Dobra, krakowska szkoła przetrwania

Agnieszka Radwańska na ostatnich nogach wygrała z Sarą Errani, teraz półfinał z Sereną Williams

Publikacja: 27.10.2012 02:14

Agnieszka Radwańska po raz pierwszy awansowała do półfinału turnieju Masters

Agnieszka Radwańska po raz pierwszy awansowała do półfinału turnieju Masters

Foto: AFP, Bulent Kilic Bulent Kilic

Mecz trwał dokładnie 3 godziny, 29 minut i 29 sekund, warto wiedzieć, bo to nowy rekord długości trzysetowego spotkania w mistrzostwach WTA. Wynik 6:7 (6-8), 7:5, 6:4. Działo się wiele, ale z polskiego punktu widzenia najważniejsze były chwile z końca drugiego seta, gdy Agnieszka przegrywała 4:5 i zdołała wygrać trzy kolejne gemy.

Wcześniej i później hala Sinana Erdema widziała mnóstwo pięknych akcji, ataków i obron, ale kto wie, czy oprócz pochwały krakowskiej szkoły przetrwania, najwięcej nie będzie się mówić o ostatnich wymianach, gdy obie bardziej siłą woli niż mięśni wygrywały piłki. Brawa na stojąco były zasłużone.

Wspomnienie meczu z Errani długo będzie tkwić w nogach Agnieszki. Medycyna sportowa cudów nie dokona, a już w sobotnie popołudnie trzeba grać z Sereną Williams, w tym roku mistrzynią olimpijską, mistrzynią Wimbledonu i US Open, tenisistką, która według wielu, tylko z powodu specyfiki rankingu nie jest od dawna numerem 1 na świecie.

Historia meczów Polki z Amerykanką jest krótka, jak te trzy mecze, które wcześniej grały. W 2008 roku w Berlinie na czerwonej mączce Radwańska przegrała 3:6, 1:6, w tym samym roku w ćwierćfinale Wimbledonu było 4:6, 0:6, ale w lipcu 2012 roku, gdy przeżywaliśmy emocje finału wimbledońskiego widać było, że Polka może postraszyć mistrzynię: wynik 1:6, 7:5, 2:6 niósł już skromną nadzieję na sukces.

Każde porównanie sił wypada na korzyść Amerykanki. Jest większa, silniejsza, bardziej wypoczęta i gra znakomicie z rywalkami z pierwszej piątki klasyfikacji WTA (ostatnio: 16 kolejnych zwycięstw).

Ale sport nie byłby sportem, gdyby wbrew chłodnej logice nie liczyć po cichu na zdarzenia niezwykłe, na determinację Isi, na to, że Polka naprawdę nie ma wiele do stracenia, jak mówiła chwilę po piątkowym meczu, z trudem łapiąc oddech i ocierając z czoła wielkie krople potu. – Spróbuję teraz wszelkich sposobów, by pozostać w jednym kawałku – dodała pytana o to, co zrobi, by walczyć na równych prawach z Sereną.

Na razie Polka osiągnęła swój kolejny szczyt – po dwóch startach z pozycji rezerwowej w Masters i jednym turnieju zakończonym w rozgrywkach grupowych po raz pierwszy awansowała do półfinału. Gwarantowana nagroda finansowa za ten sukces to 375 tys. dolarów, dodatek w punktach rankingowych – 460, ale to nie ma wielkiego znaczenia, bo do awansu z czwartego na trzecie miejsce rankingu WTA nie wystarczy. Półfinał Radwańska – Williams zacznie się o 14, transmisja na żywo w Eurosporcie.

Po Polce i Włoszce na kort wyszły Wiktoria Azarenka i Na Li. Stawka była podobna: triumfatorka miała zagrać w półfinale z Marią Szarapową. Lepiej zaczęła Chinka, prowadziła 3:1, ale twardości nie wystarczyło jej na całe spotkanie, przegrała 6:7 (4-7), 3:6. Znów były krzyki i wściekłość tenisistki z Białorusi, ale na końcu wygrany mecz. Porządek rankingowy został potwierdzony. Pierwsza czwórka świata gra dalej, choć mówi się, że kobiecy tenis nie jest przewidywalny.

Zwycięstwo Azarenki sprowadziło piątkowy mecz Szarapowej z Samanthą Stosur tylko do walki o premię finansową, w której Australijka nie wykazała nadmiernej ochoty do zdobycia 115 tys. dolarów. Gdyby Białorusinka przegrała, to miłośnicy tenisowej arytmetyki mieliby jeszcze jedną zabawę – kibicowanie Szarapowej w pościgu za nr 1 na świecie (w tym celu Rosjanka musiałaby wygrać Masters). Skoro jednak Wiktoria wygrała drugi mecz w Stambule, to wiemy że zostanie liderką klasyfikacji WTA co najmniej do stycznia 2013 roku.

Dziś, jak w US Open – supersobota – wszystkie półfinały, także deblowe. Kto polubił pracowitą Sarę Errani, ten zobaczy ją raz jeszcze, bo zakwalifikowała się do Masters także w deblu. Przed nią potrafiły to zrobić tylko cztery tenisistki.

Grupa Biała: M. Szarapowa (Rosja, 2) – S. Stosur (Australia, 9) 6:0, 6:3; A. Radwańska (Polska, 4) – S. Errani (Włochy, 7) 6:7 (6-8), 7:5, 6:4. Tabela końcowa: 1. Szarapowa 3:0 6-1; 2. Radwańska 2:1 5-3; 3. Errani 1:2 3-5; 4. Stosur 0:2 1-4.

Grupa Czerwona: W. Azarenka (Białoruś, 1) – Na Li (Chiny, 8) 7:6 (7-4), 6:3. Tabela końcowa: 1. Williams 3:0 6-0; 2. Azarenka 2:1 4-3; 3. Na Li 1:2 2-4; 4. Kerber 0:3 1-6.

Półfinały – sobota: 12. L. Hradecka/A. Hlavackova – L. Huber/L. Raymond; nie przed 14. A. Radwańska – S. Williams, M. Szarapowa – W. Azarenka, S. Errani/R. Vinci – M. Kirilenko/N. Pietrowa.

Finały – niedziela: 13.30 debel; nie przed 16. singiel.

Mecz trwał dokładnie 3 godziny, 29 minut i 29 sekund, warto wiedzieć, bo to nowy rekord długości trzysetowego spotkania w mistrzostwach WTA. Wynik 6:7 (6-8), 7:5, 6:4. Działo się wiele, ale z polskiego punktu widzenia najważniejsze były chwile z końca drugiego seta, gdy Agnieszka przegrywała 4:5 i zdołała wygrać trzy kolejne gemy.

Wcześniej i później hala Sinana Erdema widziała mnóstwo pięknych akcji, ataków i obron, ale kto wie, czy oprócz pochwały krakowskiej szkoły przetrwania, najwięcej nie będzie się mówić o ostatnich wymianach, gdy obie bardziej siłą woli niż mięśni wygrywały piłki. Brawa na stojąco były zasłużone.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?