Tenis kobiecy nie raz widział takie zwroty akcji – od prowadzenia 6:4, 3:1 do porażki w trzech setach, w ostatnim do zera. Taki los dotknął Hiszpankę Carlę Suarez Navarro w meczu z Polką.
Radwańska przez godzinę z okładem grała fatalnie, bez pomysłu i werwy. Uskrzydliła Hiszpankę, dała jej wiarę, otworzyła drogę do sukcesu. Na swoje szczęście Agnieszka umie dostosować uderzenia i akcje do okoliczności, szukać nowych rozwiązań w grze.
W połowie drugiego seta nauczyła się odbijać silnie podkręcane piłki, przestała sprawdzać jakość forhendu rywalki, dodała energii atakom. Doszło zmęczenie Suarez Navarro i dokonała się nagła zmiana ról. Finał był nawet efektowny. Polka krzyknęła: – Nie puszczaj! Nie puściła, wygrała 9 kolejnych gemów. Można było zacząć zapominać o beznadziejnym początku.
Jeśli to przełom w nieco skorodowanej od czasu igrzysk grze Polki, to dobrze. W trzeciej rundzie czeka Serbka Jelena Janković, na jej brak doświadczenia nie można liczyć. Ten mecz w sobotę.
Niechcianą rolę pokonanego faworyta wziął na siebie Francuz Jo-Wilfried Tsonga (nr 5), który w czterech setach uległ Słowakowi Martinowi Klizanowi. O Klizanie świat wie tyle, że wygrał juniorski Roland Garros w 2006 roku, wtedy co Agnieszka, a następnie doszedł w tym roku do 48. miejsca na świecie, po zwycięstwach w kilku challengerach na kortach ziemnych.