Tenis. Historia chamstwa na korcie

Jerzy Janowicz fatalne maniery już pokazał, ale osiągnął jeszcze za mało, by stawiać go obok Johna McEnroe

Publikacja: 26.03.2013 20:46

Krzyki i gesty Janowicza na australijskich i amerykańskich kortach są z historycznej perspektywy tylko bladą powtórką widowisk, które w złotych latach 70. i 80. fundowały widzom sławy tenisa.

Liderem w tej specjalności po wsze czasy pozostanie Ilie Nastase. Rumun szedł niemal na każdy mecz jak na wojnę, nieraz przygotowywał specjalną broń. Świadkowie pamiętają: potrafił schować pod koszulką T-shirt, na którym miał wymalowany sugestywnie wyprostowany środkowy palec. I pokazywał z uśmiechem rysunek, gdy uznał, że przyszła właściwa chwila.

Był zasłużenie nazywany tenisowym Księciem Klownów. Potrafił cisnąć butem w sędziego za wywołanie błędu stóp. Wrzeszczał, klął i prowokował, ale miał też dar pozyskiwania widowni, dlatego w 1979 roku podczas US Open, gdy grał ze swym najzdolniejszym następcą Johnem McEnroe, doszło do tego, że kibice pod groźbą rozruchów zmusili organizatorów do zmiany decyzji o dyskwalifikacji.

Było tak: w czwartym secie Rumun stwierdził, że rywal zaserwował, zanim on się przygotował, sędzia dał jednak punkt Amerykaninowi. Dziesięć tysięcy ludzi zaczęło wrzeszczeć i sędzia przyznał gema McEnroe. Widzowie rzucali na kort, co mieli pod ręką, wezwano policję i po chwilowym uspokojeniu sytuacji Nastase miał serwować. Odmówił, ludzie bili brawo, sędzia po odczekaniu minuty ogłosił, że McEnroe wygrywa mecz.

Publiczność wpadła w furię, dyrektor turnieju obawiając się zamieszek zmienił decyzję, kazał tenisistom wracać na kort, zmienił także sędziego na stołku, ale Nastase przegrał.

Nastase i kapelusz

Kiedyś podczas meczu w ekskluzywnym klubie River Oaks w Houston Rumun zauważył, że jakaś elegancka dama cieszy się z jego błędów. Tyle wystarczyło, by podbiegł do niej i powiedział (cytujemy w łagodnej formie): – Jeśli się nie zamkniesz, narobię ci na kapelusz.

Potrafił doprowadzić do wściekłości Arthura Ashe'a znanego z wyjątkowej odporności na chamstwo kolegów. W Masters 1975 Ashe zdaniem Nastasego zbyt długo koncentrował się przed odbiorem serwisu. Po powtórzonej kilkanaście razy uwadze Rumuna (– Jest pan gotowy, panie Ashe?) to Amerykanin wpadł w furię i ryknął: – Mam dosyć! Nastase zszedł z kortu, Ashe też, zdyskwalifikowano początkowo obu, ale potem tylko Rumuna, gdy Amerykanin wytłumaczył swój wybuch.

Ilie Nastase twierdził, że poza kortami zmieniał się w baranka, ale prawdy w tym mało. – No tak, może raz znokautowałem fotoreportera, ale przecież oddałem mu pieniądze za zniszczony sprzęt – tłumaczył się po swojemu.

Podsumowaniem kariery Johna McEnroe jest opowieść z Wimbledonu 1981, gdy podczas meczu II rundy z Timem Gulliksonem tenisista dostał szału po decyzji sędziego ze stołka. Sędzia Ted James dowiedział się, że razem z innymi jest „śmietnikiem tego świata”, że brakuje mu kompetencji i usłyszał jeszcze żądanie natychmiastowej zmiany decyzji. Nie pomogło przybycie sędziego głównego turnieju, McEnroe pienił się dalej, a gdy stracił kolejny karny punkt, wykrzyczał sławną frazę: „You can't be serious! ” – Chyba nie mówisz poważnie! Taki właśnie tytuł dał wiele lat później swojej autobiografii.

Mecz wygrał, potem cały turniej, zapłacił za wrzaski 1500 dolarów. Odmówił przyjścia na tradycyjną kolację dla zwycięzców. Kortowy terror zyskał klasyka.

Kiedyś w Oueen's podczas finału McEnroe nazwał sędziego idiotą, i jakby było mało dodał: – Było z tysiąc osób do wyboru, a ja musiałem trafić na takiego durnia jak ty!

W tym samym roku podczas Masters rozbił rakietą skrzynkę z napojami stojącą obok kortu tylko dlatego, że sędzia zignorował jego uwagę: – Odpowiadaj kretynie na moje pytania! Ten incydent kosztował go 7500 dolarów i 21 dni dyskwalifikacji.

Tak jak inni wielcy pyskacze, McEnroe miał wielką łatwość przechodzenia od genialnych zagrań do wielominutowych tyrad, rozbijania sprzętu wokół siebie, nie wyłączając kamer telewizyjnych. Ludzie początkowo go nie znosili, był dla większości przemądrzałym gówniarzem, który przeskakuje bramki metra, krzycząc że jest delegatem ONZ, albo opowiada reporterom, że zrobi porządek z naciągaczami rządzącymi jego sportem. Potem stał się atrakcją każdego turnieju.

John nie był sam

W zachowaniach McEnroe było trochę myśli taktycznej. – Piekielnie trudno się z nim grało, bo on z każdego meczu robił sprawę osobistą. Tu nie mogło chodzić tylko o tenis – mówił Boris Becker.

– Przed epoką McEnroe podręcznik reguł dla tenisistów liczył 100 stron. Gdy John skończył karierę, ta książka miała 250 kartek. To niezwykłe, jak wiele zasad wprowadzili tylko z powodu jego zachowania – przypomniał Pat Cash.

McEnroe nie był sam. Do wielkiej trójki złych chłopców tenisa zaliczano jeszcze Jimmy'ego Connorsa, który oprócz zestawu pieniacza i prowokatora potrafił dodać obsceniczne gesty z rakietą trzymaną między udami.

Był Johan Kriek, który w 1982 roku przebił McEnroe pod względem sumy kar za kłótnie z działaczami, rywalami, strzelanie piłkami w dzieciaki obsługujące mecz, bojkoty oficjalnych uroczystości i robienie rakietami dziur w ścianach szatni.

Był Roscoe Tanner, notoryczny oszust i maniak seksualny. Był zdyskwalifikowany na dwa Wielkie Szlemy Jeff Tarango z żoną Benedicte, która opluła i spoliczkowała w Wimbledonie sędziego Bruno Rebeuha. Był potem Marat Safin, który z rozbijania rakiet zrobił znak firmowy.

Powszechnie uważa się, że dzisiejsze gesty Radka Stepanka (środkowy palec podsunięty do uścisku rywalowi po przegranym meczu), złe nawyki i fochy Bernarda Tomica (kiedyś kazał usunąć własnego ojca z kortów), przekleństwa Andy'ego Murraya, nawet kopnięcie reklamy i uszkodzenie nogi sędziego liniowego przez Davida Nalbandiana to nie to, co robili Nastase, McEnroe i Connors.

Trudno też nie zauważyć, że męskie wzory zachowania przejęły z czasem tenisistki i nie tak dawne groźby Sereny Williams w US Open (– Wepchnę ci tę piłkę do gardła!) pod adresem pani sądziującej na linii, ustanowiły nowy, niebezpieczny standard. Wcześniej jako szczyt damskiej nieuprzejmości pamiętano raczej wyciągane środkowe palce (Natasza Zwieriewa, Flavia Pennetta) plus łamanie rakiet i kłótnie z sędzią.

Jerzy Janowicz jest jeszcze na początku drogi do chamstwa. Nie można wykluczyć, że w odpowiedniej chwili, powodowany dojrzałością, z niej zejdzie. A jak nie zejdzie, niech przynajmniej gra tak, by publiczność go broniła.

Krzyki i gesty Janowicza na australijskich i amerykańskich kortach są z historycznej perspektywy tylko bladą powtórką widowisk, które w złotych latach 70. i 80. fundowały widzom sławy tenisa.

Liderem w tej specjalności po wsze czasy pozostanie Ilie Nastase. Rumun szedł niemal na każdy mecz jak na wojnę, nieraz przygotowywał specjalną broń. Świadkowie pamiętają: potrafił schować pod koszulką T-shirt, na którym miał wymalowany sugestywnie wyprostowany środkowy palec. I pokazywał z uśmiechem rysunek, gdy uznał, że przyszła właściwa chwila.

Pozostało 92% artykułu
Tenis
Iga Świątek ogłosiła zmiany w sztabie. Koniec czteroletniej współpracy
Tenis
Kim w sztabie Huberta Hurkacza będzie Ivan Lendl, a kim Nicolás Massú?
Tenis
Sprawa Igi Świątek. Jajko też może być zanieczyszczone środkami dopingującymi
Tenis
Hubert Hurkacz ogłosił nazwiska nowych trenerów
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Tenis
Słowa wsparcia, chłodna analiza, gorzka ironia. Reakcje na sprawę Igi Świątek
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką