Deblowa rozgrzewka nie pomogła. W meczu Kubota z Leonardo Mayerem, piątą rakietą Argentyny, miał być wedle zapowiedzi polski atak i próba dominacji, a wyszło zupełnie inaczej: 4:6, 4:6, 5:7 i pożegnanie z turniejem. Jedyna chwila nadziei pojawiła się w drugim secie, Polak prowadził 4:1, ale i tę przewagę stracił.
Pozostał mu debel. Partner Kubota Michaił Jużny też już w singlu nie gra. Rosjanin przegrał z Gillesem Mullerem z Luksemburga, choć prowadził 6:2, 6:3.
Polacy długo porażek nie rozpamiętują. Jerzy Janowicz swoją wtorkową przegraną z Amerykaninem Dennisem Novikovem wytłumaczył niedyspozycją żołądkową, wskazywał na wrogi wiatr oraz złą sędzinę, która nie zasługiwała na podanie ręki. We wrześniu zagra w Pucharze Davisa w Łodzi i w turnieju w Szczecinie. Urszula Radwańska mówiła o świetnej formie rywalki, ale i swoim spełnieniu – plan minimum to było miejsce w 50. rankingu WTA. Debliści Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski tłumaczyli się niewiele, może dlatego, że jeszcze liczą na miksta.
Panowie kończyli w środę pierwszą rundę, panie zaczęły drugą. Dziś mecz Agnieszki Radwańskiej z Carlą Suarez Navarro, na korcie o nazwie Grandstand, trzecim w hierarchii, początek zapewne około 20, po meczu męskim. Ostatnio Radwańska i Suarez Navarro grały w kwietniu 2010 roku w Sopocie podczas meczu Pucharu Federacji Polska – Hiszpania. Wtedy Polka dała sobie łatwo radę, mocno podkręcane piłki i groźny forhend rywalki nie działały, ale uważać trzeba, tak jak Carla gra dziś niewiele pań.
Na centralnych kortach US Open dość długo nie działo się tyle, by nowojorczycy czuli pełną satysfakcję. Sesje były krótkie, mecze kobiece nie trwały często nawet godzinę, męskie dwie, a za bilet trzeba płacić od 55 do 520 dolarów. Mistrzowska nuda za słoną cenę. Nawet wtedy, gdy Karolina Woźniacka przegrywała 2:6, 2:6 z Iriną-Camelią Begu z Rumunii, debiutantką 2011 roku.