US Open ma wiele osobliwości, ale gdy przychodzi wymienić najważniejszą, większość mówi o hałasie. Nie o stękaniu tenisistek, tylko o tym wyjątkowym nowojorskim hałasie, na który składają się wyrażane gwizdami, buczeniem i krzykiem emocje tysięcy kibiców, rockowa muzyka wtłaczana na korty podczas przerw i odrzutowce podchodzące nad głowami do lądowania na lotnisku La Guardia. W 1990 roku burmistrz David Dinkins prosił o zmianę korytarza samolotów, ale wiele nie utargował.
Główny hałas robią jednak ludzie. W 1979 roku przed meczem Johna McEnroe z Ilie Nastase na trybunach pojawił się kibic z ostrzeżeniem wypisanym na kawałku papieru: „Osoby poniżej 17. roku życia nie mogą oglądać bez rodziców lub opiekunów".
Przewidział trafnie. Przez kilkanaście minut nikt nie panował nad wydarzeniami. Chaos spowodowany był przez tenisistów i sędziego, który, pogubiwszy się totalnie, raz dyskwalifikował (m.in. za udawanie snu na rakiecie jako poduszce), raz przywracał do gry Rumuna. Publiczność zaczęła ciskać na kort puszki, do akcji włączyła się policja i dopiero w takiej obstawie dało się skończyć spotkanie.
Tylko w Nowym Jorku podczas meczu zastrzelono widza. Było to latem 1977 roku, w trzeciej rundzie grali John McEnroe i Eddie Dibbs. Strzału nie słyszano, ale po kilku minutach na trybunach zaczęło się poruszenie, zauważono rannego mężczyznę.
Sędzia wezwał grających do siatki i powiedział o incydencie. Dibbs chciał początkowo zmykać, ale dał się przekonać do pozostania na korcie, głównie dlatego, że sędzia sugerował, iż to przypadek, może szok, a nie postrzał. Policja ustaliła, że widz zmarł z powodu rany uda, jaką zadał pocisk kaliber 38. Mecz wygrał McEnroe.