Szczęściarz Nole

Jak dobrze, że jest Djoković: seryjny zwycięzca, którego nie sposób nie lubić

Publikacja: 27.01.2013 20:23

Szczęściarz Nole

Foto: PAP/EPA

Korespondencja z Melbourne



Jo – Wilfried Tsonga, finalista Australian Open 2008, postanowił być oryginalny i ogłosił, że tenisistki mają trudniej. – W kobiecym tenisie nie ma takiej regularności, nie ma wielkiej czwórki na szczycie, bo panie są bardziej niestabilne emocjonalnie. Chyba same dziewczyny przyznają mi rację, że mają wielkie huśtawki nastrojów. Wiem, to wszystko przez hormony. My, faceci, jesteśmy szczęściarzami, bo nie mamy tylu burz hormonalnych. Dlatego zawsze jesteśmy dobrze przygotowani – powiedział Francuz po porażce w ćwierćfinale z Rogerem Federerem.

Pat Cash, mistrz Wimbledonu ’87, dwukrotny finalista Australian Open, nie tylko go poparł, ale przelicytował. – Nie dziwię się, że w czwartek wieczorem były jeszcze bilety na finał singla pań. Za 294 dolary i 90 centów w cenie biletu powinny jeszcze pojawić się darmowe zatyczki do uszu. Przecież panna Decybel (czyli Wiktoria Azarenka – red.) jest nie do zniesienia – mówił. A publiczność australijska w ostatniej dekadzie żadnej mistrzyni singla nie przyjęła tak chłodno jak Azarenki. Chodziło oczywiście o słynną już przerwę medyczną w jednym z kluczowych momentów półfinału ze Sloane Stephens. Sympatia publiczności w finale była zdecydowanie po stronie Chinki Na Li, nie tylko dlatego, że tytularny sponsor Australian Open od 2002 roku, KIA Motors, chętnie sprzedawałby jeszcze więcej aut w Państwie Środka.

Męski tenis przeżywa rozkwit. Publika na Rod Laver Arena obejrzała porywający mecz w IV rundzie pomiędzy Stanem Wawrinką a Novakiem Djokoviciem. – A przecież Stan jest 15 na świecie. To pokazuje, na jak wyśrubowanym poziomie toczy się rywalizacja we współczesnym tenisie – powiedział Serb.

Nole wie, że jest szczęściarzem. Ma rodziców, którzy czują sport. – Tata od małego uczył mnie, że do wielkiego wyniku mogę dojść tylko wytężoną pracą. Dziękuję Bogu, że pomógł mi zrealizować marzenia. To ogromny przywilej. Trener Marian Vajda to wspaniały przyjaciel, nauczył mnie, jak cieszyć się z małych rzeczy – powiedział Nole.

Co roku federacja tenisowa Serbii obiecuje mu, że powstanie tenisowe centrum, że będzie lepsza baza treningowa, bogaci sponsorzy. Mija kolejny rok – i nic. – To wysiłek naszych rodziców, moich, Any Ivanović, Jeleny Janković, Janko Tipsarevicia, Viktora Troickiego, Nenada Zimonjicia dał Serbii te sukcesy. W tym roku nie odbędzie się turniej ATP w Belgradzie, bo nie ma sponsorów, nie ma zainteresowania. Ale po części rozumiem władze w Serbii, bo wielu ludzi nie ma na chleb, nie ma pracy, więc jak tu mówić o wydawaniu pieniędzy na tenisowe centra – mówił Djoković.

Po półfinale z Davidem Ferrerem Serb przebrał się w lekarski uniform, wyglądał jak Richard Chamberlain w „Dr Kildare” i przywracał akcję serca Henri Leconte’owi. Nole postawił nawet fachową diagnozę. – Stwierdzam, że Henri wymaga dłuższego leczenia. Jest szalony. To groźna choroba” – rzekł Nole. Leconte, słysząc jego słowa, podniósł się raptownie z nawierzchni kortu na Rod Laver Arena i powiedział: – Nie jestem szalony. Szalony jest mój rodak, król gry serve and volley Michael Llodra. Wskoczył nago do szatni w Miami, żeby przechwycić fluidy od Ivana Ljubicicia – śmiał się Francuz.

Goran Ivanisevic, mistrz Wimbledonu 2001, chętnie widziałby Djokovicia w turniejach weteranów, kiedy Novak skończy zawodową karierę. – Chciałbym stworzyć parę deblową z Nole. Myślę, że publika bawiłaby się lepiej niż wtedy, gdy Clement z Llodrą zdejmowali buty i skarpetki na finale Wimbledonu w 2007 roku – mówił.

Novak przyznał, że najpiękniejszym meczem turnieju był półfinał Federera z Murrayem. – Dla takich widowisk publika chce przychodzić na korty – mówi Serb, który ma już sześć tytułów Wielkiego Szlema.

Tak jak po zwycięstwie w londyńskim Masters, Novak rozdawał w Melbourne dziennikarzom czekoladki. – Chcę, aby mieli słodkie wspomnienia. Przy okazji zobaczę, kto toleruje słodycze, chyba nikt z was nie choruje na cukrzycę – mówił Djoković.

– Aha, byłbym zapomniał. Nie mówcie mojej dziewczynie Jelenie Ristić, że odwołałem sesję zdjęciową i poniedziałkowe wywiady. Chcę zrobić jej niespodziankę. Ona myśli, że przylecę do Monte Carlo w środę, a ja chcę być już w środę i dobrze się przygotować do meczu z Belgią w Pucharze Davisa – mówił, żegnając się.
Melbourne już tęskni.

Korespondencja z Melbourne

Jo – Wilfried Tsonga, finalista Australian Open 2008, postanowił być oryginalny i ogłosił, że tenisistki mają trudniej. – W kobiecym tenisie nie ma takiej regularności, nie ma wielkiej czwórki na szczycie, bo panie są bardziej niestabilne emocjonalnie. Chyba same dziewczyny przyznają mi rację, że mają wielkie huśtawki nastrojów. Wiem, to wszystko przez hormony. My, faceci, jesteśmy szczęściarzami, bo nie mamy tylu burz hormonalnych. Dlatego zawsze jesteśmy dobrze przygotowani – powiedział Francuz po porażce w ćwierćfinale z Rogerem Federerem.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Tenis
Simona Halep kończy karierę. Gdyby nie ta afera z dopingiem
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Tenis
WTA Abu Zabi. Magda Linette wygrywa i zaczyna odrabiać straty
Tenis
Magdalena Fręch nie zaistniała na korcie. Szybkie pożegnanie z Abu Zabi
Tenis
ATP w Rotterdamie. Hubert Hurkacz dawno tak nie wygrywał
Tenis
Puchar Davisa. Różnica klas. Awans reprezentacji Polski