasu na stadionie jego imienia, ale Amerykanom zgiełk nie przeszkadza. Tak samo jak nocne sesje. W Wimbledonie o 22 kończy się gra, w Nowym Jorku często się zaczyna. Późne mecze to tradycja 35-letnia, jak mówią miejscowi, bardzo zgodna z obyczajami miasta. Magia gry przy świetle przemawia do widzów. Mogą potem opowiadać o piłkach Rafaela Nadala, który w 2008 roku wygrał ćwierćfinał z Mardym Fishem o 2 w nocy, o walce Samanthy Stosur i Jeleny Dementiewej zakończonej o 1.35, o tym, że było się wśród 6500 osób, które wytrwały. Rekord należy do Matsa Wilandera i Mike'a Perforsa, którzy rozstrzygnęli spotkanie o 2.26.

Z tej tradycji zawodnicy nie cieszą się zbyt szczerze. Po meczu mają jeszcze obowiązkową konferencję prasową, niekiedy badanie dopingowe, powrót do hotelu, prysznic, rozciąganie bolących mięśni i już można iść na śniadanie, by dowiedzieć się, że następne spotkanie jest o 11 rano. Bjoern Borg twierdził, że nigdy nie wygrał w Nowym Jorku, bo nienawidził grać przy sztucznym świetle.

Osobliwością US Open jest też Super Saturday. Druga sobota turnieju, gdy na kort wychodzą po południu mężczyźni rozegrać półfinały, po nich zaś jest wieczorny finał kobiet. Amerykańska telewizja się cieszy (to dla niej w 1984 roku powstał ten wynalazek), a wszyscy ludzie tenisa usiłują bezskutecznie zmienić ten sobotni program. Chodzi przede wszystkim o to, by panowie nie grali finału bez dnia odpoczynku. Argumenty, że to nie fair, że trzy pozostałe turnieje wielkoszlemowe tego nie robią, nie trafiają do Amerykanów.

Dyrektor US Tennis Association Gordon A. Smith twierdzi: – Super Saturday to też wspaniała tradycja. W bliskiej przyszłości nic się nie zmieni. Mogę oczywiście obiecać, że gdy przyjdzie do odnowienia kontraktu telewizyjnego ze stacją CBS w 2014 roku, weźmiemy głosy tenisistów pod uwagę.

Amerykanie to ludzie pragmatyczni i w prywatnych rozmowach dotyczących US Open zalecają: nie przyjeżdżaj na Flushing Meadows autem, parking jest drogi i daleko od bram, a korki ogromne. Jedź tanio metrem albo ciut drożej, ale wygodniej, pociągiem. W pierwszym tygodniu kup bilet na korty zewnętrzne, a nie na Arthur Ashe (tam tak naprawdę słabo widać). Przychodź bez torby, wejdziesz szybciej. Chyba że lubisz jeść, to bierz, co masz z domu, bo na kortach zapłacisz fortunę. Nie zapomnij o okularach przeciwsłonecznych i kremie do opalania, a także kocu (na nocną sesję) i parasolu. A jak martwisz się, że z powodu tenisa nie zobaczysz Nowego Jorku, to idź siedem minut spacerkiem do Queens Museum of Art, tam w jednej sali jest model całego miasta, w czasie turnieju wstęp wolny.

Triumfator z roku 1989 Boris Becker powiedział: – Kiedy grasz przez dwa tygodnie w Nowym Jorku i wygrasz, czujesz się szczęśliwy, ale nie z powodu zwycięstwa, tylko dlatego, że przeżyłeś.

Mmasz pytanie, wyślij e-mail do autora k.rawa@rp.pl

Tenis
Mistrz Wimbledonu zawieszony. Kolejny taki przypadek w tenisie
Tenis
Iga Świątek wzięła na siebie zbyt wielki ciężar. Nie miała jeszcze tak trudnego sezonu
Tenis
Joao Fonseca jak Jannik Sinner. Nowa siła w męskim tenisie
Tenis
Iga Świątek z dwoma zwycięstwami. Czas na Australię
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Tenis
Podcięte skrzydła Orłów. Iga Świątek daleko od finału
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku