Ciąg dalszy nastąpi

W paryskiej hali Bercy zakończyła się piękna sportowa bajka Jerzego Janowicza. Polak przegrał finał z Hiszpanem Davidem Ferrerem 4:6, 3:6

Publikacja: 05.11.2012 01:06

Ciąg dalszy nastąpi

Foto: ROL

Trochę żal, że nie było w pełni bajkowego zakończenia, ale kiedy polski tenisista mówił po odebraniu nagrody, że i tak przeżył cudowny tydzień, nie słychać było wielkiego zawodu.

– Dla mnie ten sen jeszcze trwa i pewnie potrwa jeszcze parę dni, zanim do końca zdam sobie sprawę z tego, co tu się wydarzyło. Na razie wiem, że życie mi się zmieniło, wszystko będzie inaczej, a ja będę silny i temu sprostam – mówił po podziękowaniach dla rywala, publiczności, sponsorów i rodaków w hali Bercy oraz tych przyklejonych do telewizorów.

– Marzę, że będę w pierwszej dziesiątce świata, mam nadzieję, że kiedyś w następnym finale David ma mi szansę na rewanż – dodał.

Nowy mistrz odpowiedział elegancko: – Jesteś znakomitym tenisistą, wierzę w twoją przyszłość. Mam wprawdzie już 30 lat, ale przyjmuję wyzwanie. – To się pospieszę – dorzucił Jerzyk, co brzmiało jak śmiała obietnica, że ciąg dalszy nastąpi.

Trudno uwierzyć, ale obaj grali o pierwsze zwycięstwo w turnieju z cyklu Masters ATP. W przypadku Polaka niemal wszystko w Paryżu było pierwsze, ale Hiszpan zasłużył od dawna na miano najlepszego z tych, którym nie udało się zdobyć tak ważnego tytułu. Nie ma drugiego takiego, który wygrał 123 mecze w turniejach Masters i wciąż nie podnosił w górę trofeum.

Denerwowali się obaj, choć Jerzyk chyba bardziej. Kto patrzył uważnie, dostrzegł zapewne, jak drżały mu ręce po wygranym półfinale z Gilles'em Simonem, jak bardzo przeżywał każdy udany dzień w stolicy Francji. Na półfinał jeszcze starczyło sił i motywacji, a także odwagi w starciu z francuską publicznością. W finale było już trudniej.

Pierwszą okazję na wygranie pierwszego seta finału Hiszpan wywalczył wzrokiem. Przy stanie 5:4 i 30-30 piłka Janowicza niby otarła się o linię, tak wskazał sędzia, ale Ferrer zażądał sprawdzenia. Elektroniczne oko wykazało, że była może milimetr, może dwa za daleko. Kolejny as Polaka wyrównał wynik gema, ale za chwilę podwójny błąd serwisowy dał drugą szansę doświadczonemu Hiszpanowi. Tę wykorzystał.

W drugim secie tak samo ostry wzrok miał Jerzy Janowicz. Wypatrzył mikroskopijny aut, który dał mu przełamanie serwisu Ferrera przy stanie 1:1. Wtedy jeszcze wydawało się, że finał może potrwa trzy sety, ale za chwilę znów trzeba było drżeć o wynik, bo piłki po pierwszym serwisie Janowicza za często zaczęły trafiać w taśmę. Hiszpan odrobił stratę. Swoim sposobem, powoli, ale nieustępliwie kruszył opór Jerzyka.

Widać było regułę: dłuższe wymiany oznaczały coraz częściej punkty dla tenisisty z Walencji. Ferrer biegał szybciej niż Simon, odbijał pewniej, zawziętość połączona z mocną głową i silnymi nogami to dobry sposób na każdego tenisistę. Tuzin asów Polaka nie pomógł.

Mecz był nerwowy, analizowany na chłodno, mierzony procentami udanych zagrań, zapewne dość daleki od doskonałości. Polskie i hiszpańskie odczucia były ze względu na zaangażowanie emocji inne, ale trzeba napisać prawdę – nadzieja na zmianę wyniku uciekała Jerzykowi szybko. Zniknęła w desperacji ostatnich, ryzykownych drajwów i returnów. Gdy decydująca piłka poszła w aut, tym, który całował kort i kropił go łzami szczęścia, był Hiszpan. Trzeba mu oddać co należne, zasłużył na sukces, na puchar wręczany przez Renauda Lavillenie, mistrza olimpijskiego w skoku o tyczce. Zasłużył, bo też przeżywa najlepszy rok w karierze, wygrał siódmy turniej, a jeszcze popędzi do Londynu grać w Masters.

Długo będziemy pamiętać ten wielki tydzień, a właściwie wielkie dziewięć dni (i ośmiu rywali) Jerzego Janowicza. Wszelkie słowa o magii, świeżości gry, niezwykłym uroku jego tenisa wydają się uzasadnione. – Przyjechałem walczyć w eliminacjach, bez wielkich nadziei, nagle znalazłem się w finale – to było jego skromne i krótkie podsumowanie ciągu niezwykłych zdarzeń w hali Bercy. Skutki są znaczące: 600 punktów rankingowych wyniesie go najprawdopodobniej na 26. miejsce na świecie (ostatni Polak, który był tak wysoko, to Wojciech Fibak w 1984 roku) i da rozstawienie w Australian Open 2013. Premia 234 865 euro wyzwoli ze stresów finansowych. Styl gry i osobowość obserwowane z życzliwością przez wielkich tenisowego świata mogą pomóc nie tylko na korcie, ale i poza nim.

Szkoda tylko, że na kolejne emocje z udziałem Jerzego Janowicza trzeba czekać do stycznia.

Paryż. Turniej ATP Masters 1000 (2,43 mln euro). 1/2 finału: J. Janowicz (Polska) – G. Simon (Francja) 6:4, 7:5; D. Ferrer (Hiszpania, 4) – M. Llodra (Francja) 7:5, 6:4. Finał: Ferrer – Janowicz 6:4, 6:3...

Od dzisiaj męski turniej Masters w Londynie. Tym razem bez Polaków w deblu

Osiem dni tenisa na pożegnanie roku

Masters w wersji męskiej rozpocznie się od meczu Andy'ego Murraya i Tomasa Berdycha. Początek gier od 14.45. Miejsce akcji: hala O2 w zakolu Tamizy, czas: od poniedziałku 5 listopada do finałów zaplanowanych na poniedziałek tydzień później. Ósemkę uczestników podzielono na dwie grupy. W Grupie A znaleźli się Novak Djoković, Andy Murray, Tomas Berdych i Jo-Wilfried Tsonga. Grupę B tworzą Roger Federer, David Ferrer, Juan Martin Del Potro i Janko Tipsarević. Reguły rozgrywek nie różnią się od lat: najpierw mecze grupowe, które wyłaniają czwórkę półfinalistów. Potem dwa półfinały i finał. Podobnie podzielono deblistów (w odróżnieniu od Masters kobiet w finale sezonu męskiego gra osiem par). Rozłożony na osiem dni program ma stały rytm: sesja poranna (od 13 czasu polskiego) zaczynająca się od meczu deblowego i nie przed 14.45 mecz singlowy. Powtórka tego samego w sesji wieczornej: debel od 19, singiel nie przed 20.45. Organizatorzy podali plan już na dwa dni. W poniedziałek gra tylko grupa A: rano Murray z Berdychem, wieczorem Djoković z Tsongą. We wtorek rozgrywki drugiej grupy zaczną Federer i Tipsarević. Ferrer dostał najdłuższy z możliwych czas odpoczynku po finale w Paryżu, Hiszpan zagra z Del Potro na zakończenie dnia. W Londynie w niedzielę z oczywistych względów była tylko siódemka. Sesje fotograficzne i inne obowiązki medialne podczas zwyczajowej gali w historycznych salach Sądu Królewskiego w Londynie najlepsi tenisiści połączyli z aukcją charytatywną. Indywidualne zdjęcie z mistrzem oznaczało dla niektórych gości dotację 7,5 tys. funtów na rzecz szpitali dziecięcych. Od poniedziałku mistrzowie pracują dla siebie. Relacje telewizyjne na kanałach sportowych Polsatu.

—k.r.

Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?