Serena jest tylko jedna

Serena Williams dzieliła i rządziła, Marion Bartoli wygrała Wimbledon i powiedziała: adieu!, Maria Szarapowa sprzedawała cukierki, Wiktoria Azarenka nagrywała teledysk – to nie był nudny rok kobiecego tenisa

Publikacja: 29.10.2013 09:08

Serena jest tylko jedna

Foto: AFP

Ten sezon będzie pamiętany przede wszystkim jako czas Sereny. Przypomnijmy to jeszcze raz: 11 tytułów, zwycięstwa wielkoszlemowe w Paryżu i Nowym Jorku, bilans końcowy: 78 zwycięstw, 4 porażki, prawie 12,4 mln dolarów premii co daje ponad 54 mln z nagród w czasie 18 lat kariery.

Czy to był najlepszy rok Amerykanki, czy nie – niektórzy się zastanawiają, bo dwie przegrane z Azarenką, oraz porażki w ćwierćfinale Australian Open ze Sloane Stephens oraz z Sabine Lisicki w czwartej rudzie Wimbledonu zostawiają odrobinę wątpliwości, tak samo jak fakt, że Serena potrafiła już kiedyś wygrać trzy Wielkie Szlemy w roku.

Wnikanie w liczne statystyki, porównania procentowe, wyliczanie przewag młodszej z sióstr Williams nie ma jednak wielkiego sensu dla tych, którzy po prostu widzieli mistrzynię w akcji. Gdy była w pełni sił, mogła przegrać tylko z sobą.

Poprowadzona do zwycięstw przez trenera Patricka Mouratoglou pokazała nową energię, nowe możliwości (w wieku 32 lat!) i nowe, dojrzalsze spojrzenie na świat. Ranking nie zawsze oddaje prawdę o sezonie, ale wystarczy spojrzeć na różnice między dwiema najmocniejszymi tenisistkami: 1. Serena 13260 punktów, 2. Wiktoria 8046. Odstęp 5014 punktów – tyle samo, ile dzieli Azarenkę od zajmującej 16. miejsce Any Ivanović. Serena jest dziś tylko jedna, samotna na szczycie i trzeba ją podziwiać, że ani myśli kończyć karierę, że zapowiada dalsze sukcesy. To jest jej własna miara wielkości: rządzić tenisem kobiecym w dojrzałym wieku. Nawet Martinie Navratilovej to się niespecjalnie udało.

Pościg umęczonej sezonem Azarenki wyglądał w Stambule żałośnie, Szarapowa oddała walkowerem ostatnie miesiące roku skupiając się bardziej na życiu poza kortami, nie pierwszy raz, ale z tej pracy też ma przecież ogromne dochody. W tej sytuacji osobą nr 2 sezonu 2013 stała się bez wątpienia Marion Bartoli.

Sześć tygodni po wygraniu Wimbledonu Francuzka przegrała w połowie sierpnia wczesny mecz w Cicinnati i we łzach ogłosiła, że to koniec. W czasie kariery nie raz słyszała, że jest dziwolągiem tenisowego światka, że jej sportowa edukacja pod okiem taty Waltera, z zawodu lekarza, przyniosła jej więcej krzywdy, niż pożytku, choć dała jej 8 zwycięstw w WTA Tour i ten wymarzony tytuł wielkoszlemowy.

Powodem odejścia Marion stały się przewlekłe kontuzje i zmęczenie tenisem. Gdy ogłosiła swą decyzję okazało się nagle, że miała wielu przyjaciół, że jej niekiedy ekscentryczne zachowanie i bardzo indywidualny styl gry wcale nie nudził, wręcz przeciwnie, był ozdobą turniejowej sztampy. Szczerze czy nie, tenisowy światek nagle zatęsknił za Bartoli, a sugestie, że może wróci, trwają do dziś. Inne dość znane tenisistki, których nie zobaczymy już w turniejach WTA Tour to Rosjanka Anna Czakwetadze (była kiedyś 10. na świecie), Amerykanka Jill Craybas, Brytyjka Anne Keothavong, Węgierka Agnes Szavay i Anastasija Sevastova z Łotwy. Do Bartoli im jednak daleko.

W rubryce „POWROTY" warto było zwrócić uwagę na dwa nazwiska. Pierwsze: Alisa Klejbanowa. Pod koniec 2011 roku obiecującą karierę Rosjanki (20. miejsce w rankingu WTA) przerwała groźna choroba, chłoniak Hodgkina. Po długiej terapii tenisistka wróciła do sportu i zdołała wdrapać się na 183. miejsce na świecie.

Na kilka tygodni uwagę przyciągnęła także Martina Hingis, której głośny powrót na korty po sześciu latach przerwy miał przede wszystkim cel marketingowy, ale sporo osób dało się nabrać. Hingis zagrała kilka meczów deblowych z Danielą Hantuchovą, udzieliła setki wywiadów i po US Open mogła już ogłosić, że do singla na pewno nie wróci.

Polskie emocje krążyły jak zawsze głównie wokół startów Agnieszki Radwańskiej, która zakończyła rok na 5. miejscu rankingu światowego, choć zabrakło niewiele, by była trzecia. Do podsumowania jej sezonu w liczbach niewiele można się przyczepić: trzy tytuły (Sydney, Auckland, Seul), 56 wygranych (drugie miejsce za Sereną), 19 porażek, półfinał Wimbledonu, ćwierćfinały Australian Open i Roland Garros (po raz pierwszy), 3,1 mln dolarów więcej na koncie.

Jeśli się czepiać, to tylko do stylu zakończenia startów w Stambule, a także tych kilku straconych szans na więcej, zwłaszcza w Londynie oraz niemocy w walce z rywalkami z pierwszej dziesiątki rankingu. Tyle dobrego, że Agnieszka też o tym wie i obiecuje poprawę. Jej pożegnanie z kibicami na Facebooku nie było więc smętne, wręcz przeciwnie. „Ostatni turniej w 2013 roku zdecydowanie nie ułożył się po mojej myśli. Próbowałam wszystkiego, ale niestety bezskutecznie. Czasami się wygrywa, czasem przegrywa, po prostu trzeba się z tym pogodzić i iść do przodu. Patrząc całościowo, miałam kolejny świetny sezon i jestem wdzięczna za mnóstwo rzeczy!... " – napisała. Wróci do gry już 28 grudnia, razem z Jerzym Janowiczem w Pucharze Hopmana.

W sezonie 2013 w rankingu WTA było klasyfikowanych 19 Polek. Mimo kłopotów ze zdrowiem miejsce w pierwszej 50. utrzymała Urszula Radwańska (jest 43.), w drugiej setce są Katarzyna Piter (123., po dobrym roku awansowała o ponad 200 miejsc), Magda Linette (162.) i Paula Kania (195.).

Cykl WTA w 2013 roku wciąż nie miał sponsora tytularnego, ale szefowa, pani Stacey Allaster raczej nie musi się tym martwić. W jubileuszowym 40. roku od powstania WTA kalendarz rozgrywek liczył 54 turnieje z łączną pulą nagród przekraczającą 118 mln dolarów. Umowa z Singapurem na organizację mistrzostw WTA do 2018 roku (za ponad 70 mln dol.), też pomoże przetrwać organizacji w dobrej kondycji finansowej.

W 2014 rok tenis kobiecy wchodzi więc uśmiechnięty, hasło „Silne jest piękne" nadal obowiązuje, tak samo jak strategia, by szukać dalszego rozwoju w Azji. W nowym sezonie będzie więc w tenisie pań nadal bogato, kolorowo i może trochę ciszej. Pani Allaster ujawniła, że już od miesięcy trwają testowe pomiary poziomów hałasu jaki wydają grające tenisistki. Na ujawnienie szczegółów jest jeszcze za wcześnie, ale wdrożono też programy badawcze, rozdano granty i efekty będą. Jakie? – Jesteśmy zdecydowani usunąć nadmierne krzyki z kobiecego tenisa. Wierzę, że następne pokolenie już stękać nie będzie – mówi Stacey Allaster.

Ten sezon będzie pamiętany przede wszystkim jako czas Sereny. Przypomnijmy to jeszcze raz: 11 tytułów, zwycięstwa wielkoszlemowe w Paryżu i Nowym Jorku, bilans końcowy: 78 zwycięstw, 4 porażki, prawie 12,4 mln dolarów premii co daje ponad 54 mln z nagród w czasie 18 lat kariery.

Czy to był najlepszy rok Amerykanki, czy nie – niektórzy się zastanawiają, bo dwie przegrane z Azarenką, oraz porażki w ćwierćfinale Australian Open ze Sloane Stephens oraz z Sabine Lisicki w czwartej rudzie Wimbledonu zostawiają odrobinę wątpliwości, tak samo jak fakt, że Serena potrafiła już kiedyś wygrać trzy Wielkie Szlemy w roku.

Pozostało 90% artykułu
Tenis
Finał marzeń w Madrycie. Iga Świątek zagra z Aryną Sabalenką
Tenis
Magiczny tenis Igi Świątek. Jest drugi kolejny finał w WTA w Madrycie
Tenis
Rywalka Igi Świątek: „Jestem starsza i mądrzejsza”
Tenis
Madryt we łzach. Wzruszające pożegnanie Rafaela Nadala
Tenis
Hubert Hurkacz żegna się z Madrytem. Serwis tym razem nie pomógł
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił