Porażka Murraya ze Stanislasem Wawrinką to nie była wielka klęska, ale mała katastrofa na pewno. Szwajcar nie jest przeciętniakiem ATP Tour, lecz także nie mistrzem, a drugi tenisista świata odebrał mu tylko trzy gemy i walczył zaledwie 58 minut.
– Stanislas dobrze serwował, zacząłem popełniać mnóstwo błędów, odbijałem krótko piłki i oddałem mu panowanie na korcie. Jak się tak gra, to rywal łatwo osiąga przewagę – diagnoza pokonanego Szkota była poprawna, przyczyny złej gry chyba znane – za wcześnie na formę na Roland Garros.
Trener Ivan Lendl patrzył, ale się nie krzywił. Murray wraca do domu dopiero za tydzień, jeszcze będzie trenował nad Morzem Śródziemnym, dopiero na początku maja wystartuje w Madrycie. Porażka Brytyjczyka spowodowała, że od poniedziałku pozycję nr 2 w rankingu odzyska Roger Federer, choć w Monte Carlo jest nieobecny.
Finał marzeń Nadal–Djoković wciąż jest możliwy. Hiszpan w Monte Carlo gra świetnie
Trochę sympatii Szkot jednak zdobył, gdy poinformował, że 16 czerwca, w dniu finału londyńskiego turnieju w Queen's Clubie, on i Tim Henman zagrają przeciw Lendlovi i Tomasowi Berdychowi w deblowym meczu charytatywnym. Hasło – „Wymiana przeciw rakowi", cel – zebranie pieniędzy na Royal Marsden Hospital, w którym przechodzi chemioterapię brytyjski tenisista Ross Hutchins, przyjaciel Szkota.