Trzeba zdrowo jeść i dużo spać

Japonka Kimiko Date-Krumm w tym roku skończy 43 lata i wciąż jest zawodową tenisistką. Z Australian Open odpadła dopiero w trzeciej rundzie.

Aktualizacja: 22.01.2013 00:13 Publikacja: 22.01.2013 00:12

Kimiko Date-Krumm: Lubię życie w wielu smakach

Kimiko Date-Krumm: Lubię życie w wielu smakach

Foto: PAP/EPA

Przed dwoma laty Agnieszka Radwańska była o włos od odpadnięcia w Melbourne już w pierwszej rundzie. Kimiko Date-Krumm wygrała pierwszego seta 6:4, prowadziła 4:1 w drugiej partii. Polka w końcu wygrała ten mecz, a potem żartowała, że wyglądał on jak pojedynek mamy z córką.

W tym roku Kimiko dotarła do trzeciej rundy gry pojedynczej Australian Open. „Kiedy spojrzałam w drabinkę turnieju, uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy. Zawsze trafiam na rozstawioną rywalkę. Nie martwię się, bo moje ciało jest wciąż zdolne do wielkiego wysiłku" – przyznaje Japonka. Rozstawiona z nr 12 Rosjanka Nadia Pietrowa przegrała z kretesem 2:6, 0:6.

Kluczem do sukcesu Date-Krumm jest podobno długi sen oraz wystrzeganie się japońskiej kuchni, gdy Kimiko przebywa poza ojczyzną. „Gdy podróżuję po świecie, unikam jedzenia w tzw. japońskiej restauracji. Zupa miso najlepiej smakuje w Kyoto, a sushi w Tokio. W Melbourne mój żołądek nie buntuje się, kiedy na stole stoi talerz pełen włoskiego makaronu".

Nie grała przez 12 lat (nie licząc rzadkich występów w meczach pokazowych), bo nie mogła udźwignąć presji oczekiwań. „Dziś przebywanie w tenisowej szatni, na korcie, włóczęgostwo po lotniskach, kąpiel w kryształkach lodu sprawiają mi frajdę. W latach 90. japońskie media oczekiwały, że co tydzień będę wygrywała z Moniką Seles, Steffi Graf i Conchitą Martinez. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. We wrześniu skończę 43 lata. Być może zbyt późno dojrzałam, a może pomógł mi fakt, że dziś jest wielu świetnych japońskich sportowców?" – zastanawia się Kimiko.

W 1994 roku dotarła do półfinału Australian Open, w 1995 roku osiągnęła półfinał Roland Garros, a w 1996 roku zagrała w półfinale Wimbledonu. „Wtedy nie chodziłam spać z kurami, tak jak czynię to dziś. O 22.00 grzecznie leżę w łóżku. Zdrowo się odżywiam, dużo śpię, bo chcę, aby moje ciało wytrzymało trudy gry na korcie. Nie zamierzam grać tak długo w debla jak Martina Navratilova, do pięćdziesiątki zapewne nie dociągnę, ale tenis wciąż sprawia mi przyjemność" – mówi Japonka.

W latach 1997–2007 rozegrała tylko jeden mecz, we wrześniu 2002 roku zagrała w debla w Tokio. Skreczowała, ścięgno Achillesa dało się we znaki. Zaczęła rozważać możliwość powrotu na kort w 2007 roku, po pokazówce z Graf i Navratilovą. „Kocham tour, dziś nawet po przegranym meczu, kiedy budzę się w pokoju hotelowym, nie myślę z obrzydzeniem o treningu. Mam nadzieję, że będę mogła jeszcze grać przez najbliższe pięć lat. Nie przeraża mnie świadomość tego, że matki niektórych koleżanek z kortu są młodsze ode mnie" – śmieje się Kimiko. Jej mężem jest człowiek, który nie potrafi żyć bez adrenaliny, niemiecki kierowca znany ze startów w FIA GT 1, Michael Krumm. Są rówieśnikami.

Kimiko też nie znosi próżni. Potrafi przebiec maraton w czasie poniżej 3 godzin i 30 minut. W 2011 roku uczyniła wiele dobrego dla ofiar tsunami. „Kocham ludzi, lubię życie w wielu smakach. Jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa" – twierdzi tenisistka, która w listopadzie 1995 roku była czwartą rakietą świata.

TENIS
Australian Open. Hurkacz szuka wersji 2.0. Takiego meczu dawno nie zagrał
Tenis
Australian Open. Trudna noc polskiego kibica, nadzieje były większe
Tenis
Australian Open. Iga Świątek zagrała trochę rocka, ale nie wszyscy to widzieli
Tenis
Maja Chwalińska. Tenisistka inna niż wszystkie
Tenis
Australian Open. Aryna Sabalenka cała w skowronkach, Maja Chwalińska jeszcze poczeka