W sobotę 6:2, 6:2 w półfinale z Agnieszką Radwańską, w niedzielę taki sam wynik w spotkaniu o tytuł z Jeleną Janković – Serena Williams przeszła przez najważniejsze mecze turnieju na olimpijskich kortach w stolicy Chin z siłą huraganu. Tytuł w Pekinie to 56. zwycięstwo Williams w cyklu WTA, w tym roku dziesiąte.
Gra z Polką nie zostanie zapamiętana jako wielkie wydarzenie, finał podobnie, po prostu przewaga Amerykanki nad resztą świata jest obecnie za duża. Wszystko zależy od Sereny – jeśli zachowa taką chęć do gry i zdrowie, to rywalki muszą liczyć tylko na upływ czasu.
Jedyna wątpliwość dotyczy stanu pleców mistrzyni – w półfinale i finale powtórzyły się bóle, Serena krzywiła się mocno, medycyna zrobiła jednak swoje i rywalki nie dostały pomocy od losu.
Serena Williams po sukcesie podziękowała publiczności po chińsku. Po angielsku dodała, że teraz pojedzie do swego apartamentu w Paryżu, by nie męczyć się częstymi podróżami między kontynentami. Bliskość trenera Patricka Mouratoglou też robi swoje. – Mam nadzieję, że zagram jeszcze w tureckiej hali pięć meczów – dodała.
Liderka rankingu światowego zakończyła sezon zasadniczy z 73 zwycięstwami, dawno nie było takiej dominacji (w 2003 roku Kim Clijsters miała 90, Justine Henin 75). Druga za nią jest Radwańska (56 wygranych meczów), co też wskazuje na miejsce Polki w szyku. Agnieszka wróciła do Polski, także ma już wolne do Masters w Stambule, czyli 22 października. Wolne – to znaczy brak turniejów, trening będzie na pewno. W tym tygodniu panie walczą w dwóch niewielkich turniejach w Linzu i Osace.