Roland Garros: wystarczy być

W Wielkim Szlemie pieniędzy jest tyle, że warto przyjechać i przegrać nawet w pierwszej rundzie. Ale trzeba mieć odpowiedni ranking lub dziką kartę

Aktualizacja: 22.05.2013 02:08 Publikacja: 22.05.2013 02:07

Roland Garros: wystarczy być

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Mistrz i mistrzyni dostaną w Paryżu po 1,5 miliona euro, odpadający w pierwszej rundzie zarobi 21 000, para deblowa 8 000. Nigdy tak dobrze nie płacono, zwłaszcza pokonanym. Pula nagród wzrosła do ponad 21 mln euro (z poziomu 18,7 mln w 2012 roku), a to dopiero początek wieloletniego planu podwyżek.

Roland Garros nie płaci najwięcej, dyrektor turnieju Gilbert Ysern przyznał, że nie doścignie Londynu, Nowego Jorku i Melbourne. Wimbledon powiększył pulę o 40 procent, do 22,56 mln funtów. W US Open zapłacą we wrześniu 33,6 mln dolarów (za cztery lata 50 mln), w Australian Open wydano na początku roku 30 mln dolarów australijskich.

Gra w Wielkim Szlemie, nawet krótka, to dziś dla wielu tenisistek i tenisistów podstawa całorocznego bytu. Zasady ogólne, wyznaczone przez Komitet Wielkiego Szlema i Międzynarodową Federację Tenisową, są znane: w drabinkach singlowych jest po 128 miejsc, w deblowych – po 64, w mikście – 32. Dobry ranking to podstawa, daje z automatu (weźmy przykład Roland Garros) 104 miejsca najlepszym singlistom, 108 singlistkom, decyduje o 57 miejscach w turniejach deblowych pań i panów oraz 26 w mikście. Ten dobry ranking trzeba mieć we właściwej chwili, konkretnie na sześć tygodni przed pierwszym meczem. Przed Paryżem oznaczało to 15 kwietnia. Łukasz Kubot miał szczęście, że zdążył. Z dzisiejszym rankingiem byłby skazany na eliminacje.

Resztę drabinki zapełniają zwycięzcy kwalifikacji oraz gracze z dzikimi kartami (zaproszeniami). Z kwalifikacji męskich do turnieju głównego awansuje w Roland Garros 16 tenisistów, z kobiecych – 12 tenisistek. Na singlowe dzikie karty rozdawane przez Francuską Federację Tenisową zostaje po 8 miejsc, na deblowe po 7 i jeszcze 6 w mikście.

Dzikie karty to stary wynalazek, który kiedyś służył wspieraniu mistrzów po kontuzjach lub wyjątkowych talentów, a teraz stał się także sposobem finansowego wspomagania tenisistów w krajach Wielkiego Szlema.

Takie przypadki jak wimbledoński start Gorana Ivanisevicia w 2001 roku czy młodej matki Kim Clijsters w US Open w 2009 to wyjątki potwierdzające regułę. W Paryżu będzie jak zwykle: po 6 dzikich kart dla miejscowych oraz po jednej dla czwórki gości z USA (Shelby Rogers i Alex Kuznetsov) oraz Australii (Ashleigh Barty i John Millman). Te wyjątki to efekt wzajemnych umów między federacjami organizującymi turnieje wielkoszlemowe.

Skutki tych praktyk są niedobre dla tenisa. Dzięki kartom 17-letnia panna Barty jedzie na piątego Wielkiego Szlema. W poprzednich czterech nie wygrała seta. Olivia Rogowska, też Australijka, była już osiem razy w głównych wielkoszlemowych drabinkach, ale ani razu dzięki rankingowi lub po walce w kwalifikacjach. Inni zazdroszczą. Czasem z tej reguły wyłamują się Brytyjczycy, czasem Australijczycy, którzy dla swoich zostawiają w Melbourne mniej więcej połowę miejsc. Taki Kamil Majchrzak, zdolny nastolatek z Piotrkowa Trybunalskiego (jedyny Polak w turnieju juniorskim w tym roku w Paryżu) jednak żadnych szans na tę furtkę nie ma.

Jeśli ktoś sądzi, że nazwa „open" w turniejach wielkoszlemowych coś znaczy, niech porzuci nadzieję, choć w USA istnieje system kwalifikacji strefowych dla każdego. Zgłosił się np. 37-letni przyjaciel Wiktorii Azarenki raper Redfoo, wierząc, że ma prawo, skoro dobrze zna sławną tenisistkę i odbił parę piłek ze Stellą Sampras, siostrą Pete'a. Droga jest długa, trwa od kwietnia do lipca, na jej końcu jest jedno miejsce w kwalifikacjach US Open dla kobiety i jedno dla mężczyzny. I tu przygoda zawsze się kończy.

Nawet w wielkoszlemowym mikście, którego w rankingu nie ma, decyduje klasyfikacja singlowa i deblowa oraz wola organizatorów. Tyle dobrego, że 3500 euro (na parę) za grę w pierwszej rundzie Roland Garros raper Redfoo i Wiktoria nie dostaną, bo są granice, których nawet w Paryżu się nie przekracza.

Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?