Serb wygrał wszystkie mecze w Londynie, nagroda była więc największa z możliwych – 1,76 mln dolarów plus porównywalna premia specjalna od ATP Tour za obecność w największych turniejach zakończonego sezonu.
Do rekordu wielkiego Szwajcara, czyli sześciu zwycięstw w Masters Novak Djoković jeszcze ma daleko, odniósł drugi sukces (pierwszy był cztery lata temu w Szanghaju), ale jeśli zdrowie pozwoli, to kto wie.
Finał był taki jaki być powinien – grany ambitnie i z werwą z obu stron. Obaj nie musieli już kalkulować, myśleć o kolejnych rundach. Można było rzucić na kort wszystkie siły, jakie zostały po trudnym roku. Wynik pokazuje, że nie różni ich wiele. Nie mogło być inaczej, znają się świetnie, grali 29. raz, w tym roku już piąty, bilans jest wciąż lepszy dla Rogera Federera (16-13). Może publiczność czuła odrobinę zawodu, bo chciała trzeciego seta.
W zasadzie emocje powinny być nieco dłuższe, bo Szwajcar za każdym razem lepiej zaczynał sety, prowadził 3:0 w pierwszym i 2:0 w drugim, ale nie wykorzystał przewag.