Korespondencja z Paryża
Było więc tak jak wszyscy przewidywali, ale Rosjanka jednak nie okazała się bezbronna. Choć początek meczu był prawie taki jak Sereny z Sarą Errani - trzy serwisy Szarapowej i trzy bezlitosne returny Amerykanki. Na szczęście Maria się nie przestraszyła, wygrała tego gema i do końca meczu trzymała fason, choć wielkiego napięcia nie było: wszyscy czuli, że wygra Serena, pytanie tylko po jak długim meczu. Młodsza z sióstr Williams wszystko robiła trochę lepiej od rywalki - lepiej serwowała i lepiej grała z głębi kortu. Największym błędem Rosjanki było to, że nie umiała zabawić się od czasu do czasu w Agnieszkę Radwańską - zmienić rotację, spróbować skrótów. Gra - kto uderzy mocniej to z Sereną samobójstwo, nawet dla mierzącej 188 cm Marii, która uderza potężnie. Grały ze sobą 16 razy, od roku 2004 Szarapowa nie wygrała i będzie musiała poczekać na swoją szansę do Wimbledonu.
W pierwszym secie wielokrotnie przełamywały swoje podania, a w drugim do zwycięstwa Amerykance wystarczył jeden break - po trzecim gemie objęła prowadzenie 2:1 i już go nie oddała. „Na korcie teraz o wiele lepiej się bawię i chyba właśnie to sprawia, że wygrywam. Ale również pracuję więcej, nigdy od młodości nie trenowałam tak ciężko, staram się poprawiać nie tylko uderzenia, ale też koordynację i sposób poruszania się. Pod tym względem na korcie ziemnym zrobiłam chyba największy postęp. Mam 31 lat, nie wiem jak długo jeszcze będę grała, ale wiem, że nigdy nie czułam się tak dobrze pod względem fizycznym. Z pewnością odejdę, gdy będę na szczycie, ale gdzie jest ten szczyt?" - mówiła Serena.
Dla niej Roland Garros to długa podróż od zwycięstwa w roku 2002 („O mój Boże, byłam wtedy jeszcze dzieckiem" - żartowała przed finałem), przez turnieje bez błysku, ubiegłoroczną porażkę w pierwszej rundzie, do sukcesu, który odniosła już jako dojrzała kobieta po przejściach.
Czy Serena Williams w obecnej formie jest nie do pokonania? Martina Navratilova i Justine Henin, mistrzynie z różnych epok były zgodne: raczej tak i trzeba spodziewać się jeszcze wielu tytułów Amerykanki, bo praca i romans z trenerem i właścicielem tenisowej akademii pod Paryżem Patrickiem Mouratoglou daje jej znacznie więcej niż możliwość podziękowania widzom po francusku.