Korespondencja z Paryża
Rafael Nadal bez trudu pokonał Szwajcara Stanislasa Wawrinkę 6:2, 6:3, 6:1 a Novak Djoković wygrał z najstarszym uczestnikiem singlowego turnieju (35 lat), Niemcem Tommym Haasem 6:3, 7:6 (7-5). 7:5. To oznacza, że w piątkowym półfinale spotkają się lider światowego rankingu Djoković i siedmiokrotny zwycięzca paryskiego turnieju - Nadal. Drugi półfinał to mecz, na który czekają gospodarze. Jo-Wilfried Tsonga ma pokonać walecznego Hiszpana Davida Ferrera, awansować do finału a potem zrobić to samo co Yannick Noah 30 lat temu i żaden Francuz po nim - podnieść w górę Puchar Muszkieterów.
Przez wiele lat męski tenis miał dwóch idoli - dla ustatkowanych był Roger Federer, a dla młodzieży Rafael Nadal. Kiedy zjawił się Djoković miał do wyboru dwie drogi - albo być w strefie wpływów Szwajcara, albo Hiszpana. Teraz widać już wyraźnie, że Novak woli być jak Roger. Już nie wygłupia się w szatni, nie imituje kolegów, gdy go o to zapytano powiedział: „Nie wszystkim podobały się moje żarty, więc przestałem". Dziś konferencje prasowe Djokovicia to poważna rozmowa, choć są też żarty z chińskimi dziennikarkami na temat ich języka, którego Novak się uczy (zna ich już siedem). Gdy pytanie nie jest zbyt mądre, reakcją jest zwykle chwilowe milczenie a potem próba pomocy pytającemu, czyli poważna odpowiedź. To robi wrażenie na wszystkich, którzy np. kilka dni temu słyszeli jak znudzony Jerzy Janowicz karci pytającego z dalekiego kraju: „Przecież opowiadałem już o tym 35 razy". Djoković znakomicie mówi po angielsku, wykonał dużą pracę, by w tym języku wyrazić swobodnie wszystko, co pomyśli głowa. I dziś jest Federerem - bis. Podczas jego konferencji prasowych sale są pełne nie tylko dlatego, że jest nr 1 światowego tenisa. Każdy z piszących ma po prostu nadzieję, że usłyszy coś ciekawego, że będzie miał kontakt z inteligentnym gwiazdorem. Djoković to dostrzegł, wie że Federer jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców świata nie tylko dlatego, że wygrał siedemnaście turniejów wielkoszlemowych, tylko dlatego, że koronę potrafił nosić godnie.
Rywalizacja Nadal - Federer była przez lata jednym z najbardziej atrakcyjnych spektakli, jakie miał do zaoferowania zawodowy sport. Teraz jest ten trzeci i wszyscy na tym zyskują - Djoković, my i Serbia, której dał już Puchar Davisa i daje dużo więcej, a ten kraj jak chyba żaden inny w Europie, potrzebuje wizerunkowej odmiany. Taki gwiazdor to skarb, przy nim nawet mniej żal, że już nie gra w Paryżu Federer, byłoby mniej żal, gdyby odpadł zawsze rycerski Nadal. Po prostu teraz naszą sympatię dla tenisa trzeba dzielić na trzy.