W środę w planie są ćwierćfinały męskie. Bardzo często najciekawszy dzień turnieju. W tym roku będzie pasjonujący na pewno, nie tylko z polskiego punktu widzenia. Mecz Jerzego Janowicza i Łukasza Kubota (z perspektywą wyłonienia rywala dla Andy'ego Murraya) pobudził jednak zainteresowanie mediów do tego stopnia, że do skromnego polskiego kontyngentu w biurze prasowym ustawiła się kolejka kolegów z innych krajów pragnących informacji o ćwierćfinalistach oraz wytłumaczenia, dlaczego tu i teraz zdarzyło się im tyle dobrego.
Nie wiemy, czy nam uwierzyli, że to wszystko zasługa reformy pani minister Joanny Muchy, ale słuchali z ciekawością i notowali każde słowo. Bohaterowie też nie próżnowali. We wtorek, jeszcze przed meczem Agnieszki, obaj wyszli na taras biura prasowego, pozowali do kamer Polsatu i BBC, powiedzieli parę słów i owinąwszy się flagą biało-czerwoną, pięknie prezentowali polski uśmiech oraz, jak niektórzy chcą – „Polish power”.
Oczywiście obaj chętnie mówili o przyjaźni, mniej chętnie o prognozach. Jedno warto wspomnieć – są z innych pokoleń i ich sportowe drogi zawsze się mijały, nigdy wcześniej ze sobą oficjalnie nie zagrali. Nie można także zaprzeczyć, że zagraniczne media mają swego kandydata do gry w półfinale – Jerzy Janowicz oprócz tenisowych zalet, ma po prostu w sobie więcej showmena, jest głośniejszy, bardziej wyrazisty, no i nieco wyższy.
Opowieści Jerzego o sprzedanych sklepach rodziców, noclegach w samochodzie przy kortach i odmowie gry w barwach Kataru przewyższają historię podróży Kubota za tenisem od Austrii po Czechy, przemianę z singlisty na deblistę i z powrotem oraz rzadkie kankany zwycięstwa.
Brytyjczycy mierzą w półfinał Murray – Janowicz, ale najpierw Szkot musi pokonać Fernando Verdasco. Hiszpan, tak jak Kubot, opracował układ choreograficzny wykonywany po sukcesach, ale dla miejscowych dziennikarzy to tylko pretekst, by pisać, że Fernando już w Wimbledonie nie zatańczy. Dotychczasowy bilans meczów: 8–1 dla Murraya.
Pozostałe pary ćwierćfinałowe tworzą Novak Djoković i Tomas Berdych oraz David Ferrer i Juan Martin Del Potro. Serbski lider rankingu ATP twierdzi, że nigdy wcześniej nie był tak mocny w Wimbledonie, choć niektórzy sądzą, że to tylko sposób na stresowanie Murraya. Berdych może liczyć na wspomnienia z 2010 roku, gdy pokonał Djokovicia w półfinale.
Joga, dieta bezglutenowa, mordercze sesje treningowe Novaka połączone z trafianiem piłką w butelki z wodą z odległości 20 m – to wszystko podgrzewa nastroje, zwłaszcza że Andy Murray określił się jako zwolennik jogi, ale wróg jedzenia bez glutenu. Miło wiedzieć, że jeden z Polaków wtrąci się w piątek do tych opowieści, a może nawet kompletnie zmieni ich treść.