Agnieszka Radwańska lubi sushi

Koniec września to czas gry na kortach Azji. Radwańska zaczyna we wtorek w Tokio obronę tytułu i punktów zdobytych przed rokiem

Publikacja: 24.09.2012 02:23

Agnieszka Radwańska

Agnieszka Radwańska

Foto: AFP

Ubiegłoroczny turniej w stolicy Japonii to było aż sześć efektownych zwycięstw Polki, wśród nich pełne emocji trzysetowe mecze z Angelique Kerber, Jeleną Janković, Wiktorią Azarenką i finałowe zwycięstwo 6:3, 6:2 z Wierą Zwonariową. Polka zdobyła w Tokio szósty tytuł w karierze i 900 punktów rankingowych, awansowała z 13. na 12. miejsce na świecie i zaczęła marsz do turnieju Masters.

Teraz trzeba bronić zysków sprzed roku z pozycji nr 3 na świecie, z miłym bagażem dziesięciu tytułów w cyklu WTA i bez stresu związanego z walką o udział w finałowych mistrzostwach w Stambule (teoretycznie Polka nie może być jeszcze pewna udziału, ale w praktyce już może się do startu w Masters szykować). Polka w pierwszej rundzie miała wolny los. W drugiej jej rywalką będzie jak przed rokiem Janković (dziś nr 24. WTA), ten mecz najprawdopodobniej odbędzie się jutro. Bilans Polki z Serbką: 3-1, jedyna porażka miała miejsce w 2008 roku, ostatnie zwycięstwo widzieliśmy niedawno w US Open. Agnieszka lubi sushi i lubi grać w Tokio, nigdy nie była tam poniżej ćwierćfinału, porównanie liczby zwycięstw (14) i porażek (3) też budzi optymizm.

W Japonii są poza Sereną Williams wszystkie wielkie postaci kobiecego tenisa, od Azarenki i Marii Szarapowej poczynając. Większość sław nie grała od US Open, będzie to więc także porównanie pracowitości i chęci walki w końcowej części sezonu. Na pewno ma ją Karolina Woźniacka, która w niedzielę wygrała rosnący szybko turniej w Seulu, w finale zwyciężyła 6:1, 6:0 Kaię Kanepi. Czekała na taką przyjemność 13 miesięcy.

Polski udział w Tokio też widać, w singlu gra jeszcze Urszula Radwańska, na poniedziałek (w Polsce ok. 6 rano) zaplanowano jej pierwszy mecz, na korcie centralnym z Japonką Kurumi Narą (152. WTA), z którą ponad dwa lata temu Ula przegrała szybko w Cincinnati, ale obecnie ranking wyraźnie wskazuje na młodszą z sióstr Radwańskich. W deblu przyjechały walczyć Alicja Rosolska oraz Klaudia Jans-Ignacik, obie z zagranicznymi partnerkami.

Tenis męski także wziął azjatycki kurs, największe turnieje odbędą się w Bangkoku (pula 551 tys. dol.) i Kuala Lumpur (850 tys.). W tym większym startują debliści Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, są tam parą nr 1.

Polski tenis miał swoje małe święto w Szczecinie. Challenger Pekao Szczecin Open w jubileuszowym roku 20-lecia wygrał stylowo grający Rumun Victor Hanescu (niegdyś 26. na świecie, dziś nr 80.). Pokonał w finale Hiszpana Inigo Cervantesa 6:4, 7:5. Mistrz odebrał 18 tys. dolarów premii i 125 punktów rankingowych, trochę poskarżył się na nieobecność w rumuńskim tenisie dawnych legend: Iliego Nastase i Iona Tiriaka, powiedział, że mierzy w Masters, ale na razie w ten mniejszy turniej w Sao Paulo, dla zwycięzców challengerów.

Mimo 31 lat ma jednak ambitny plan powrotu na dawne miejsce i dlatego po krótkim odpoczynku pojedzie do hal Wiednia, Bazylei i Paryża grać w eliminacjach turniejów ATP. Ma też plan B – założy po karierze własną akademię tenisową i wierzy, że w Rumunii ten biznes ma szanse.

Rodzime sukcesy były na miarę możliwości: Jerzy Janowicz odpadł w ćwierćfinale, debel Tomasz Bednarek i Mateusz Kowalczyk przegrał 6:3, 1:6, 3-10 z Martinem Emmrichem i Andre Begemannem (Niemcy) w finale. Najcenniejszym sukcesem jest to, że największy dziś turniej tenisowy w Polsce trwa, zachowuje swój jazzowo-nadmorski szyk i na pewno odbędzie się za rok.

Korespondencja ze Szczecina

Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?