Czy starcie z francuską publicznością i mediami uważa pan za wygrane?
Nie było łatwo utrzymać nerwy na wodzy, gdy 10 tysięcy ludzi radowało się z popsutego pierwszego serwisu, ale cieszę się, że w meczu z Simonem dałem radę. Media przyjęły mnie bardzo ciepło, dziennikarze prosili mnie o wywiady, we francuskim radiu rozmawiałem na żywo, to było fajne. Zresztą przeżyć miałem tam tyle, ile przez poprzednie 21 lat życia.
Ma pan wrażenie, że zaczęło się nowe tenisowe życie?
Wiem na razie tyle, że moje życie zakręciło o 180 stopni, to jest nowy rozdział, mam nadzieję, że sukcesy się nie skończą i będę tworzył historię polskiego tenisa. Dobrze, że to wszystko zdarzyło się w ostatnim turnieju sezonu, bo więcej takich emocji chybabym psychicznie nie przetrzymał. Teraz potrzebuję kilku dni spokoju, przerwy, by zaakceptować nową sytuację, przystosować się do niej, przemyśleć to, co się stało.
Umie pan zdefiniować swój tenisowy styl, może pan go porównać z grą swego idola, Pete'a Samprasa?
Nasze style gry różnią się całkowicie, nie mamy wiele wspólnego. Poza tym uważam, że nie wypada mi porównywać się z taką gwiazdą. Styl – samemu trudno określić, wydaje mi się, że to, co go tworzy, to naturalny instynkt i to co wyuczone.