W meczu z Sereną Williams w wersji z 2013 roku nie liczą się zdobyte tytuły, dobre statystyki i wiara w sportowe cuda. Jak się nie gra na najwyższym poziomie (albo nawet trochę lepiej) to widzi się tylko szybko śmigające piłki i punkty dopisywane po stronie amerykańskiej mistrzyni.
W ósmym meczu z Polką Serena była nadal tą, która dzieli i rządzi na korcie, tylko czasem, w chwili rozluźnienia, pozwala sobie na jakieś niedbałe odbicie czy zbyt wolną reakcję. Nie ma co przesadnie winić Agnieszkę za to, że nie ma broni na tak mocną tenisistkę, można tylko mieć nadzieję, że ją znajdzie, zanim młodsza z sióstr Williams skończy karierę. Na razie trzeba odnotować: Polka grała ambitnie, chwilami zbliżała się do rywalki, lecz po godzinie i 22 minutach trzeba było zapisać: 6:2, 6:4 dla Sereny.
W szóstym gemie meczu, gdy Amerykanka prowadziła 4:1 panie pobawiły się trochę tenisem rodem z pokazówki. Agnieszka w takich gierkach na loby i skróty jest świetna, więc nawet się uśmiechnęła, ale gdy za chwilę znów grały na poważnie, śmiechu nie było, Serena łatwo wzięła seta. W drugim Polka zaczęła skracać wymiany, biegać do siatki, po prostu miała obowiązek zmian i go spełniła. Skutek nie był zły, odrobiony gem serwisowy, remis 3:3, potem 4:4, świetny return, obroniona jedna piłka meczowa. Może to niewiele, ale przynajmniej została pewność, że się zrobiło, co można.
Bilans Radwańska – Williams to teraz zero do ośmiu, z żadną inną tenisistką Serena nie ma lepszego. Mała pociecha, że w tej statystycznej niedoli towarzyszy Polce Rosjanka Maria Kirilenko. Pozostaje liczyć na ostatni grupowy mecz Radwańskiej, z Andżeliką Kerber, może w nim zobaczymy wreszcie Agnieszkę w wersji bardziej bojowej, mniej przygniecioną siłą rywalek.
Polka wcale nie była największą przegraną środowego wieczoru w Stambule. Znacznie bardziej załamana schodziła z kortu Wiktoria Azarenka. Zrobiła wiele, by przegrać 4:6, 3:6 z Jeleną Janković. Przede wszystkim serwowała fatalnie, do tego gubiła zadziwiająco szybko rytm wymian, pudłowała w prostych sytuacjach. Byłą Azarenką z pierwszego seta z Errani – niepewną, dziwnie zagubioną, czasem trochę nieobecną na korcie.