Jeszcze kilka miesięcy temu było trochę niepewności, ale teraz można się tylko cieszyć i chodzić na mecze do katowickiego Spodka. Sponsorzy nie zawiedli, organizatorzy zrobili co należy, korty (takie jak w Stuttgarcie) zostały ułożone, mocne tenisistki zaproszone.
Katowicki turniej, choć na razie w skromnej randze International i z pulą 235 tys. dolarów wystartował dobrze. Nie zawiodła gwiazda – Petra Kvitova, mistrzyni Wimbledonu 2011, obecnie 8. tenisistka świata, chętnie przyjechały mocne uczestniczki z Niemiec, Włoch, Czech, Finlandii, Francji i Wielkiej Brytanii.
Obecność Kvitovej, która z rodzinnego Fulneku ma do Katowic 2,5 godziny jazdy samochodem, oznacza także aktywne przygotowania Czeszek (w drabince jest także Klara Zakopalova) do meczu Pucharu Federacji z Włoszkami, już w kolejnym tygodniu w Pradze. Finał Kvitova – Roberta Vinci, czyli dwóch najwyżej rozstawionych, na razie wydaje się najlepszym zakończeniem rywalizacji w Spodku, ale innych meczów też nie warto opuszczać. Jak dokładnie policzono, w Katowicach pojawiło się aż dziewięć pań, które w przeszłości wygrywały turnieje WTA na kortach ziemnych.
W tym roku nie udało się zaprosić do gry sióstr Radwańskich, ale skoro turniej ma przetrwać w tym miejscu i terminie co najmniej do 2018 roku, to jest nadzieja, że tenisowa dyplomacja nie zawiedzie i wkrótce także Agnieszka i Urszula pojawią się w drabince.
Organizatorzy wymyślili inny magnes: poniedziałkowe mecze pokazowe najlepszych polskich tenisistów i we wtorek kilka godzin zabawy w Spodku z Agnieszką Radwańską, na dobry początek.